„Zmarnowałeś 150 tysięcy dolarów na zdobywanie wiedzy, którą mógłbyś posiąść za dolara pięćdziesiąt w opłatach za przetrzymanie książek w bibliotece” – tym cytatem z filmu „Buntownik z wyboru” Kauffman wprowadza czytelnika do tezy swojej książki. O co chodzi autorowi? Czy studia MBA to rzeczywiście bezwartościowa, pięknie zapakowana ściema?

Master of Business Administration. Czy studia MBA mają sens?

Kaufman wytacza najcięższe działa, wskazując na trzy systemowe błędy, którymi obarczone jest funkcjonowanie tego typu studiów:

1. Stały się tak drogie, że trzeba zaciągać często kredyt na całe życie (pisze w amerykańskim kontekście, ale zajmę się w tym tekście również polskim). Podkreśla, że studia MBA bardzo zdrożały z czasem i zwraca uwagę, że inwestycja w nie niemalże gwarantuje ujemną stopę procentową.
Reklama
2. „Naucza się na nich wielu bezwartościowych, nieaktualnych, a czasem wręcz szkodliwych koncepcji i metod działania”. Kaufman przekonuje, że regularnie kontaktuje się z absolwentami studiów MBA, którzy zgłębili tajniki złożonych kalkulacji finansowych i modeli statystycznych, ale nie nauczono ich, jak założyć i prowadzić firmę. Studia MBA są jego zdaniem niepraktyczne.
3. „Nie gwarantują zdobycia dobrze płatnej pracy, nie mówiąc już o ukształtowaniu wprawnego menedżera lub lidera, który mógłby ubiegać się o wysokie stanowiska kierownicze”.

Zajmijmy się po kolei poszczególnymi zarzutami z tej listy.

To nie są studia dla biednych ludzi

Studenci w USA to bardzo zadłużona grupa. Według Institute for College Access and Success (fundacji zajmującej się zwiększaniem dostępności i przystępności cenowej szkolnictwa wyższego) średnia wysokość skumulowanego zadłużenia absolwenta studiów licencjackich w Stanach Zjednoczonych wynosiła w 2017 roku 28 650 dolarów. W przypadku osób, które po zrobieniu licencjatu poszły na studia MBA, średnia kwota zadłużenia sięga 66 300 dolarów. To jednak średnia dla całego kraju, a koszty ukończenia najlepszych uczelni MBA w USA, podobnie jak w Polsce, bardzo różnią się w zależności od miasta czy prestiżu uczelni. Część tych środków została wydana też na sprawy związane ze studiami, jak wyżywienie czy zakwaterowanie.

Rok nauki na najlepszych uczelniach oferujących programy MBA kosztuje w USA (a tamtejsze studia tego typu uważane są za absolutnie topowe) między 50 a 80 tys. dolarów. Każdego roku drożeje o 5-10 proc. Według danych zgromadzonych przez serwis internetowy Poets & Quanta bezpośrednie koszty edukacji biznesowej w aż dziewięciu szkołach przekraczają już 200 tysięcy dolarów za cały dwuletni program. Są to następujące uczelnie: Harvard, Stanford, Wharton, NYU, Columbia, Dartmouth, Chicago, MIT i Northwestern.

Najlepsze studia MBA w Polsce. Jakie czesne?

Przejdźmy na polskie podwórko i przyjrzyjmy się najlepszym studiom tego typu w Polsce.

Warto podkreślić, że żadna polska szkoła MBA nie jest uważana za topową europejską i nie znalazła się chociażby w pierwszej setce najlepszych programów MBA w zestawieniu Financial Times’a. Na liście dominują (na naszym kontynencie) uczelnie z Wielkiej Brytanii (jedenaście), Francji (cztery), Hiszpanii (trzy), oraz Niemiec (trzy). Zdobycie dyplomu MBA w naszym kraju nie jest więc imponującą rekomendacją w kontekście realizacji zagranicznej kariery w krajach Europy Zachodniej czy USA. A konkurencja w anglojęzycznym środowisku jest ogromna. Warto jednak docenić, że program studiów Executive MBA na Uniwersytecie Warszawskim zajął pierwsze miejsce w rankingu Eduniversal Best Masters 2021 w kategorii programów MBA w regionie Europy Wschodniej. Przynajmniej w regionie mamy czym się pochwalić.

