Seminarium, które postawiło sprawy jasno

W tym tygodniu, 30 września 2025 roku, w Warszawie odbyło się seminarium „Kryzys organizacji międzynarodowych. Między reformą a impasem”, zorganizowane przez Centrum Europejskie Uniwersytetu Warszawskiego. Spotkanie zgromadziło ekspertów, polityków i praktyków dyplomacji, którzy wspólnie zastanawiali się nad przyszłością organizacji międzynarodowych oraz rolą Polski w ich kształtowaniu. Wnioski nie napawają optymizmem: Polska dyplomacja jest niespójna, reaguje z opóźnieniem, a na arenie międzynarodowej coraz częściej nie ma własnego zdania.

ikona lupy />
Prowadzący seminarium na UW. / Materiały prasowe

Eksperci nie pozostawiają złudzeń, jeśli Polska chce być traktowana poważnie w świecie wielkich graczy, musi zacząć mówić jednym, wyraźnym głosem. Dziś ten głos jest albo niesłyszalny, albo pełen sprzeczności.

Ranking nie kłamie: Polska znowu w ogonie dyplomacji

Global Soft Power Index 2025, jedno z najważniejszych zestawień oceniających siłę państw poprzez ich wpływ, wizerunek i skuteczność dyplomatyczną, umieścił Polskę na 32. miejscu na świecie. Choć oznacza to minimalny awans o jedną pozycję względem ubiegłego roku, to jak zauważają eksperci nie jest to efekt poprawy działań Polski, lecz spadku Izraela, z którym zamieniliśmy się miejscami.

Dla porównania - na podium znajdują się niezmiennie Stany Zjednoczone, Chiny i Wielka Brytania, czyli kraje, które nie tylko mają silne armie i gospodarki, ale też potrafią prowadzić spójną, skoordynowaną politykę zagraniczną.

W tych państwach obowiązuje Whole of Government Approach (WoGA), czyli strategia łącząca działania różnych ministerstw w jedną linię dyplomatyczną – wyjaśniał podczas seminarium dr hab. Kamil Zajączkowski, dyrektor Centrum Europejskiego UW. – W Polsce wciąż tego brakuje. Każdy resort działa na własną rękę, co w praktyce oznacza, że zagranicą jesteśmy niespójni i nieczytelni.

Polska nie mówi jednym głosem

Wielu prelegentów powtarzało tę samą diagnozę: brakuje jednolitego, całościowego stanowiska państwa w sprawach międzynarodowych. Decyzje podejmowane są ad hoc, często bez uzgodnień między resortami. A w efekcie Polska traci szansę, by wpływać na kształt globalnych polityk i regulacji.

– Polska dyplomacja przypomina niezestrojony chór – mówił dr Zajączkowski. – Zamiast wspólnego przekazu, mamy zestaw niespójnych komunikatów. To nie daje nam siły ani wiarygodności.

ikona lupy />
Antonio Guterres przemawia podczas Zgromadzenia Ogólnego ONZ / Shutterstock

Tylko podczas wyjątkowych wydarzeń, jak ostatnie Zgromadzenie Ogólne ONZ, udaje się przedstawić jednolity przekaz – wtedy wystąpienia Prezydenta RP i Ministra Spraw Zagranicznych rzeczywiście pokazały spójność. Ale takie sytuacje są rzadkie.

Wojna w Ukrainie jako test. Polska oblała?

Wojna w Ukrainie pokazała, jak ważna jest sprawność instytucji państwowych i zdolność do szybkiego działania. Wiceminister obrony narodowej Cezary Tomczyk mówił o tym wprost:

– Sytuacja, która dzieje się na Ukrainie pokazała, że w przypadku zagrożenia przede wszystkim trzeba działać szybko, trzeba działać sprawnie. I dzisiaj wszystkie instytucje państwa, nie tylko w Polsce, ale też na świecie, próbują. W dość krótkim czasie przewartościować się z takiego biurokratycznego molocha na sprawność i na takie podejście wspólne. I to jest oczywiście wyzwanie. Wszyscy to robimy. Deregulacja, zmiany w prawie, zmiany procedur, uproszczenie podejścia.

ikona lupy />
Cezary Tomczyk / MON

Gdy Polska milczy, inni piszą scenariusz

Kryzys polskiej dyplomacji nie ogranicza się tylko do Brukseli czy ONZ. Na forach takich jak Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) również brakuje aktywnego udziału Polski – co przekłada się na utratę wpływów. Dr Bruno Surdel przypomniał o jednym z najbardziej kontrowersyjnych epizodów pandemii COVID-19:

– Brak wspólnej linii zawsze prowadzi do oddania pola innym graczom. Trzeba powiedzieć sobie uczciwie, że nawet WHO, czyli Światowa Organizacja Zdrowia, nie jest jakąś filantropijną organizacją, lecz miejscem wyjątkowo podatnym na polityczne czy biznesowe wpływy oraz narzędziem międzynarodowego nacisku. WHO wspierają filantropii-multimiliarderzy. WHO od lat realizuje też interesy sponsorów m.in. z branży farmaceutycznej i patronów politycznych, w tym z Chin i Rosji. Polityka zdrowotna tych państw jest przecież sprzeczna z dobrze rozumianym interesem Polski i Unii Europejskiej. Szczególnie boleśnie było to widoczne w czasie pandemii COVID-19, kiedy WHO zignorowała ostrzeżenia Tajwanu dot. rosnącej liczby zakażeń w Wuhan, wycinając z dyskusji przedstawiciela Taipei. Dlaczego? Ponieważ WHO nie uznaje Tajwanu za państwo. A dlaczego? Ponieważ Chiny, które w WHO bardzo chcą zająć puste krzesło po Stanach Zjednoczonych, też nie uznają państwowości Tajwanu

Zachodnie demokracje coraz częściej przegrywają walkę o wpływy w organizacjach międzynarodowych. A Polska, zamiast wypełniać lukę, stoi z boku.

Polityczne lewary, które trzeba umieć wykorzystać

W panelu poświęconym polityce unijnej głos zabrał europoseł Adam Jarubas, który podkreślił, że Polska nie może sobie pozwolić na brak czujności w unijnej dyplomacji.

– Zdecydowanie za mało mówimy o czujności w dyplomacji. W Unii Europejskiej zwyciężają ci, którzy są czujni, przygotowani, konsekwentni i którzy potrafią umiejętnie wykorzystać lewary swoich państw do osiągania własnych celów. A naszej dyplomacji zdarzało się dawniej „zaspać” – nie usiąść przy stole albo nie zabrać głosu. Wybór jest trudny, ale znacznie trudniej żyć z wyborami, które podjęli za nas inni,

ikona lupy />
Adam Jarubas / Dziennik Gazeta Prawna

Niestety, w kluczowych momentach Polska często albo nie zabiera głosu, albo robi to zbyt późno. To odbiera nam wiarygodność i zmniejsza siłę przetargową w relacjach międzynarodowych.

„Milczenie to brak wpływu” – mocne podsumowanie seminarium

Podsumowując całe wydarzenie, prowadzący debatę dziennikarz TVP Wojciech Szeląg powiedział:

– Kiedy Polska milczy, inni piszą scenariusz. W organizacjach międzynarodowych milczenie to brak wpływu. Państwo, które chce współkształtować globalny porządek, nie może sobie na to pozwolić. A my wszyscy tutaj chcemy przecież widzieć w Polsce aktywnego gracza