Wydawać by się mogło, że w czasie, gdy tysiące ludzi dziennie ginie na ukraińskim froncie, a miasta zamieniane są w kupy gruzów, Europa zrozumiała, iż wojna to coś, co może zdarzyć się wszędzie. A jednak nie. Lata wygodnego i bogatego życia dają o sobie znać, a przykład idzie z Holandii, której armia natknęła się na przeszkody, jakie mało komu się śniły.
Armia Holandii nie ma gdzie ćwiczyć
Holandia, podobnie jak wiele innych europejskich państw, przez blisko 30 lat skutecznie się rozbrajała, żyjąc w błogim przeświadczeniu, iż czasy wojen i konfliktów mamy już za sobą, a mrożące krew w żyłach obrazki będzie się oglądać jedynie na ekranach telewizorów podczas relacji z odległych państw afrykańskich. Gdy jednak Rosja napadła w 2022 roku na Ukrainę, władze Holandii zmieniły kurs, zaczynając się zbroić i rozbudowywać armię, a w ciągu kilku lat jej budżet obronny wzrosnąć ma dwukrotnie, osiągając poziom 24 mld euro. Szybko jednak okazało się, że rozbudowująca się armia nie ma gdzie ćwiczyć, bowiem poligony oraz koszary z czasów zimnej wojny przekształcono na użytek cywilny.
- Potrzeba więcej terenu i więcej obiektów do ćwiczeń, a to jest problem, ponieważ wiele z nich całkowicie zniknęło, nie nadaje się już do użytku. Wszystkie rzeczy, które były możliwe w czasie zimnej wojny, nie są już możliwe – mówi portalowi Defence News Dick Zandee, starszy pracownik naukowy holenderskiego think tanku Clingendael Institute.
Wojsko oraz sekretarz obrony Holandii wyruszyli zatem w teren, aby znaleźć dodatkowe miejsca na poligony, składy amunicji, czy koszary, ale natknęły się na opór społeczeństwa. I to tego samego, które w badaniach opinii publicznej w większości popiera wzrost wydatków na obronność. Podejście jednak się zmienia, gdy wojskowe potrzeby pukają do konkretnych drzwi.
„Zaniepokojeni uczestnicy to między innymi właściciel kempingu, który martwił się, że hałaśliwe F-35 nad głowami zaszkodzą firmom, i właścicielom domów, którzy znaleźli swoją nieruchomość zaznaczoną na mapie czerwonym okręgiem wskazującym plany składowania amunicji” – pisze Defence News.
Kwiatek ważniejszy od poligonu
Podobnych przypadków i protestów pojawiło się ponad 2 tys., ale prawdziwy sprzeciw pojawił się, gdy służby specjalne Holandii chciały na pewnych bagnach wybudować poligon, gdzie mogłyby ćwiczyć desanty w trudnych warunkach. Od razu zjawił się nadzorca terenu, grupa ochrony przyrody Natuurmonumenten, która wprost zapowiedziała, że nie chce wpuścić wojska tam, gdzie rosną... rzadkie storczyki. Podobnych problemów są dziesiątki, a wojsko natyka się na nie na każdym kroku.
„W Holandii bunkry amunicyjne zamieniono na magazyny dojrzewającego sera, koszary przeznaczono na cele takie jak ośrodki medyczne lub zburzono, aby zbudować mieszkania. Nowe przepisy dotyczące takich kwestii, jak zanieczyszczenie hałasem i ochrona środowiska, postawiły przeszkody w wojskowym użytkowaniu gruntów” – pisze Defense News.
Sytuacja jest tak niewesoła, że holenderskie wojsko już teraz 60 proc. godzin szkoleniowych zmuszone jest spędzać na poligonach poza granicami kraju. W przypadku lotników też nie jest ciekawie i 40 proc. czas muszą się szkolić w innych państwach, by nie zakłócać spokoju mieszkańców. Gdy armia wyraziła chęć zorganizowania w prowincji South Holland obszarów do ćwiczeń desantu morskiego i poligonu do ćwiczeń z materiałami wybuchowymi, natknęła się na sprzeciw władz lokalnych.
„Władze prowincji nieprzychylnie odniosły się do tych planów, powołując się na własne trudności ze znalezieniem miejsca na nowe domy lub wykorzystanie odnawialnych źródeł energii, a także na potencjalne zakłócenia spowodowane nisko latającymi śmigłowcami, nieodwracalne szkody spowodowane kopaniem rowów na terenach naturalnych i zwiększone ryzyko pożarów lasów, spowodowane działaniami obronnymi w połączeniu ze zmianami klimatu” – informują dziennikarze.
Problemem jest nawet kopanie ziemnych umocnień na istniejących już poligonach, a każda ingerencja obwarowana jest ekologicznymi przepisami. W ocenie ekspertów z Defense News, „dotarcie na poligon z łopatą jest praktycznie niemożliwe”. Mimo tych problemów, władze Holandii starają się znaleźć dodatkowe miejsca w których ich armia mogłaby szkolić swe umiejętności, mimo iż dwie trzecie terenów należących do tamtejszego ministerstwa obrony, to obszary chronione, bądź mające status rezerwatów przyrody.