- Spór prezydent-rząd
- Źródło sporu - nieostre zapisy konstytucyjne
- Ekspert: Prezydent nie jest tylko notariuszem polityki międzynarodowej rządu
- W obecnych warunkach międzynarodowych to ryzyko
- Kohabitacyjny spór będzie się zaostrzać, bo konflikt jest politycznie opłacalny
Spór prezydent-rząd
Prezydent Karol Nawrocki zawetował ostatnio kilka kolejnych uchwalonych przez parlament ustaw, co spotkało się z krytyką premiera. Wcześniej odmówił podpisania nominacji sędziowskich, a także awansów i nominacji w służbach specjalnych. Cały czas nie jest też rozwiązany spór między prezydentem a szefem MSZ o nominacje ambasadorskie. Zaś i prezydent, i premier nie szczędzą sobie wzajemnie krytyki, wypowiadanej na ogół w portalach społecznościowych.
Politolodzy, z którymi rozmawiała PAP, przyznają, że można zaobserwować ostatnio eskalację sporu, wynikającego z konieczności kohabitacji między prezydentem a rządem. Kohabitacji, czyli sytuacji, gdy oba ośrodki wywodzą się z różnych obozów politycznych. Eskalację tę widać nawet w stosunku do czasów, kiedy prezydentem był Andrzej Duda.
Źródło sporu - nieostre zapisy konstytucyjne
Dr hab., prof. Uniwersytetu Łódzkiego Jacek Reginia-Zacharski ocenił, że spory te wynikają z nieostrości zapisów konstytucji, powodujących, że ewentualny konflikt jest wpisany w konstrukcję systemu politycznego.
Jak przypomniał historyk i politolog z UŁ, konflikt ten przygasał jedynie wtedy, gdy prezydent i premier wywodzili się z tego samego obozu politycznego - jak np. przy Bronisławie Komorowskim i Donaldzie Tusku lub Lechu Kaczyńskim i jego bracie Jarosławie Kaczyńskim na stanowisku premiera - i to też nie zawsze, bo były spory np. między Aleksandrem Kwaśniewskim, a Leszkiem Millerem czy nawet między Andrzejem Duda, a rządami PiS.
- Gdy w tzw. dużym i małym pałacu zasiadają przedstawiciele tej samej opcji politycznej, napięcie jest jakoś tonowane. W pozostałych przypadkach tak nie jest - powiedział Reginia-Zacharski, dodając, że nikogo więc nie powinno zaskakiwać, że napięcie między prezydentem Karolem Nawrockim a rządem z Donaldem Tuskiem na czele występuje. - Już 1 czerwca wiedzieliśmy, że tak to będzie wyglądało - zauważył.
Dziś, jak mówi, z ustrojowych i politycznych powodów spór ten nie będzie słabł, bo nie jest incydentalny, ale posiada charakter systemowy.
Ekspert: Prezydent nie jest tylko notariuszem polityki międzynarodowej rządu
Brak ustrojowej precyzji widać np. w sprawach polityki międzynarodowej; sformułowania, które jest przywoływane przez stronę rządową, że prezydent współdziała z rządem kreującym politykę zagraniczną, nie da się - zdaniem politologa - interpretować w ten sposób, że prezydent jest tylko notariuszem polityki międzynarodowej rządu. - Nie mamy ustroju parlamentarno-gabinetowego i prezydent nie jest figurantem czy notariuszem, jak sugerują niektóre ośrodki polityczne - wskazał Reginia-Zacharski.
Kompetencje prezydenta są zdefiniowane nieostro, co Karol Nawrocki wykorzystuje, budując swoją pozycję polityczną; jednocześnie, zwraca uwagę politolog, prezydent stara się wykazywać pewne zachowania konstruktywne, gdy wetowaniu ustaw towarzyszy składanie w niektórych przypadkach własnych projektów.
W obecnych warunkach międzynarodowych to ryzyko
Niemniej jednak zdaniem politologa, taki niejednoznaczny ustrój w warunkach kryzysu staje się niebezpieczny. - Jestem głęboko przekonany, że w sytuacji kryzysowej, z którą mamy do czynienia, parametrem, który pozostaje w deficycie jest czas. Jeśli mamy niedookreślone kompetencje, oczywiste jest, że proces decyzyjny cierpi na płynności i jest to bardzo niedobre - powiedział Reginia-Zacharski. - W obecnej sytuacji taki ustrój stwarza zatem bardzo wysoki potencjał ryzyka, ale takie mamy uwarunkowania i nie sądzę, aby cokolwiek się zmieniło przy takim rozpisaniu kompetencji władz - dodał.
Potwierdził to w rozmowie z PAP dr hab. Olgierd Annusewicz z Uniwersytetu Warszawskiego. Jego zdaniem spór prezydenta z rządem wynika po pierwsze z modelu ustrojowego, gdzie kompetencje nie są do końca określone, a z drugiej z realnego sporu politycznego, emocjonalnego i aksjologicznego.
