Członek Rady Medycznej przy premierze, kierownik Katedry i Zakładu Profilaktyki Zdrowotnej Wydziału Nauk o Zdrowiu Uniwersytetu Medycznego im. Karola Marcinkowskiego w Poznaniu prof. dr hab. n. med. Jacek Wysocki podkreślił podczas audycji Sygnały dnia, że "mamy dramatycznie wysoką liczbę zakażeń”.

"Zawsze mówiliśmy, że taka magiczna wartość 30 tys. będzie alarmowa dla Polski, bo to oznacza, że może załamywać się nasza służba zdrowia, że może nie dać rady leczyć tych pacjentów. No i wczoraj byliśmy bliscy tego. Niewiele brakowało do 30 tys." – zaznaczył.

Ocenił, że w związku z falą zakażeń SARS-CoV-2 żłobki i przedszkola „z epidemiologicznego punktu widzenia” powinny zostać zamknięte. „Dlatego, że obserwujemy wzrost liczby zakażonych dzieci. Tak jak średnio jesienią mieliśmy 200-300 dodatnich wyników u dzieci, tak teraz mamy około 1 tys., więc (sytuacja) pogarsza się” – powiedział Wysocki.

Dodał, że zamknięcie żłobków i przedszkoli spowoduje „zniknięcie z miejsc pracy” określonej liczby młodych pielęgniarek i lekarzy. „To byłoby bardzo niedobre, więc może rząd wprowadzi jakąś formę zabezpieczenia pomocy dla tych kluczowych służb, bo ta sprawa jest istotna” – przyznał.

Reklama

Pytany o ewentualne wprowadzenie zakazu przemieszczania się ocenił, że „rozważanie tej możliwości jest bardziej teoretyczne”. „Zdajemy sobie sprawę, że jest to trudno wyegzekwować. Dlatego, że gdzie ma być ta granica – powiat, miejscowość, województwo? