Może się to wydawać nieprawdopodobne, ale najbardziej wojownicze bańki medialne w Polsce, oddalone od siebie dotąd niczym Merkury i Neptun, po ostatnich wyborach do Europarlamentu oddaliły się jeszcze bardziej i leżą teraz w dwóch różnych układach pozasłonecznych. W obu jestem epatowany tą samą mapą Polski, z regionami zaznaczonymi na czerwono i niebiesko, ale kosmicznie odmiennymi interpretacjami.
W niebieskiej bańce czytam, że Czerwoni to komuniści (już nawet nie krypto), zdrajcy Polski, zwolennicy Eurokołchozu narzucającego swoje lewackie „łady” i promotorzy niemiecko-francuskiej dyktatury.
W czerwonej bańce czytam, ze Niebiescy to komuniści dążący do odtworzenia systemu rodem z PRL-u, przygłupy i onuce Kremla, „zrusyfikowani mieszkańcy ziem wschodnich, których od 120 lat nie udało się zrepolonizować”.
Ciekawe, że opinie powyższe wygłaszają ludzie na pierwszy rzut oka bardzo podobni, wykształceni, w garniturach i pod krawatem, który wedle teorii słynnych Stanisławów - Barei i Tyma, winien być atrybutem osób nieawanturujących się. A jednak mamy tutaj awanturę – i odlot. Co ewidentnie nie sprzyja utrzymywaniu kontaktu z rzeczywistością.
Dowody - poniżej. Wnioski na końcu.
Największe miasta to anty-PiS
Niebiesko-czerwony podział Polski zasadniczo komplikują stolice województw, gdzie PiS od zawsze ma pod górkę. Natomiast w Polsce powiatowej, niezależnie od regionu, KO dostaje łupnia, a w najlepszym razie wygrywa z nieimponującą przewagą. Rzeszów głosuje inaczej niż reszta Podkarpacia, Białystok inaczej niż reszta Podlasia, Kraków inaczej niż reszta Małopolski, a z drugiej strony powiatowe Mazowsze przejawia preferencje zasadniczo inne niż Warszawa z przyległościami.
Sami zobaczcie ranking poparcia dla KO i głównych rywalek w miastach wojewódzkich:
- Toruń: KO - 54,70 proc., PiS – 25,42 proc.
- Opole: KO – 54,40 proc., PiS – 20,06 proc.
- Bydgoszcz: KO - 53,08 proc., PiS – 25,78 proc.
- Olsztyn: KO - 52,05 proc., PiS – 23,96 proc.
- Poznań: KO - 51,30 proc., PiS – 17,68 proc. (Lewica 12,69 proc.)
- Gdańsk: KO - 51,06 proc., PiS – 28,07 proc. (Sopot 62,22 do 10,53)
- Katowice: KO – 50,42 proc., PiS – 26,23 proc.
- Zielona Góra – KO – 49,88 proc., PiS – 21,93 proc. (Lewica – 13,26)
- Warszawa: KO – 48,25 proc., PiS – 21,38 proc. (Lewica – 11,98 proc.)
- Szczecin: KO – 47,97 proc., PiS – 25,49 proc. (Lewica 10,58)
- Gorzów Wielkopolski – KO – 47,39 proc., PiS – 29,63 proc. (Lewica 10,38)
- Wrocław: KO – 45,73 proc., PiS – 22,64 proc. (Lewica 14,32)
- Łódź: KO – 45,2 proc., PiS 24,54 proc. (Lewica 16,35)
- Kraków: KO – 42,84 proc., PiS – 25,29 proc. (Konfederacja – 12,68 proc.)
- Lublin: KO – 41,59 proc., PiS – 34,47 proc. (Konfederacja 12,44 proc.)
- Rzeszów: KO - 40,88 proc., PiS - 34,20 proc. (Konfederacja - 14,12 proc.)
- Białystok: KO - 40,45 proc., PiS - 32,88 proc. (Konfederacja 12,3 proc.)
- Kielce: PiS – 34,50 proc., KO- 34,33 proc. (TD - 13,25 proc.)