- PiS rywalizuje z obecną koalicją o władzę, prezydent ma poparcie PiS, prezes Jarosław Kaczyński nazwał go przecież właśnie swoim prezydentem. Zaś nadmierna współpraca prezydenta z rządem pomagałaby rządowi, a tak mogłoby być odczytywane podpisywanie przez prezydenta kolejnych ustaw istotnych dla koalicji, umożliwiających jej pokazywanie, że dowozi swoje obietnice wyborcze - wyjaśnił Annusewicz.
Kohabitacyjny spór będzie się zaostrzać, bo konflikt jest politycznie opłacalny
Kohabitacyjny spór będzie się więc - w jego opinii - zaostrzać, bo konflikt jest opłacalny dla obu stron, a nawet bardziej dla rządu i Koalicji Obywatelskiej. Bo w interesie prezydenta i PiS, dodał politolog, konflikt ten powinien raczej mieć charakter sinusoidalny, a nie wyłącznie eskalować.
- W momencie, w którym konflikt będzie miał charakter totalny, będzie to wzmacniało narrację Koalicji Obywatelskiej, że z tym prezydentem nie da się nic zrobić, że to jest „wetomat”. Będą mogli mówić: nie dowieźliśmy wszystkiego, co chcieliśmy, ale sami widzicie dlaczego - powiedział Annusewicz. - Dlatego uważam, że jeśli Karol Nawrocki chciałby przeszkodzić w uwiarygodnianiu takiej opowieści, powinien od czasu do czasu z rządem współpracować - dodał.
Politolog przyznał, że prezydent nawet stara się to robić, bo np. w pakiecie pięciu ustaw - trzy podpisze, a dwie zawetuje. Tyle, że coś takiego może być - z jego punktu widzenia - nieskuteczne. - To jest trochę tak, jak z zadowolonymi i niezadowolonymi uczestnikami wycieczki turystycznej. Zadowoleni są po prostu zadowoleni, zaś niezadowoleni wszystkim dookoła o tym mówią - zaznacza. Z wetami jest podobnie, dodał, opinia publiczna zwraca uwagę na weto, a nie na to, co prezydent podpisał.
Weto dla ustawy łańcuchowej i podpis dla ustawy futerkowej
Widać to choćby na przykładzie podobnych ustaw - łańcuchowej i futerkowej. Obie były kontrowersyjne dla elektoratu PiS, ale wszyscy komentują głównie weto do łańcuchowej, a nie podpis do futerkowej - zwrócił uwagę rozmówca PAP.
Stąd, zdaniem Annusewicza, dla prezydenta korzystniejsze byłoby prezentowanie swojego stanowiska np. w ramach konsultacji z rządem i pokazywanie, że w taki sposób wpływa na jego decyzje.
Metoda Nawrockiego: weto plus własny projekt
To co prawda pomogłoby czasem rządowi, zatem mogłoby nie podobać się PiS, ale z drugiej strony utrudniłoby głoszenie rządzącym tezy, że prezydent jest tylko „wetomatem” i niczego sam konstruktywnie nie zaproponuje. Zaś metoda Nawrockiego, by wraz z wetem przedstawiać własny analogiczny projekt, nie daje, zdaniem politologa, takiego efektu. - Czym innym jest sformułowanie: nie podoba mi się wasza propozycja, daję wam moją, a czym innym sformułowanie: popracujmy razem - powiedział Annusewicz.
Dlatego, dodał politolog, racjonalna w kohabitacji powinna być sinusoida, być może taka, w której faza konfliktu byłaby dłuższa od fazy współpracy. - Natomiast sytuacja, w której mamy do czynienia wyłącznie z konfliktem, nie służy Prawu i Sprawiedliwości oraz w dłuższej perspektywie samemu Karolowi Nawrockiemu. Staje się natomiast dość łatwym argumentem dla rządu, dlaczego pewne rzeczy się nie udają - podkreślił Annusewicz.
Zdaniem politologa niektóre zachowania prezydenta Nawrockiego mylnie również postrzegane są jak sprzyjanie Konfederacji. - Duża część komentatorów popełnia błąd myślowy, zakładając, że zachowania prezydenta Nawrockiego, które są bliskie poglądom polityków Konfederacji, są próba nawiązania współpracy z tą formacją. Uważam, że te zachowania służą przeciągnięciu wyborców Konfederacji do PiS - powiedział Annusewicz. - Prezydent długo będzie kojarzony przede wszystkim z PiS, więc tu chodzi o to, żeby pokazać, że PiS ma szerokie skrzydła i pod tymi skrzydłami mieszczą się ci, którzy wierzą w zakon PC, ale i ci, dla których wolny rynek i wartości które głosi Konfederacja są też istotne - dodaje.
Annusewicz przypomniał, że podobnie w przeszłości postępował Donald Tusk, zapraszając na listy np. polityków SLD (choćby Bartosza Arłukowicza w 2011 roku), by przejmować elektorat tego ugrupowania.