W Polsce mamy dość bogate doświadczenia z latającymi w naszej przestrzeni powietrznej, i nawet magicznie znikającymi, rosyjskimi rakietami i dronami. A tu jedną rakietę znajdzie jakiś grzybiarz, a tam znów kolejną wojsko zgubi z radarów – i jakoś życie płynie. Jednak każdego cierpliwość kiedyś się kończy.

Rosjanie wkurzyli 9 państw. Chcą ostrej reakcji

Wyraz temu, że można się wreszcie wkurzyć i powiedzieć, iż ma się dość, aby Rosjanie traktowali naszą przestrzeń powietrzną bardziej frywolnie od tej nad Kremlem, dali w środę przedstawiciele MON dziewięciu państw wschodniej flanki NATO. Zebrawszy się w Bukareszcie, rozmawiali przede wszystkim o tym, że coś trzeba zrobić z wszechobecnymi rosyjskim rakietami i dronami, naruszającymi przestrzeń powietrzną ich państw.

Reklama

- Chcemy, żeby kwestia naruszania natowskiej przestrzeni powietrznej stała się przedmiotem rozmów na następnym spotkaniu ministrów obrony Sojuszu, (…) żeby NATO, biorąc pod uwagę swoje zobowiązania oraz występujące zagrożenia, przedstawiło propozycje działań, które się temu przeciwstawią – powiedział w rozmowie z PAP Paweł Zalewski, wiceminister obrony narodowej.

Nie jest to jednak tylko stanowisko Polski. Rosyjskie drony dały się w ostatnich tygodniach we znaki Rumunom i Łotyszom, a niejednokrotnie kraje te musiały podrywać w powietrze swe myśliwce, byt spróbować namierzyć zbliżające się, niezidentyfikowane obiekty. Teraz dziewięć państw NATO nalega, by Sojusz spojrzał na ten problem, jak na próbę naruszania głównych postanowień traktatu waszyngtońskiego.

- Doktryna NATO mówi o obronie każdego centymetra terytorium, ale to oznacza także obronę przestrzeni powietrznej – mówił polski wiceminister.

Koniec zabawy. Do Rosjan trzeba strzelać

W Polsce dyskusja o tym, czy strzelać do rosyjskich dronów, czy też nie, toczy się od pierwszego przypadku, gdy te naruszyły naszą przestrzeń powietrzną. Wojsko tłumaczy, że nie jest to wcale takie proste, bowiem nawet jak widzi się taki obiekt na radarach, to nie można podjąć decyzji o zestrzeleniu tylko na podstawie tych odczytów. Przynajmniej w czasie pokoju. Dlatego też armia wysyła na miejsce samoloty myśliwskie, aby piloci na własne oczy zobaczyli, cóż takiego wałęsa się po naszym niebie. Gdy ci jednak pojawiają się na miejscu, to albo dron już wylatuje z Polski, albo też w dziwny sposób rozpływa się w chmurach.

I właśnie ta bezradność wkurzyła ministrów obrony. Apelują oni do władz Sojuszu, by wysłać do naszej części Europy specjalistyczne systemy, dedykowane obronie przeciwko dronom.

„Potrzebujemy wspólnej odpowiedzi w ramach NATO na wyzwania stwarzane przez nowe rodzaje broni i technologie, w tym przez zwiększanie zdolności do wykrywania, identyfikowania i, jeśli to konieczne, atakowania obiektów nisko i wolno latających. Co więcej, musimy pracować nad wzmocnieniem ogólnej zintegrowanej obrony powietrznej i przeciwrakietowej NATO (IAMD), w tym poprzez szybkie wdrożenie uzgodnionego modelu rotacyjnego IAMD” – czytamy w komunikacie podsumowującym spotkanie ministrów.