Miejsce 1.

Na pierwszym miejscu – królowa wszystkich zniszczeń, czyli kawa. Według różnych badań, kawa odpowiada za 40% zniszczeń komputerów spowodowanych zalaniem – pewnie dlatego, że najczęściej to ją pijemy przy pracy. Niestety kofeina nie przyspiesza pracy procesora, za to skutecznie potrafi unieruchomić każdego laptopa. Według ekspertów – gorzej mają Ci kawosze, którzy piją kawę słodką i z mlekiem lub śmietanką. Cukier i mleko powoduje szybsze zniszczenie sprzętu.

UWAGA! Worki z ryżem, suszarki, wystawienie na słońce ani dmuchanie zimnym powietrzem to NIE są sposoby, aby naprawić komputer zalany kawą (innymi płynami zresztą też nie). Najlepiej odłączyć komputer od prądu i – jeśli się da – wyjąć z laptopa baterię. A potem wysłać to wszystko do serwisu mając nadzieję, że nie wróci do nas informacja „koszt naprawy jest wyższy niż wartość sprzętu”.

Ciekawostka: Nieraz los uznaje, że zalanie kawą komputera jest trochę zbyt banalne i sięga po bardziej spektakularne pomysły. W czasie pandemicznych imprez online okazji było do tego co nie miara. Kieliszek prosecco wylany na klawiaturę w czasie noworocznego toastu na zoomie ze znajomymi? Voila! Szklaneczka czerwonego wina zalewająca porty w nowym notebooku podczas transmisji teatralnego spektaklu – nic częstszego. Internet pełny jest wspomnień, ale do napisania niektórych potrzebny był już nowy komputer...

Reklama

Miejsce 2.

To może wydawać się głupie, ale jest jednocześnie częstsze niż mogłoby się wydawać. Schowanie laptopa w piekarniku ma zazwyczaj na celu ukrycie go przed wścibskimi współlokatorami, dziećmi albo traktowane jest jako (niezbyt) mądra ochrona przed złodziejami. Co dzieje się dalej – łatwo sobie wyobrazić. Jak opisał to jeden z internautów: „Przypomniałem sobie o tym o jedną pizzę za późno...”.

Upieczony laptop nadaje się najczęściej do elektrośmieci. Gdy mamy szczęście, to uda się odzyskać dane z dysku, a gdy szczęście mamy podwójne – uda nam się również odczyścić piekarnik i pozbyć się z niego zapachu palonego plastiku.

Ciekawostka: miejsce 1 i 2 naszego zestawiania łączą się dzięki osobom, które najpierw zalewają kawą laptopa, a później suszą go w piekarniku. Niewiele to pomaga, ale zawsze rozwesela serwisantów, do których sprzęt jest w końcu wysyłany.

Miejsce 3.

Scenariusz jest zawsze podobny. Najpierw długie godziny przed komputerem - nad prezentacją, excelem, grafiką czy tekstem. Potem radość, że wreszcie się udało, wysyłka maila i fajrant! Człowiek z teatralnym hukiem zamyka laptopa... Tylko nieraz ten dźwięk jest inny niż poprzednie. Taki trzeszczący i bardzo nieprzyjemny. Długopis, ołówek czy kredka wewnątrz zamykanego komputera uszkodziły już niejeden ekran i mnóstwo komputerowych zawiasów, a wszystko wskazuje na to, że nie powiedziały ostatniego słowa.

Zapewne przez złośliwość producentów plastik z przyborów do pisania zawsze jest twardszy niż plastik komputerów. Nikt nie słyszał, żeby zamykający się laptop zmiażdżył długopis – za to wiele osób bez wysiłku zniszczyło komputer długopisem. Przeciętny pisak za trzy złote z powodzeniem poradzi sobie ze sprzętem wartym wiele tysięcy. Wystarczy, że sprytnie schowa w miejscu połączenia ekranu z klawiaturą, aby podczas zamykania wykorzystać odpowiednią dźwignię i albo połamać zawiasy albo potłuc ekran.

Miejsce 4.

Gdy Albert Einstein mówił, że „wyobraźnia jest ważniejsza od wiedzy” z pewnością nie miał na myśli stosunku dziecka do naszego służbowego komputera. Nasi milusińscy stają się mniej milusińscy:

  • gdy ich guma do żucia traci smak i wciskają ją w kratkę od wentylacji komputera,
  • gdy kładą gofra na klawiaturę i obficie posypują go cukrem pudrem,
  • gdy chcą nam pomóc w pracy i umyją nasz komputer w zlewie, żeby tatuś/mamusia miał czysty,
  • gdy łyżeczką wydłubują klawisze z klawiatury i biorą je sobie do zabawy,
  • gdy próbują udowodnić, że nasz laptop jednak otwiera się „na płasko”,
  • gdy swoim mieczem świetlnym (po cholerę ja go kupowałem...) przewracają dzbanek z herbatą dokładnie na komputer,
  • gdy z impetem siadają właśnie na tym fotelu, gdzie przed chwilą „na momencik” odłożyliśmy laptopa.

To wszystko to oczywiście nie koniec świata – ale nieraz koniec komputera, albo przynajmniej kosztowna naprawa. Nie miejsce tu, aby rozstrzygać, czy to wina rodzica, czy dziecka. Eksperci mówią jedno – rodzice drugie. Niewielkim pocieszeniem może być jedynie fakt, że po czasie – nieraz całkiem sporym – większość takich zdarzeń staje się rodzinną legendą i jest ze śmiechem opowiadana przez następne lata.

