Na zdjęciu widać ich pięciu. To kolejno Stanisław Jankowski „Agaton”, Witold Ambrożewicz „Witek”, Kazimierz Piechotka „Jacek”, Leon Putowski „Pakulski” i Wojciech Bernatowicz „Marek”. Szósty, Stefan Bałuk „Kubuś”, stał po drugiej stronie obiektywu. Zaledwie kilka godzin wcześniej wyszli z Woli w stronę Śródmieścia. Mieli zobaczyć, jak tam wygląda powstanie.

Po latach dowodzący patrolem Jankowski zapisał, że „miasto było już wyraźnie zróżnicowane”. Na początku widzieli liczne ślady bombardowań. Mijali „rozprute domy z kolorowymi przekrojami mieszkań zawieszonych wysoko na tle nieba. Na piątym piętrze błyszczy w słońcu wanna, jakby nie wiedziała, że reszty stropu, mieszkania i domu już nie ma”. Ruiny były jeszcze świeże, nieprzemieszane. Można było rozpoznać elementy budynków i ich zawartości. Im dalej szli, tym zniszczeń było mniej. „Całe odcinki ulic jeszcze nietknięte. Zadziwia liczba wywieszonych biało-czerwonych flag. Jedne wyraźnie nowe, zrobione wczoraj, inne czekały pięć lat”.

Idąc przed siebie, doświadczali różnych obliczy miasta. To normalne, że im metropolia większa, tym bardziej jest zróżnicowana. Ale tutaj dochodził jeszcze element – jak pisał Kazimierz Wyka – ludzkiego spustoszenia i zła równego siłom przyrody, czyli bombardowań, ostrzałów artyleryjskich i celowych podpaleń. Kolejne dni wprowadzały coraz mocniejsze podziały między dzielnicami. W końcu jednak różnice te zostały dosłownie zasypane gruzami domów, kościołów, szpitali, szkół i fabryk.

Tadeusz Mikulski, historyk literatury, pisał o zagładzie trzech miast. „Pierwsze poległy uliczki staromiejskie. Szerokim i Wąskim Dunajem płynął ogień niemiecki, krusząc kamieniczki mieszczańskie i osaczając ludzi, Krzywym Kołem dotarł do Rynku. (…) Tak poległo miasto Zygmunta Trzeciego”. Po nim były miasta Stanisława Augusta i Bolesława Prusa.

Reklama

Geograficzne podziały – obok tych chronologicznych, układanych w kolejności niszczenia punktów oporu – są najpowszechniejsze w narracji o powstaniu. Dużo nam mówią o tamtych dniach, porządkując wiedzę. Inaczej wyglądało życie na Woli, inaczej na Mokotowie czy w Śródmieściu. Ale najciekawszy z podziałów w „Pamiętniku z powstania warszawskiego” zaproponował Miron Białoszewski.

Miasto pierwsze. Nadzieja

„Licząc od wierzchu. Pierwsza na wierzchu właśnie. Ta z przejściami przez podwórza i sienie”, zaczął wyliczankę pisarz. To tutaj się zaczęło – od entuzjazmu i nadziei na zwycięstwo. Już 2 sierpnia w dodatku nadzwyczajnym do „Biuletynu Informacyjnego”, największej gazety powstańczej Warszawy, pisano o „wspaniałej postawie ludności. Nastrój ogólny doskonały. Warszawa wie i czuje, że każda godzina wytrwania jest naszym zwycięstwem. Ludność współdziała nie tylko w zaopatrywaniu żołnierza w żywność i udzielaniu mu chętnej gościny, lecz i w bezpośredniej walce”.

CAŁY TEKST W MAGAZYNIE DGP I NA E-DGP