To platforma, która ma ułatwić państwom członkowskim zakupy sprzętu związanego z obroną przeciwlotniczą i przeciwrakietową. Ma także sprawić, że organizacja wspólnych szkoleń będzie łatwiejsza, a założenie jest takie, że później ten sprzęt będzie można zintegrować. Ale ta ostatnia kwestia jest bardzo mało prawdopodobna.

To, jak działa sprawna obrona przeciwrakietowa, można było obserwować w ubiegły weekend, gdy z wystrzelonych przez Iran ponad 300 bezzałogowców, pocisków manewrujących i balistycznych na terytorium Izraela dotarło zaledwie kilka. W uproszczeniu: najpierw pociski przeciwnika trzeba wykryć, później zidentyfikować, zdecydować czym zestrzelić i na końcu użyć tzw. „efektora”, czyli pocisku. By to lepiej zrozumieć, warto sobie uświadomić, że taka obrona ma kilka warstw – pociski czy samoloty przeciwnika mogą być eliminowane naszymi pociskami wystrzelonymi z wyrzutni naziemnych (nie licząc okrętów czy samolotów) o zróżnicowanym zasięgu. W średnim (do 100 km) dominuje na Zachodzie amerykański system Patriot, konkurencją jest francusko – włoski SAMP – T, który jednak ma zaledwie kilku użytkowników. Istnieje więcej systemów o krótkim zasięgu (ok. 20 km), a założenie jest takie, że dzięki ESSI Niemcy będą promowali swój system Iris – T, który sprawdza się na Ukrainie i któremu trudno coś zarzucić. Z kolei w zakresie efektorów dalekiego zasięgu Niemcy właśnie zdecydowali się na zakup izraelskiego systemu Arrow – 3.

Warto jednak pamiętać, że niezależnie od ESSI Polska buduje własną kopułę, czyli wielowarstwowy zintegrowany system obrony powietrznej i przeciwrakietowej, który składa się z programu Wisła, Narew i Pilica plus. Wydamy na nią ponad 150 mld zł. Dwie baterie systemu Patriot już mamy, kolejnych 6 jest zamówionych, podpisaliśmy już także większość umów w programie Narew i Pilica. Ok. 2030 r. w Polsce będziemy mieli jeden z bardziej nowoczesnych systemów obrony przeciwlotniczej i przeciwrakietowej na świecie. ESSI można w tym kontekście traktować jako dodatek i manifestację proeuropejskich ambicji nowego rządu, ale jeśli chodzi o realną obronę polskiego nieba, to nic to nie zmieni. Ale też nie powinno zaszkodzić.

Reklama

Wymiana kadrowa w polskim wojsku

Tymczasem na polskim podwórku bez zbędnego rozgłosu, który towarzyszył deklaracji o ESSI, trwa wymiana kadrowa w Wojsku Polskim. Właśnie ze stanowiskiem dyrektora Departamentu Spraw Zagranicznych w Ministerstwie Obrony Narodowej pożegnał się gen. Bogdan Pidanty. Temu w sumie trudno się dziwić – oficer był jednym z bliższych współpracowników ministra obrony narodowej Mariusza Błaszczaka. Dziwić może styl zwolnienia, który minister Władysław Kosiniak-Kamysz przejął od Antoniego Macierewicza.

Pidanty na spakowanie miał dostać dwie godziny. Podobnie było w przypadku wcześniej zwolnionego szefa Wojskowego Centrum Rekrutacji gen. Mirosława Brysia, który z dnia na dzień dowiedział się, że zmienia miejsce służby z Warszawy na Bydgoszcz. Takie zachowania za Macierewicza były słabe i teraz, już w uśmiechniętej Polsce, też są słabe. Powtarzane przez Kosiniaka słowa o zasypywaniu podziałów tego nie zmienią.
Chwieje się także pozycja szefa Agencji Uzbrojenia – gen. Artura Kuptela, czyli wojskowego odpowiedzialnego za największe zakupy w Wojsku Polskim, także te koreańskie. I choć oczywiście jego ewentualne odejście, AU jak każda organizacja zniesie, to jednak warto się zastanowić czy to nie opóźni kolejnych zakupów uzbrojenia.

Rząd podpisze umowę w Korei Płd.

Jeśli mowa o Korei, to w ten weekend z wycieczką rządową do Republiki Korei wybiorą się wiceminister obrony Paweł Bejda i wiceminister aktywów państwowych Marcin Kulasek. Najpewniej na miejscu podpisana zostanie umowa na 72 systemy artylerii dalekiego zasięgu K-239 Chunmoo, odpowiedniki amerykańskich Himarsów, których wcześniej zamówiliśmy już ponad 200. Tym razem jest to związane także z transferem technologii dla polskiego przemysłu. Co ciekawe, umowa jest już wynegocjowana od ponad 2 miesięcy, ale z bliżej nieokreślonych przyczyn politycy nie byli zainteresowani jej podpisaniem. Być może nie mieli czasu na tygodniowy wyjazd do Korei z powodu kampanii samorządowej.

W najbliższych dniach oczy militarnego światka będę zwrócone jednak nie na Koreę, a na Stany Zjednoczone, gdzie ma być przegłosowany kolejny pakiet pomocy militarnej dla Ukrainy. Jego obecna wartość to ok. 60 mld dolarów. Oprócz Ukraińców, dla których jest to niezbędna kroplówka, by podtrzymać swoje szanse w odpieraniu rosyjskich najeźdźców, ręce może zacierać amerykańska zbrojeniówka. Co najmniej 20 mld dolarów zostanie przeznaczone na uzupełnienie amerykańskiego arsenału, co oznacza, że zdecydowana większość tej kwoty trafi do tamtejszych koncernów zbrojeniowych. To właśnie dzięki tak dużej skali zamówień dziś pięć największych firm zbrojeniowych na świecie pochodzi z Ameryki.
Dla porównania: w środę minister Kosiniak Kamysz uroczyście podpisywał umowę na zakup 7 (słownie: siedmiu) zestawów Bezzałogowych Systemów Powietrznych FlyEye w WB Electronics. Przy takiej skali zamówień nigdy nie zbudujemy w Polsce poważnego przemysłu zbrojeniowego.