Przyznam się. Tak, próbowałem wykorzystać najnowsze narzędzia sztucznej inteligencji (SI) w celu stworzenia krótkiego wstępu do niniejszego artykułu. Żeby ułatwić sobie pracę?

Nie do końca. Eksperckie „ochy i achy” nad możliwościami ChatGPT sprawiły, że chciałem zweryfikować ich zasadność. Jednak – co za ulga – propozycje SI były sztampowe i bez polotu. Idę o zakład, że nie przyciągnęłyby niczyjej uwagi.

Czy to znaczy, że utrzymam się w swoim publicystycznym fachu? Może tak, a może – powie pesymista – po prostu zadawałeś czatowi niewłaściwe pytania. Wielu ekspertów twierdzi, że dziś najcenniejszą kompetencją na rynku jest umiejętność nakierowywania SI na odpowiednie tropy – wskaż jej cel, zadaj pytanie we właściwy sposób, a otrzymasz wynik, o którym nie śniło się filozofom. Pracodawcy już teraz – także w Polsce – rekrutują takie osoby.

To jednak, szanowny pesymisto, nie świadczy o tym, że SI zabierze nam pracę. Przeciwnie – raczej o tym, że na rynku pracy pojawiła się nowa, związana z nią profesja. To chyba dobra wiadomość? Boimy się SI z niewłaściwych powodów.

Reklama

Cały artykuł przeczytasz w weekendowym wydaniu "Dziennika Gazety Prawnej" i na eGDP.

Autor jest wiceprezesem Warsaw Enterprise Institute