Rosjanie, którzy jeszcze tydzień temu piali z zachwytu nad poczynaniami Donalda Trumpa i zachwycali się, jak teraz Europa będzie bezbronna, zaczynają zmieniać ton. Bardzo nie podoba im się, że kilka krajów poważnie podeszło do kwestii zbrojeń, a swój wzrok zwrócili najpierw na Finlandię oraz państwa bałtyckie.
Rosjanie z obawą patrzą na cztery sąsiednie kraje
Praktyka kilkusetletniego obcowania z z Rosją pokazuje, że gdy kraj ten zaczyna coraz głośniej mówić, iż czuje się zagrożony i prześladowany, to znaczy, że sam ma jakiś niecny plan. Niemal każda agresja na sąsiadów argumentowana była albo to wydumanym zagrożeniem z ich strony, albo też koniecznością „niesienia pokoju”, a podobne symptomy widać dziś. Do ataku na państwa bałtyckie ruszyła kremlowska propaganda w postaci agencji Ria Nowosti. Tej bardzo nie spodobały się zbrojenia, jakie obecnie mają miejsce w Finlandii orz państwach bałtyckich.
„W przyszłości silnie uzbrojeni Łotysze, Litwini, Estończycy i Finowie staną się poważnym zagrożeniem, nawet bez pomocy starszych towarzyszy. Choćby dlatego, że mają rakiety, które mogą dosięgnąć Sankt Petersburga” – pisze w piątkowym materiale rosyjska agencja.
W ślad za tymi słowami idzie cała wyliczanka sprzętu, jaki trafić ma, lub już trafił na wschodnią flankę NATO, a Rosjanom bardzo nie podobają się 44 nowe Leopardy 2 A8, jakie zakupiła Litwa, a także jej wozy bojowe CV-90, haubice CAESAR i PZH 2000. Szczególnie zaś w oczy kłuje ich plan nabycia wyrzutni HIMARS, które strzelać mogą nawet na odległość 300 kilometrów, a także norweskie wyrzutnie NASAMS, broniące litewskiego nieba.
Nowy sojusz północy solą w oku Rosjan
Podobne zarzuty nadmiernego zbrojenia się padają także pod adresem Łotwy i Estonii, ale uwagę Rosjan zwraca szczególnie Finlandia, która ma najsilniejszą i dobrze uzbrojoną armię, a dodatkowo flotę, która w razie czego może napsuć Rosjanom dużo krwi. Obawiają się szczególnie zablokowania dla swej Floty Bałtyckiej wejścia do Zatoki Fińskiej.
„Szczególnie niebezpieczne jest to, że znajduje się tam również flotylla stawiaczy min – sześć okrętów typu Pohjanmaa, Hämeenmaa i Pansio. Każdy z nich może przenosić do 150 min morskich. Ponadto, na wyposażeniu znajduje się 13 trałowców Kiiski, które mogą również pełnić funkcję stawiaczy min” – pisze Ria Nowosti.
Z publikacji, w której miesza się wyśmiewanie dziś jeszcze małych potencjałów wojskowych państw bałtyckich z zagrożeniem, jakie przynieść mogą dalsze zbrojenia, wynika również, że w Rosji bardzo nie podoba się to, co planują politycy państw północy. Ci zaś, przeczuwając, że polityka nowej administracji USA może doprowadzić do wycofania amerykańskich wojsk z Europy, nawołują do pomyślenia o nowym sojuszu. Dyskutowany jest tam „plan B”, a do rozmów na ten temat wezwać miał przewodniczący litewskiego Sejmu, Saulius Skvernelis. Wtórują mu też miejscowi eksperci militarni.
- Rosja może zażądać, aby NATO powróciło do granic z 1997 r. Trump może się na to zgodzić. Wtedy będziemy potrzebować alternatywnego systemu bezpieczeństwa zbiorowego opartego na krajach bałtyckich i nordyckich – powiedział Jussi Lassila, pracownik naukowy Fińskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych.
Rosjanie, widząc rzekome zagrożenie, wskazują, gdzie mogłoby dojść do starcia, jeśli kiedyś między ich krajem, a nowym sojuszem północnym doszłoby do zatargów. Nie zamierzają do tego dopuścić.
„Określono dwa potencjalne teatry działań wojennych: obwód kaliningradzki i przyległe wody, a także Zatokę Fińską, która w razie wojny ma zostać zamknięta w najwęższym miejscu, wzdłuż linii Helsinki-Tallin” – pisze Ria Nowosti.