Kielce są zatem jedynym miastem wojewódzkim, w którym PiS minimalnie wygrał z KO, w pozostałych różnica w liczbie głosów na KO i PiS jest wyraźna, a czasem wręcz miażdżąca, jak w Opolu, Toruniu, Opolu, Bydgoszczy, Olsztynie czy Poznaniu (gdzie KO zdobyła ponad połowę głosów, a PiS poniżej 20 proc.). Generalnie KO wygrała w stolicach województw z PiS 2 do 1. Warto dodać, że w metropoliach wyraźnie lepszy wynik niż gdziekolwiek osiągnęła Lewica.
Ale Polska powiatowa pozostała bastionem PiS.
Niebieskie regiony PiS? Tak, ale bez stolic
Zobaczcie teraz, jak stolice regionów niebieskich, czyli takich, w których od lat wygrywa PiS, głosowały w wyborach europejskich na tle całych województw.
Kraków i Małopolska
Małopolska: PiS – 43,1 proc, KO – 29,02 proc., Konfederacja – 14,66 proc., TD – 7,08 proc., Lewica – 4,75 proc.
Kraków: KO – 42,84 proc., PiS – 25,29 proc., Konfederacja – 12,68 proc., Lewica – 10,30 proc, TD – 7,48 proc.
KO pokonała PiS także w Tarnowie, Zakopanem, Chrzanowie czy Oświęcimiu, ale wyraźnie przegrała w Nowym Sączu i Bochni.
Podkarpacie i Rzeszów
Podkarpacie: PiS - 52,87 proc, KO - 23,73 proc., Konfederacja - 15,23 proc., Trzecia Droga - 4,71 proc., Lewica - 2,07 proc.
Rzeszów: KO - 40,88 proc., PiS - 34,20 proc., Konfederacja - 14,12 proc., Trzecia Droga - 5,10 proc., Lewica - 3,97 proc.
KO minimalnie wygrała także w Krośnie (40,7 do 39,7) i Przemyślu (39,7 do 38,4), a wyraźnie w Tarnobrzegu (43 do 38). W Jarosławiu wygrał… Jarosław (45 do 33 dla PiS).
Najlepszy wynik uzyskał lider listy PiS, Daniel Obajtek - 171 689 głosów.
Lubelskie i Lublin
Lubelskie: PiS – 47,16 proc. KO – 26 proc., Konfederacja – 15,11 proc., TD – 6,95 proc., Lewica - 3,29 proc.
Lublin: KO – 41,59 proc., PiS – 34,47 proc., Konfederacja – 12,44 proc., TD – 5,34 proc. i Lewica – 4,83 proc.
Marta Wcisło (Koalicja Obywatelska) w Lublinie zdobyła 32 455 głosów (27,96 procent ogółu), w całym regionie - 109 707.
Mariusz Kamiński (Prawo i Sprawiedliwość) zdobył w Lublinie zaledwie 15 857 głosów (13,66 procent ogółu), ale w całym regionie 113 528.
PiS wygrało także w Białej Podlaskiej (43,79 do 37,26) i Zamościu (40,49 do 29,73), w Chełmie padł niemal remis (PiS dostało o zaledwie 60 głosów więcej).
Świętokrzyskie i Kielce
Świętokrzyskie: z miażdżącą przewagą zwyciężyło PiS – 47,02 proc., przed KO – 20,45 proc., TD - 14,24 proc., Konfederacją – 12,5 proc. i Lewicą - 4,65 proc.
Kielce: padł niemal remis - PiS dostało o… 113 głosów więcej i wygrało z KO: 34,50 do 34,33 proc., TD uzyskała 13,25 proc. (to był zawsze teren Ludowców), Konfederacja – 10,25 proc., Lewica – 6,68 proc.
PiS wygrało też zdecydowanie w Busku Zdrój, Skarżysku Kamiennej, Sandomierzu, Starachowicach, Jędrzejowie czy Włoszczowie.
Podlaskie i Białystok
Podlasie: zdecydowanie wygrało PiS – 42,09 proc. przed KO – 29,35 proc., Konfederacją – 14,59 proc., TD – 9,57 proc. i Lewicą – 2,88 proc.
Białymstok: zwyciężyła KO - 40,45 proc., przed PiS - 32,88 proc., Konfederacją - 12,3 proc., Trzecią Drogą - 8,72 proc. i Lewicą - 4,14 proc.
PiS wygrał z KO miażdżącą przewagą w Łomży (45,55 do 30,68), natomiast w Suwałkach lekką przewagę uzyskała KO (39,20 do 37,89 proc.). Co ciekawe, KO rozniosła PiS w Hajnówce (miasto): 41,6 do 22,4 proc. TD miała tu wynik zbliżony do Konfederacji (13,2 wobec 13,27). Bardzo podobnie wyglądało to w Białowieży.
Łódzkie i Łódź
Łódzkie: PiS – 38,6 proc., KO – 33,29 proc., Konfederacja – 10,96 proc., Lewica – 9,93 proc. i TD – 5,91 proc.
Łódź: KO – 45,2 proc., PiS - 24,54 proc., Lewica – 16,35 proc., Konfederacja – 8,47 proc. i TD – 4,30 proc.
PiS wygrało w Piotrkowie Trybunalskim i Bełchatowie, a KO w Skierniewicach i Zgierzu.
Warszawa i Mazowsze
Mazowsze: wprawdzie KO wygrała tu z PiS 36,94 do 34,14 proc., ale zawdzięcza to miażdżącej przewadze w samej Warszawie i okolicy, poza nią górowało PiS (z wyjątkiem Płocka). W regionie Konfederacja zdobyła 12 proc., TD – 7,90 proc., Lewica – 7,45 proc.
Warszawa: KO – 48,25 proc., PiS – 21,38 proc., Lewica – 11,98 proc., Konfederacja - 10,16 proc, TD – 7,00 proc.
KO wygrała też wyraźnie (43:34) w Płocku, natomiast PiS – w Ostrołęce, Siedlcach i Radomiu.
Wykształcenie wyborcy a poglądy
Kolejnym czynnikiem totalnie zaburzającym niebiesko-czerwoną mapę Polski jest wykształcenie wyborców. We wszystkich regionach ci z podstawowym i zasadniczym zawodowym głosowali w zdecydowanej większości na PiS, a ci z wyższym – raczej na Koalicję Obywatelską, ale w tym przypadku nie była to – mimo sporej przewagi – większość.
W szczegółach wyglądało to tak:
Wyborcy z wykształceniem podstawowym: PiS - 59,5 proc., KO - 20,5 proc., Konfederacja - 9,5 proc., Trzecią Droga - 6 proc., Lewica - 3,2 proc.
Wyborcy z wykształceniem zasadniczym zawodowym: PiS - 55,9 proc., KO - 25,3 proc., Konfederacja – 9 proc. , TD - 6,4 proc., Lewica - 2,4 proc.
Wyborcy z wykształceniem pomaturalnym: KO - 37,6 proc., PiS - 34,4 proc., Konfederacja -13,1 proc., TD - 7,9 proc., Lewica - 5,8 proc.
Wyborcy z wykształceniem wyższym (od licencjatu wzwyż): KO - 46,1 proc., PiS - 20,8 proc., Konfederacja - 12,5 proc., Lewica - 9,7 proc., TD - 9,5 proc.
Trzeba zastrzec, że są to dane z exit poll (Ipsos), w którym zawyżona została przewaga PO nad PiS.
Jak wybierają przedsiębiorcy, pracownicy, emeryci
Trzecim czynnikiem zaburzającym niebiesko-czerwony podział jest przynależność do grup zawodowych i ekonomicznych. Wedle exit poll w ostatnich wyborach samorządowych (w europejskich nie monitorowano tej kwestii) wyglądało to tak:
Przedsiębiorcy (właściciele i współwłaściciele firm): KO - 39,5 proc., PiS -22,7 proc., TD - 15 proc.
Menedżerowie wyższego szczebla (dyrektorzy, kierownicy) i specjaliści: KO - 39,1 proc., PiS - 21 proc., TD - 15,7 proc.
Uczniowie i studenci: KO - 28,9, TD - 18,1 proc., PiS - 17,9 proc.
Pracownicy administracji lub usług: KO - 31,8 proc., PiS- 27,9 proc., TD - 16,9 proc.
Rolnicy i ich bliscy: PiS - 57,3 proc. , TD - 15,1 proc., KO - 9,6 proc.
Emeryci i renciści: PiS - 42,6 proc., KO - 36,2 proc., TD - 8,7 proc.
Bezrobotni: PiS 42,5 proc., KO - 21,9 proc., TD - 11,6 proc.
