Socjologowie to przeważnie socjopatyczni, ponurzy nudziarze bez poczucia humoru (ostatecznie sam jestem z wykształcenia socjologiem), ale nie trzeba nawet rozumieć żartów, aby wiedzieć, że są ważne – są bowiem symptomami zmiany społecznej. Zbiorowości ludzkie, które po upływie 100 lat wciąż rechoczą z tych samych dowcipów, socjolog uzna za godny uwagi fenomen obyczajowego konserwatyzmu. Z drugiej strony – można zauważyć – istnieją dzieła kultury, które nadal bawią, choć powstały ponad 130 lat temu, jak „Trzech panów w łódce (nie licząc psa)” Jerome’a K. Jerome’a, albo niemal równo przed stuleciem, jak „Przygody dobrego wojaka Szwejka podczas wojny światowej” Jaroslava Haška. Dla badacza kultury to znak, że twórcom owych książek udało się dotknąć tego, co w zjawisku śmiechu uniwersalne, stałe. Problem w tym, że nie bardzo wiadomo, czym jest ta „stała humoru”.

Całą recenzję przeczytasz w weekendowym wydaniu "Dziennika Gazety Prawnej" i na eGDP.