Z badań przeprowadzonych przez CBS w 2019 roku wynika, że symptomy kompulsywnego kupowania pojawiały się u około 3,7 proc. populacji Polaków powyżej 15. roku życia. 74 proc. tej grupy stanowiły kobiety. Z kolei w przedziale osób w wieku od 15 do 24 lat było to 66,6 proc.

Poprzez zdobywanie nowych rzeczy niektórzy uciekają od kłopotów i codzienności. – Są takie osoby, które kupują, żeby regulować swoje emocje – unikać tych negatywnych. Nagradzają się w ten sposób. Będą tacy, którzy kupią coś, by innym zaimponować i pokazać, że stać ich na pewne rzeczy – tłumaczy dr n. med. Bohdan Woronowicz.

– U zakupoholików pojawia się takie planowanie. Myślą o tym, później w jakiś sposób się do tego przygotowują. Dokonują transakcji i przeżywają taką ekscytację – wyjaśnia Woronowicz.

Ekspert dodaje, że żal i wyrzuty sumienia są często dopiero na samym końcu. Po przyjemności przychodzi refleksja: „Znowu zawiodłam/zawiodłem”.

Reklama

Coraz więcej osób kupuje w sieci

Pandemia spowodowała, że zaczęliśmy coraz częściej korzystać z zakupów online. Niemal każdy towar jest dziś na wyciągnięcie ręki – wystarczy mieć laptop lub smartfon.

Ponad 80 proc. Polaków w ostatnim roku zrobiło zakupy przez internet. Jak się okazuje, 35 proc. osób nabywało nowe rzeczy w ten sposób nawet kilka razy w miesiącu – wynika z badania „Polacy na e-zakupach 2021”.

„Zakupy w internecie częściej niż kobiety (78 proc. spośród wszystkich ankietowanych kobiet) robią mężczyźni (83 proc.). Handel online cieszy się również największą popularnością wśród mieszkańców małych miast – do 50 tys. mieszkańców (85 proc.). Z kolei w ujęciu pokoleniowym, zdecydowanymi liderami zakupów w sieci są osoby młode, w wieku 18 – 29 lat. Aż 93 proc. z nich kupuje właśnie w ten sposób" – podano.

Co Polacy najczęściej kupują w internecie? 49 proc. biorących udział w badaniu odpowiedziało, że ubrania. Co trzeci ankietowany kupuje w sieci obuwie. Na kolejnym miejscu uplasowała się elektronika – takie zakupy deklaruje 23 proc. biorących udział w badaniu.

„Robię zakupy, bo się zabezpieczam”

– Jeszcze przed pandemią bywały takie sytuacje, że po jakiejś domowej awanturze ktoś przychodził lub rodzina szukała pomocy i pytała co z tym problemem zrobić – wspomina Bohdan Woronowicz.

Obecnie takie przypadki zdarzają się rzadziej. Specjalista przypomina, że większość z nas ograniczając kontakty osobiste, spędza więcej czasu w sieci, a to często skłania do e-zakupów. W takiej atmosferze łatwiej o niekontrolowane wydatki. – Do tego jest obiektywnie mniej możliwości, żeby poprawić sobie samopoczucie i pojawia się zagrożenie. Trzeba na pewno tutaj też wyróżnić takie osoby, które od czasu do czasu czerpią radość z tych zakupów – w tym nie ma nic złego. Bardzo dobrze, że o sobie pomyślą.

Już na początku pandemii na hasło „lockdown” u pewnej grupy klientów pojawiało się tzw. chomikowanie różnego rodzaju produktów. Strach przed zamkniętymi sklepami i brakiem towarów powodował, że półki zaczynały świecić pustkami. W odpowiedzi niektóre z supermarketów – m.in. w Niemczech i Wielkiej Brytanii – wprowadziły limit na poszczególne przedmioty. – Niektórzy rzeczywiście z tego powodu robili zakupy, ale trzeba pamiętać, że człowiek potrafi każde swoje zachowanie zracjonalizować. Osoba uzależniona – widząc, że jest z nią coś nie tak – stara się to wyjaśnić na swoją korzyść. Tutaj ma świetne uzasadnienie: „Robię zakupy, bo się zabezpieczam”.