W tych statystykach rzuca się w oczy brak Konfederacji, dla której wybory samorządowe są najtrudniejsze (bo zamieniły się w znacznej mierze w plebiscyt, w którym preferowane są dwa największe ugrupowania), a która w wyborach europejskich okazała się być trzecią siłą –głównie za sprawą niskiej frekwencji i względnie dużej mobilizacji młodych, a przede wszystkim dlatego, że miała tutaj ewidentnie swoje tematy: ugrupowanie to buduje swą tożsamość na kontestowaniu UE, straszeniu migrantami oraz banalnie prostych hasłach gospodarczych i społecznych (w wyborach samorządowych politycy Konfederacji też próbowali mówić właśnie o tym, bo o samorządności nie mają zazwyczaj bladego pojęcia).
Wiek wyborców: gimbaza kontra seniorzy
Tak doszliśmy do czwartego czynnika zaburzającego niebiesko-czerwony podział - wieku wyborców. W wyborach europejskich zadziałał tak:
- 18 – 29 lat: Konfederacja - 30,1 proc. , KO - 25,8 proc., PiS - 5,3 proc., Lewica - 15,1, TD - 11,7 proc.
- 30 – 39 lat: KO - 32,6 proc., Konfederacja - 22,3 proc., PiS - 22,2 proc., TD - 11,4 proc., Lewica - 9,4 proc.
- 40 - 49 lat: KO - 40,9 proc., PiS - 27,7 proc., Konfederacja - 13 proc., TD - 9,9 proc., Lewica - 6,9 proc.
- 50 - 59 lat: KO - 40,5 proc., PiS - 37,4 proc., Konfederacja - 9 proc., TD - 7,9 proc. i Lewica - 4,3 proc.
- Powyżej 60 lat: PiS - 43,4 proc., KO - 42,1 proc., TD - 5,4 proc., Lewica - 4,6 proc., Konfederacja - 3,9 proc.
Wynik ten jest bardzo ciekawy i wcale nie taki jednoznaczny. Konfa wygrała wśród młodych, bo skutecznie upowszechnia wspomniane nośne i proste hasła na Tik Toku i w innych gimbazowych mediach społecznościowych, ale trudno to nazwać triumfem. Łącznie eurosceptycy (licząc PiS) pozyskali nieco ponad jedną trzecią najmłodszych wyborców, dwie trzecie dwudziestolatków zaufało partiom wyraźnie proeuropejskim, a Lewica zmiażdżyła PiS niemal 3 do 1. Jednocześnie radykalnie stopniała – gigantyczna jeszcze pół roku temu – przewaga PiS w grupie emerytów.
Z drugiej strony: preferencje młodych, zwłaszcza w kontekście sukcesów skrajnej antyunijnej prawicy we Francji i w Niemczech oraz innych krajach, nie mogą być przemilczane i pozostać bez reakcji.
Wnioski dla politycznych elit
Pogarda wobec przeciwników politycznych, a zwłaszcza ich wyborców, jest czymś ohydnym, a mimo to, a może właśnie dlatego, stała się w ostatniej dekadzie w Polsce (i nie tylko) podstawowym narzędziem uprawiania polityki. Zaprowadziło nas to w ślepą uliczkę: skoro w ostatnich wyborach na KO i jej koalicjantów głosowali wyłącznie „lewacy, zdrajcy ojczyzny, zwolennicy niemiecko-francuskiego ładu”, zaś na PiS „przygłupy, ruskie onuce, tubylcy ze zrusyfikowanych ziem wschodnich, których od 120 lat nie udało się zrepolonizować” – to o czym możemy między sobą rozmawiać? Jaką wspólnotę budować i przy pomocy jakich narzędzi? Cepem nie wymurujemy domu.
Oczywiście, nawet sami autorzy czerwono-niebieskiego przekazu doskonale wiedzą, że jest on fałszywy i skrajnie krzywdzący. Ale on ma być właśnie taki. Ma krzywdzić. Ma potęgować pogardę – po to, by podtrzymać temperaturę sporów i pogłębiać przepaści podziałów.
A ja zapytam moich przyjaciół z wielkich miast: czy mój przyjaciel z Podkarpacia, spoza Rzeszowa, jest tak ciemny, że nie chce zdrowej żywności, a wokół siebie soczystej zieleni, czystego powietrza i wygody? Nie pragnie np. ogrzewać domu pompą ciepła zasilaną darmowym prądem z paneli PV i przydomowego magazynu energii zamiast palić węglem lub drewnem?