Studia na najlepszych uczelniach MBA w Polsce (uwzględniłem pierwszą dziesiątkę według rankingu „Perspektyw”) kosztują obecnie od 31,5 tys. do aż 84 tys. zł. Najdroższe są wspomniane studia na UW (84 tys. zł). Canadian Executive MBA (CEMBA) na SGH kosztują 70 tys. zł, natomiast MBA na Akademii Leona Koźmińskiego 67 tys. zł. Trochę taniej jest w Poznaniu (Uniwersytet Ekonomiczny, 48 tys. zł), Gdańsku (Wydział Zarządzania i Ekonomii Politechniki Gdańskiej, 43 tys. zł) czy Łodzi (Polsko-Amerykańskie Centrum Zarządzania Wydziału Zarządzania Uniwersytetu Łódzkiego, 31,5 tys. zł). Dla porównania – trwające 20 miesięcy studia na najlepszej wg Financial Times’a szkole MBA w Europie (London Business School) kosztują 103 400 funtów brytyjskich. Widzimy więc, że rozpiętość cenowa jest znaczna, jednak w zdecydowanej większości przypadków mówimy tutaj o kwocie przekraczającej 50 tys. zł, a więc nie na kieszeń statystycznego Polaka. Również nad Wisłą prestiż kosztuje i często wymaga zaciągania kredytu. Nasuwa się tutaj pytanie: czy taka inwestycja ma dodatnią stopę zwrotu? Spróbujemy na nie odpowiedzieć w dalszej części artykułu.

Jakie są sposoby finansowania tego typu studiów poza wkładem prywatnych pieniędzy? - Scenariusze są trzy. Środki własne, pozyskane z dofinansowania np. z urzędu pracy lub od swojego pracodawcy – powiedziała portalowi mbaportal.pl Zuzanna Broszczak, dyrektor Francuskiego Instytutu Zarządzania. Pracownicy wysokiego szczebla dużych korporacji mogą liczyć na finansowanie lub współfinansowanie uzyskania dyplomu MBA, ale wiąże się to zazwyczaj z podpisaniem tzw. lojalki, czyli zobowiązaniem się menedżera po ukończeniu studiów do pozostania w firmie przez dłuższy okres. Zazwyczaj około dwóch lat. Alternatywą jest skorzystanie ze wsparcia rejonowego urzędu pracy właściwego dla miejsca zamieszkania, które zobowiązuje do ukończenia studiów.

MBA nie uczą prowadzenia firmy

Czy szkoły MBA są skuteczne? Odpowiedzi na to pytanie mogą nam udzielić Jeffrey Pfeffer z Uniwersytetu Stanforda i Christina Fong z Uniwersytetu Waszyngtońskiego, którzy przeanalizowali dane z 40 lat, próbując odpowiedzieć na pytanie, czy absolwenci szkół biznesowych odnoszą większe sukcesy niż osoby bez takiego dyplomu. Swoje dociekania podsumowali w artykule „The End of Business Schools? Less Success Than Meets the Eye”. Oto ich główne wnioski:

Szkoły biznesu nie są zbyt skuteczne. Ani posiadanie dyplomu MBA, ani stopnie uzyskiwane w czasie studiów nie mają związku z późniejszym sukcesem zawodowym, co stawia pod znakiem zapytania efektywność uczelni w zakresie przygotowywania studentów do pracy. Poza tym niewiele jest dowodów na to, że badania prowadzone przez szkoły biznesu mają wpływ na kształt praktyki menedżerskiej, co z kolei każe powątpiewać w ich poziom naukowy.

Główna teza z ich badań jest smutna: MBA nie ma żadnego wpływu na sukces zawodowy, nieważne z jaką średnią ocen je ukończysz. Pfeffer i Fong piszą dalej w swoim artykule:

Trudno o dowody na to, że dyplom MBA (zwłaszcza z uczelni niezaliczanej do grona elitarnych) albo wysoka średnia ocen na studiach biznesowych (mająca świadczyć o doskonałym opanowaniu materiału) przekłada się na wyższe zarobki albo możliwość zajęcia wyższego stanowiska w organizacji. Istniejące dane sugerują tylko tyle, że kształcenie na kierunkach biznesowych ma bardzo ograniczony związek z późniejszą umiejętnością odnalezienia się w świecie zarządzania organizacjami.

Stwierdzają, że istnieje wiele dowodów na to, że program nauczania obowiązujący w szkołach biznesu ma raczej niewielki związek z tym, co ważne z punktu widzenia osiągnięcia sukcesu w biznesie.

Kaufman natomiast pisze w „Indywidualnym programie MBA”, że programy nauczania szkół MBA zakładają, że ich absolwenci zostaną menedżerami wysokiego szczebla w dużej firmie z sektora produkcyjnego lub handlowego, konsultantem, księgowym albo specjalistą od finansów w korporacji, banku inwestycyjnym albo funduszu hedgingowym. Program jest ukierunkowany na zarządzanie działalnością ogromnego przedsiębiorstwa i przeprowadzanie skomplikowanych analiz ilościowych, a nie wykonywanie przyziemnych aczkolwiek ważnych zadań, które stanowią 99 proc. codziennych obowiązków człowieka zajmującego się biznesem (a nie zatrudnionego w dużej korporacji).

Osoby promujące studia MBA przekonują, że ich absolwenci są zdolniejszymi dyrektorami, menedżerami i właścicielami firm. Jak twierdzi jednak Kaufman, nie ma żadnych dowodów na to, że wpływają na umiejętności i skuteczność osób zajmujących się biznesem. Dan Rasmussen i Haonan Li opisali w artykule „The MBA Myth and the Cult of the CEO” swoje badania dotyczące wpływu ukończenia studiów MBA na wyniki osiągane przez absolwentów i zarządzane przez nich firmy, przeprowadzone wśród ponad 8500 dyrektorów generalnych. Oto główne wnioski z ich badań:

Nie zauważyliśmy żadnej istotnej statystycznie przewagi absolwentów studiów MBA, pomimo przebadania odpowiedniej próby osób ze wszystkich uczelni. Studia MBA po prostu nie kreują dyrektorów generalnych potrafiących lepiej niż inni zarządzać dużymi firmami, o ile za miernik ich skuteczności przyjmiemy notowania akcji przedsiębiorstw. […] Rzeczywiste wyniki osiągane przez dyrektorów z dyplomami MBA są bardzo bliskie tym, których osiągnięcie może być wynikiem ślepego trafu. […] Jak długo jeszcze inwestorzy i zarządy firm będą pozwalali wodzić się za nos przypadkowi i przyjmowali na wiarę kompetencje absolwentów?

Może się wydawać, że duże korporacje są nieskończonym źródłem wysokopłatnych etatów dla absolwentów studiów biznesowych, jednak przyjęcie szerszej perspektywy każde nam zrewidować te założenia. Kauffman pisze, że „według US Small Business Administration małe firmy stanowią 99,9 procent amerykańskich przedsiębiorstw, zatrudniają prawie połowę pracowników sektora prywatnego, a w latach 2000–2018 stworzyły 64,9 procent nowych miejsc pracy netto […]”. To nie tylko specyfika tamtejszego rynku; sektor przedsiębiorstw w Polsce ma podobną strukturę. W 2017 roku działało w Polsce ponad 2 miliony aktywnych przedsiębiorstw. Sektor MSP (mikro, małych i średnich przedsiębiorstw) stanowi przytłaczająco przeważającą większość przedsiębiorstw w Polsce (99,8 proc.). Wśród nich najliczniejszą grupą (96,5 proc.) są mikroprzedsiębiorstwa. Duże firmy (wg terminologii GUS) stanowią 0,2 proc. firm.

MBA a perspektywy zawodowe

Powyższe rozważania nie oznaczają jednak, że dyplom studiów MBA jest bezwartościowy. Ułatwia absolwentom znalezienie zatrudnienia w największych firmach z listy Fortune 500, renomowanych firmach konsultingowych i księgowych oraz bankach inwestycyjnych. Kaufman zauważa, że odbywa się to często za sprawą rekrutacji prowadzonej na uczelniach, jak i przynależności do organizacji zrzeszających absolwentów. Po ukończeniu prestiżowej szkoły biznesu znacznie łatwiej umówić się na rozmowę rekrutacyjną z przedstawicielem spółki z listy Fortune 500, banku inwestycyjnego albo firmy doradczej. Efekt ten jest najsilniejszy tuż po uzyskaniu dyplomu i słabnie w ciągu 3–5 następnych lat. Po tym czasie rekruterzy skupiają się na świeższych absolwentach. Autor zwraca uwagę na to, że dyplom MBA jest filtrem, za pomocą którego rekruterzy największych firm decydują, kogo zaprosić na rozmowę. Papierek ciągle ma znaczenie na rynku pracy, niezależnie od edukacyjnej wartości samych studiów. Kaufman dodaje złośliwie, że:

Jeżeli chcesz zostać konsultantem ds. zarządzania, zaczepić się w finansach międzynarodowych albo zrobić błyskotliwą karierę w dużej korporacji, być może będziesz musiał kupić sobie bilet na rozmowę rekrutacyjną za 200 tysięcy dolarów. Jeżeli jednak wybierzesz tę drogę, musisz zawczasu uświadomić sobie, w co się pakujesz – kiedy już podpiszesz cyrograf, wysokość zadłużenia bardzo ci utrudni zmianę zdania.

Czy to się opłaca? Stopa zwrotu z inwestycji w MBA

Spróbujemy teraz odpowiedzieć na pytanie o to, jaka jest stopa zwrotu z tego typu studiów. Co ciekawe, były prowadzone takie szacunki. Podjął się ich absolwent studiów MBA z Wharton School Christian Schrag, który wyliczył, że wartość bieżąca netto (wskaźnik z zakresu analizy finansowej służący do oceny opłacalności inwestycji) najlepszych studiów MBA (uwzględnił 9-letni okres obserwacji) wynosi minus 53 tys. dolarów. To bardzo słaby wynik. Założył, że wysokość wynagrodzenia absolwenta wynosi 85 tys. dol. przed podjęciem studiów i wzrasta do 115 tys. po ich ukończeniu (wzrost o 35 proc.), uwzględnił także wzrost opodatkowania związany z przeprowadzką do dużego miasta oraz przyjął 7-proc. stopę dyskonta, aby uwzględnić koszt utraconych możliwości (na przykład zaniechanych inwestycji). Podejmowanie studiów MBA w USA jest złą decyzją. Jak pisze Kaufman w swojej książce, trzeba pracować 12 lat po ukończeniu studiów MBA, żeby wyjść na zero pod warunkiem, że wszystko na rynku pracy ułoży się właściwie. Jeśli wystąpią niesprzyjające warunki na rynku zatrudnienia, to sytuacja zadłużonego studenta może stać się rozpaczliwa.

Przejdźmy na polskie podwórko. Dostępne na ten temat dane są bardziej optymistyczne i w ich świetle zrobienie dyplomu MBA jest lepszą inwestycją niż w USA, co może sugerować, że amerykański przypadek wyraźnie różni się od polskiego. Po pierwsze – prestiżowe studia MBA są w Polsce wyraźnie tańsze niż w Stanach. Przypomnijmy, że w Polsce dyplom jednej z najlepszych uczelni można już dostać za 30-50 tys. zł, podczas gdy za oceanem to 50-80 tys. dolarów. Ponadto dane na temat wynagrodzeń w Polsce wskazują na to, że premia finansowa za dyplom jest u nas wyższa niż przywoływany wcześniej 35-proc. wzrost dla USA.

Z przeprowadzonego przez firmę Sedlak & Sedlak Ogólnopolskiego Badania Wynagrodzeń wynika, że mediana wynagrodzeń osób posiadających nad Wisłą dyplom MBA w 2019 roku wynosiła 12 tys. zł brutto. To ponad dwukrotnie więcej niż ogólnopolska mediana, która wyniosła 4785 zł. Warto zaznaczyć jednak, że silnie warunkującą poziom dochodów zmienną była płeć, bowiem różnica pomiędzy medianą zarobków mężczyzn i kobiet wyniosła aż 4892 zł na niekorzyść drugiej grupy. Najwyższe wynagrodzenie otrzymywali absolwenci studiów MBA, którzy ukończyli mechanikę i metalurgię oraz informatykę. Ich wynagrodzenia wynosiły kolejno 15 tys. zł brutto i 14,5 tys. zł brutto. Najniższe zarobki otrzymywali absolwenci studiów MBA, którzy ukończyli studia związane z naukami matematyczno-przyrodniczymi. Mediana ich wynagrodzenia całkowitego wynosiła 10 188 zł brutto.

Co ciekawe, zdecydowanie lepiej zarabiały osoby z dyplomem studiów biznesowych w firmach z przewagą kapitału zagranicznego – różnica mediany wynosi aż 5,9 tys. zł. Dodatkowo absolwenci studiów MBA zarabiali zdecydowanie więcej niż osoby bez tych studiów. W polskich firmach różnica ta wynosiła 4,8 tys. zł, z kolei w zagranicznych aż 9 tys. zł brutto. Osoby z dyplomem MBA w firmach zagranicznych zarabiały 10,7 tys. zł brutto więcej niż pracownicy w firmach polskich bez dyplomu MBA. Na sam koniec warto poczynić jedno zastrzeżenie. Duża część osób rozpoczynających studia MBA to osoby o już ugruntowanej pozycji w dużych firmach, które zarabiają bardzo dobrze w skali całego rynku pracy. Niemniej jednak powyższe dane pokazują, że premię za posiadanie dyplomu MBA można oszacować na kilka tysięcy złotych brutto. Inwestycja z własnej kieszeni w dyplom prestiżowej uczelni powinna więc zwrócić się w zależności od kosztów danych studiów w ciągu 6-8 lat.

ikona lupy />
"Indywidualny program MBA", Josh Kaufman, wydawnictwo MT Biznes / Materiały prasowe