Nieuczciwa praktyka w handlu

– Jest wiele takich osób, które w erze komputera mają „polowanie z dreszczykiem”, czyli poszukiwanie różnego rodzaju okazji – wyjaśnia ekspert. Konsumenci cieszą się, że udało im się kupić coś znacznie taniej, a tak naprawdę stają się ofiarami pozornych promocji.

– Poza tym ciągle są jakieś przeceny, okazje i ludzie się na to nabierają. Nie wiedzą, że przyczepili starą cenę 150 zł, do dziś jest na przykład „promocja” i to kosztuje 100 zł. A ta rzeczywista cena to na przykład 40 czy 50 zł – mówi terapeuta.

Nieuczciwe praktyki w handlu pojawiają się zazwyczaj w momentach wzmożonej sprzedaży – jak Black Friday czy okresie przedświątecznym. – Ludzie myślą, że zrobili interes, bo niekoniecznie znają poprzednie ceny.

– W sklepach jest cała masa socjotechnik do mieszania w głowie. Tworzona jest odpowiednia atmosfera. Towary są ustawione w miejscu, które trudno ominąć, w odpowiedniej kolejności, na wysokości wzroku, są promocje i wyprzedaże. I tak ktoś, kto poszedł kupić bochenek chleba i kostkę masła nagle wychodzi z całym wózkiem – zaznacza Woronowicz.

Obecnie coraz rzadziej płacimy gotówką, nowe technologie zdominowały handel, co zdaniem specjalisty utrudnia kontrolę nad finansami. – I później, jak pojawia się informacja, że na koncie nie ma pieniędzy na podstawowe wydatki – jak na przykład czynsz – zaczyna się problem.

Życie z osobą uzależnioną od zakupów

Wśród grupy osób, które zmagają się z zakupoholizmem, ekspert wyróżnia również osoby, których celem jest gromadzenie jak największej ilości przedmiotów – „mają jakieś kolekcje i zbierają rzeczy, by to uzupełnić”.

Czy zakupoholizm można ukrywać przed bliskimi? – Wszystko jest do czasu. Miałem kiedyś taką sytuację, gdzie pewna pani przyszła do mnie, bo mąż ją złapał na gorącym uczynku. Mieli swój dom, dużo pieniędzy. A pani w piwnicy ukrywała torebki i buty. Kupowała dziesiątki i w pewnym momencie miała nawet setki takich rzeczy. Czy można to ukryć? To zależy od tego, jak wygląda ten „domowy portfel” i jak duża jest przestrzeń do składowania.

– Przy zbieractwie, które często łączy się z zakupoholizmem, takie przedmioty przestają często mieścić się w mieszkaniu. Z kolei, kiedy indziej przyszła do mnie kobieta, która miała z mężem trzypokojowe mieszkanie, z czego dwa pokoje były zapełnione przez tego mężczyznę rzeczami zdobytymi w „okazyjnych cenach”. Kiedy miejsce się skończyło, usiłował to umieszczać w jej pokoju – to ją rozzłościło, postanowiła szukać dla niego ratunku – opisuje specjalista.

Problem „zamożnych kobiet”?

Stereotyp łączy problem zakupoholizmu z ludźmi zamożnymi. – Uzależnienie dotyczy osób o różnym statusie – zaznacza ekspert. – Jeżeli traktujemy to, jako sposób na regulowanie swoich stanów emocjonalnych, to czy ma się dużo czy mało pieniędzy, nie ma znaczenia. Poza tym są przecież różne zakupy.

Wszystko zależy od tego, co i jak często kupujemy oraz ile na to wydajemy. – Jeżeli mamy skromną emeryturę i pojawia się przymus kupowania, prędzej zaczyna brakować na inne ważne wydatki – mówi Woronowicz.

– Osoby pracujące w korporacjach nie chcą wyglądać gorzej od koleżanek i kolegów. Robią ogromne długi i kupują ubrania, by pokazać, że nie są gorsi czy też po to, by im zaimponować – opisuje terapeuta. – Bardzo często mówi się, że to kobiety są ofiarami zakupów – to nie musi być prawda. Mężczyźni po prostu wydają pieniądze na coś innego – na przykład droższe gadżety – drogie zegarki. Bywa też, że się do tego nie przyznają.

