Kiedy pisze się o wielkich artystach, zazwyczaj ujmuje się ich życie w porządku chronologicznym - startując od narodzin. Ale w wypadku Yukio Mishimy rzecz ma się inaczej. „Gdy ktoś zabiera się za Mishimę, pierwszą japońską gwiazdę literacką światowej rangi, prawie zawsze zaczyna od jego śmierci - pisze jeden z biografów słynnego Japończyka Damian Flanagan (Damian Flanagan, „Yukio Mishima”, Reaktion Books 2014). - Z Mishimą jest bowiem tak, jakby bieg czasu został odwrócony i cofnięty, zaś ostatni, dramatyczny dzień stanowił nie tylko podsumowanie jego życia, lecz także był momentem, w którym historia Mishimy osiąga apogeum i, w orgii krwi, wpada w cykl wiecznego odrodzenia”.
ikona lupy />
John Nathan, „Mishima. Życie”, przeł. Maciej Froński, PIW, Warszawa 2022 / nieznane
Cóż wydarzyło się 25 listopada 1970 r. w tokijskiej dzielnicy Ichigaya? Tuż przed godz. 11 rano Mishima z czterema członkami swojej prywatnej bojówki, Stowarzyszenia Tarcz, zjawił się z zapowiedzianą wizytą w kwaterze głównej Lądowych Sił Samoobrony (Japońskie Siły Samoobrony - armia japońska, formalnie, ze względu na pacyfistyczne zapisy w tamtejszej powojennej konstytucji, niebędąca wojskiem). Zaprowadzono ich do biura komendanta, gen. Masudy. Siły Samoobrony, trzeba dodać, odnosiły się życzliwie do paramilitarnej działalności Mishimy - do tego stopnia, że pozwalano ćwiczyć studenterii ze Stowarzyszenia Tarcz (i samemu Mishimie) razem z regularnymi oddziałami. Mishima był w mundurze, który zresztą sam zaprojektował, i z samurajskim mieczem u boku. Kurtuazyjna rozmowa z generałem szybko się skończyła: bojówkarze obezwładnili, związali i zakneblowali Masudę, od tego momentu był zakładnikiem. Napastnicy, grożąc zgładzeniem komendanta, przedstawili żądania. Chcieli, by do południa całą Dywizję Wschodnią Sił Samoobrony zebrano przed budynkiem kwatery głównej - żołnierze mieli w ciszy wysłuchać mowy Mishimy. Życzyli sobie również, by przed przemówieniem przewieziono na miejsce wydarzeń pozostałych prawie stu członków Stowarzyszenia Tarcz. Kolejne żądanie dotyczyło niepodejmowania przez wojsko żadnej akcji interwencyjnej między godz. 11 a 13.10. „Na wypadek, gdyby im jednak przeszkodzono - relacjonuje John Nathan, autor książki «Mishima. Życie» - Mishima obiecywał zabić komendanta na miejscu i popełnić seppuku. Mniej więcej dziesięć minut zajęło oficerowi dowodzącemu uznanie, że Mishima mówi poważnie”.
Punktualnie w południe Mishima - stojąc na balkonie biura komendanta - rozpoczął przemówienie skierowane do 800 mocno wkurzonych ludzi zgromadzonych dziesięć metrów poniżej, na placu przed budynkiem. Prawie nie było go słychać: nad jego głową latały policyjne helikoptery, zakrzykiwano go drwiącymi komentarzami. „Mishima przeleciał przez treść manifestu w ochrypłej salwie retorycznego krzyku, co chwila spoglądając na zegarek - pisze Nathan. - Miał zamiar przemawiać przez trzydzieści minut, lecz po siedmiu uznał, że nie ma sensu kontynuować. Przeskoczył do końcowego apelu do żołnierzy, by połączyli się z nim i jego towarzyszami w śmierci, a hałas zagłuszył frazy, które wywrzeszczał: «Dosyć czekania», (...) «powstańcie i zgińcie», «prawdziwi mężczyźni i samuraje». Oczywiście nie było żadnej odpowiedzi, nawet szydercze okrzyki nie stały się głośniejsze. Mishima dał znać Moricie (współtowarzyszowi z bojówki - red.), który do niego podszedł. Trzy razy krzyknęli: «Tennō Heika banzai!» (Niech żyje Jego Cesarska Mość!), po czym gwałtownie się wycofali. Równie gwałtownie uciszył się tłum pod balkonem”.
Reklama
Powróciwszy do gabinetu komendanta, Mishima rozpoczął przygotowania do popełnienia rytualnego samobójstwa. Ćwiczył to, rzec można, na sucho, wielokrotnie - pozował półnago do zdjęć z krótkim mieczem tantō wycelowanym w lewą stronę brzucha, odegrał nawet seppuku (w ekstatycznie naturalistycznej konwencji) we własnym filmie, nakręconym w 1966 r. na podstawie opowiadania „Umiłowanie ojczyzny”: jest w nim oficerem, który musi się zabić, by uratować swój honor - w innym wypadku zmuszono by go do wystąpienia przeciw przyjaciołom. Opowiadanie zresztą jest niesamowite i druzgocące - można je przeczytać w polskiej wersji w przekładzie Henryka Lipszyca (w zbiorze „Zimny płomień”, Świat Książki, Warszawa 2008).
ikona lupy />
Yukio Mishima, „Słońce i stal”, przeł. Maciej Piotr Komorowski, PIW, Warszawa 2022 / nieznane