Czy mieszkaniec Kielc lub Skarżyska Kamiennej pogardzi komfortowym elektrycznym samochodem o 500-kilometrowym zasięgu i błyskawicznym ładowaniu z przydomowej ładowarki, w której prąd jest zielony i za darmo, albo z publicznej, w której prąd jest za półdarmo? Ależ on jest za tym wszystkim!
Z badań przeprowadzonych w zeszłym roku przez Deloitte w krajach Europy wynika jasno, że np. w obszarze szeroko pojętej motoryzacji Polska powiatowa nie różni się w sferze marzeń i oczekiwań od tej wielkomiejskiej. Ale polskie i Europejskie elity, „promując” Zielony Ład, głównie straszyły dotąd mieszkańców tej Polski zakazami, wyśrubowanymi normami i kosztami nie do uniesienia dla przeciętnego śmiertelnika. Owszem, coś tam się mówi o programach wsparcia, o dotacjach. Ale po pierwsze nie ma pieniędzy (a od nich powinno się zacząć tę promocję!), a po drugie – nikt przekonująco nie tłumaczy, po co to wszystko.
Najgłośniej słychać przekaz Zielonych, że my, Europejczycy, mamy chronić klimat i przyrodę. No, ale po pierwsze – Chińczycy i Hindusi, których jest sumie siedem razy więcej niż wszystkich mieszkańców UE i 85 razy więcej niż Polek i Polaków, delikatnie mówiąc – nie robią tego w tempie unijnym (wystarczy spojrzeć na miliardy ton spalanego węgla i poziom emisji), a po drugie – promując szczytne cele - warto pamiętać o realiach.
Np. takich (sporo już jesteśmy przy motoryzacji):
- W Polsce rejestruje się rocznie ok. pół miliona samochodów nowych i 3 mln używanych
- Nowe samochody są kupowane głównie przez firmy, a ich średnia cena wynosi 180 tys. zł – w kraju, w którym przeciętny pracownik sektora przedsiębiorstw (bez mikro) zarabia 5,5 tys. zł na rękę, a w mikrofirmach, dominujących w Polsce powiatowej, poniżej 4 tys. zł na rękę; emeryci dostają poniżej 3 tys. zł na rękę; i trzeba pamiętać, że wszystkie te wartości są zawyżone przez Warszawę i Kraków - ze średnią w sektorze przedsiębiorstw przewyższającą od dawna 10 tys. zł.
- Wśród klientów planujących zakup auta nowego 30 proc. preferuje auta poniżej 50 tys. zł (których już nie ma), a ponad trzy czwarte – poniżej 100 tys. zł.
- Auta elektryczne są wyraźnie droższe od swych spalinowych odpowiedników. Typową dziś cenę za elektryka lub PHEV (250 tys. zł) gotowych jest zapłacić 6 proc. polskich klientów; są to głównie firmy.
- Średnia cena auta używanego w Polsce wynosi ok. 30 tys. zł.
Można doceniać walory aut elektrycznych, ale trudno nie zauważyć, że w opisanych realiach nie będą się sprzedawać jak świeże bułeczki. Zwłaszcza że nasza infrastruktura (stacje ładowania) dramatycznie ustępuje zachodniej, a w Polsce powiatowej w praktyce nie istnieje.
Z tych absolutnie prozaicznych powodów „promowanie” Zielonego Ładu w motoryzacji hasłem, że auta spalinowe zostaną wkrótce zakazane (w Norwegii nie będzie można ich zarejestrować już w 2025 r.), a starszymi modelami nie będzie można niebawem wjechać do centrów największych polskich miast, po prostu zabiło ten projekt w dotychczasowej formie – i trzeba go wymyślić na nowo, zaczynając od tego, od czego zawsze trzeba było zacząć – od zjednywania do tych zmian ludzi. Czyli od korzyści, jakie oni odniosą.
Zjednywać trzeba przede wszystkim tych z „wrogiej” bańki medialnej. Podstawowy wniosek, jaki europejskie – w tym polskie – elity powinny wyciągnąć z ostatnich wyborów do PE, brzmi: arogancja i pogarda elit, ich oderwanie od ludu, napędza populizmy i ekstremizmy i wiedzie nas wszystkich do nieszczęścia.
Eurosceptycyzm rodzi się i tężeje ze strachu potęgowanego przez populistów. Nie ma się co z nimi naparzać w błocie. Trzeba im odebrać argumenty.