Czy jesteś zakupoholikiem?

Jak walczyć z uzależnieniem od zakupów? – Z uzależnieniami nie walczymy, tylko ułatwiamy autodiagnozę i pomagamy zatrzymać. Taka osoba powinna sobie sama odpowiedzieć na pytanie: „Jak u mnie naprawdę wygląda sytuacja z kupowaniem nowych rzeczy?”. Jeśli ktoś naprawdę jest uzależniony od zakupów, to prawdopodobnie ma w domu różne ubrania z metkami oraz nierozpakowane torby. Kierując się impulsem kupił/kupiła, jest to niepotrzebne i gdzieś tam leży – mówi Bohdan Woronowicz. – Warto też zwrócić uwagę, jak to wygląda czasowo. Jeżeli korzystam z internetu, to powinienem wiedzieć, ile czasu zajmuje mi wchodzenie na strony związane z robieniem zakupów – dodaje.

– Są też różne skale kompulsywnego kupowania. Ja korzystam z własnej adaptacji testu przesiewowego CAGE – on ma już ponad czterdziestoletnią historię. Mamy tam cztery pytania, pierwsze brzmi mniej więcej tak: „Czy kiedykolwiek były w twoim życiu takie okresy, kiedy odczuwałaś/odczuwałeś ograniczenia dokonywania zakupów”. Drugie pytanie dotyczy reakcji otoczenia: „Czy ktoś denerwował Cię uwagami na temat Twoich zakupów”. Trzecie: „Czy miałaś/miałeś wyrzuty sumienia w związku ze swoimi zakupami”. I ostatnie: “Czy budząc się rano zaczynasz planować, co i gdzie dziś kupisz”. Nawet, kiedy pojawia się jedna czy też dwie pozytywne odpowiedzi, warto zastanowić się, czy przypadkiem ten problem nie zaczął wymykać się spod kontroli – podkreśla specjalista.

– Nikt nie idzie na terapię dobrowolnie, bez przyczyny. Taka osoba zgłasza się na leczenie, kiedy pewne zachowania powodują coś złego w jej życiu, kiedy ma jakieś przykrości, zobaczy negatywne konsekwencje. W przypadku zakupoholizmu są to często nieporozumienia w rodzinie dotyczące wydatków albo człowiek sam zauważa, że miał na coś odłożone, a tu nagle pod wpływem impulsu zbyt wiele pieniędzy zostało wydane – wyjaśnia Woronowicz.

To etap, w którym przychodzi czas na zgłoszenie się do specjalisty i sprawdzenie, czy przypadkiem nasze zachowanie nie zmierza w kierunku uzależnienia.

„Unikajmy szerokim łukiem promocji i wyprzedaży"

– Ja często podpowiadam takim osobom, żeby dokonywały płatności gotówką i nie nosiły przy sobie kart kredytowych – tak łatwiej jest się kontrolować. Kolejna rzecz, jeśli wiesz, że masz skłonności do robienia niepotrzebnych zakupów, to wcześniej zrób listę najpotrzebniejszych rzeczy – staraj się poza to „nie wychylać”. Ważna jest również gradacja tych rzeczy – co jest bardziej potrzebne, a co nie. Dobrze jest też mniej więcej odliczać sobie kwoty na te ustalone produkty. Istotne dla takich osób jest również towarzystwo kogoś podczas zakupów – twierdzi terapeuta.

Jak dodaje, inna osoba obok może okazać się „barierą bezpieczeństwa”, bo „głupio” jest przy kimś kupować niepotrzebne rzeczy. Towarzysz może nam zwrócić uwagę, kiedy zauważy przekraczanie pewnych granic.

– Jeżeli podejrzewamy u siebie tendencję do robienia niekontrolowanych zakupów, to unikajmy szerokim łukiem promocji i wyprzedaży, bo na pewno się na to „załapiemy”. Tak samo w telewizji warto unikać programów czy przerywników reklamowych, które wciskają niepotrzebne przedmioty. Przy spędzaniu wolnego czasu omijamy centra handlowe, bo jak już tam trafimy, pojawi się bardzo dużo możliwości i okazji – ostrzega ekspert.