UWAGA: Gdy dziecko wyleje coś na Twój komputer patrz Miejsce nr 1.

Miejsce nr 5.

Od papugi wydziobującej klawisze, poprzez psa, który przegryzł się do płyty głównej, aż chomika, który z klawiatury zrobił sobie ubikację – zwierzęta i komputery toczą ze sobą od lat ukrytą wojnę, z której rzadko kiedy nasz sprzęt wychodzi zwycięsko. Pierwsze starcie datuje się na 1947 rok. To wtedy nocna ćma spowodowała spięcie przekaźników w amerykańskim komputerze Harvard Mark II. Nieszczęsne zwierzę – dosłownie usmażone – wyjęto z komputera i przyklejono na kartkę papieru. W tej postaci ćma trafiła do zbiorów Narodowego Muzeum Historii Amerykańskiej w Waszyngtonie, a od tamtej pory komputerowe błędy nazywane są bugami (ang. bug = robal).

Współcześnie tajną bronią świata zwierząt w walce z technologią są najczęściej sierść, kły, pazury i dzioby, a bywa, że i kopyta. Koty uwielbiają siadać na klawiaturze tak samo mocno, jak ich sierść lubi wnikać pod klawisze. Psy – jeśli im się na to pozwoli – odnajdują w sobie prawdziwie inżynieryjną pasję sprawdzania, co jest w środku laptopa. Jeden z internautów stracił komputer gdy został kopnięty (komputer, nie internauta) przez konia, innemu papuga wydziobała z klawiatury wszystkie samogłoski, część spółgłosek, enter i backspace. Wydaje się, że w bitwie zwierzęta vs. komputery te pierwsze zyskują przewagę, więc warto naszym laptopom trochę pomóc...

Miejsce 6.

Miejsce szóste zajmuje niepozorny kabel od zasilania. Każdy komputer ma swój zasilacz, a każdy zasilacz – swój kabel. Natura tych kabli bywa jednak przewrotna. Nieraz człowiek siedzi w miejscu i przysiąc może, że nogi nie podniósł, a jednak kabel znajduje sposób, aby owinąć się dookoła stopy i cierpliwie czekać, aż spróbujemy wstać. Wtedy zaś okazuje się często, że za pierwszym krokiem zrzucamy z biurka komputer przy okazji potykając się o splątany kabel. Sytuacja świetnie wygląda na ekranie w komediach, ale w rzeczywistości bardziej przypomina dramat. Komputer spada na – zawsze – najtwardsze miejsce na podłodze, a my boleśnie tłuczemy się kolano. Uszkodzenia sprzętu bywają różne – od lekkich zadrapań na obudowie, poprzez popękany ekran, aż do roztrzaskania się sprzętu na co najmniej dwa kawałki.

Niektórzy przy okazji zastanawiają się, jak to możliwe, że spadł cały komputer, a nie odczepiła się wtyk od zasilania. Przecież tak często on sam wypadał i musieliśmy go wciskać na siłę, żeby jakoś się trzymał i ładował sprzęt. Naukowych wyjaśnień brak, choć niektórzy podejrzewają, że wtyk działa w porozumieniu z kablem...

Miejsce 7.

Ostatnie miejsce w naszym zestawieniu jest być może najmniej spektakularne, ale jednocześnie bezwzględnie zabójcze. To temperatura. Szczególnie w czasach homeoffice praca na laptopie położonym na kołdrze, pufie czy poduszce stała się tak samo popularna jak kiedyś praca przy biurku. I choć opatulenie się kocem wydaje się przyjemne, to dla komputera jest to wizyta w solarium. Dziurki i kratki z boku i na spodzie laptopa naprawdę są potrzebne i naprawdę pomagają w chłodzeniu. Jeśli je zasłonimy to przez nawet dłuższą chwilę nic się oczywiście nie stanie – potem jednak może zacząć być ciekawie. Najpierw wszystko zacznie działać wolniej, potem z czasem wzrasta ryzyko, że uszkodzone zostaną karta graficzna, płyta główna, pamięć i dysk. W skrajnych zaś przypadkach – komputer zacznie się palić żywym ogniem. Opowieści o pożarze wywołanym przez laptopa to wcale nie są „miejskie legendy”.

Podsumowanie

Strasznie jest być laptopem. Zagrożenia czyhają z każdej strony – jak nie kawa, to pies, jak nie pies to dziecko, a zdradzić Cię może nawet Twój własny kabel od zasilania. Ale choć życie współczesnego laptopa nie jest łatwe to wydaje się, że znacznie gorsze jest życie człowieka, któremu jego laptop się popsuł. Rozwiązania są dwa. Można nie pić kawy, wysłać dzieci do internatu, oddać kota i sprzedać piekarnik. Można jednak też być mądrym Polakiem przed szkodą i po prostu wykupić ubezpieczenie. Komputronik oferuje Gwarancję Beztroski, która przez pięć lat może chronić przed awarią sprzętu oraz przypadkowym jego uszkodzeniem. Zakres tej ochrony to na przykład uszkodzenia mechaniczne, kradzieże i przepięcia prądu w sieci oraz – patrz Miejsce 1 – zalanie i zapiaszczenie sprzętu. W efekcie gdy zdarzy się złego z naszym laptopem możemy liczyć na bezpłatną naprawę lub wymianę na nowy. Usługa ma zakres międzynarodowy, a jej zakres jest możliwy do zdefiniowania przez użytkownika.

Więc na jej temat można przeczytać https://www.komputronik.pl/informacje/uslugi/gwarancja-beztroski/ .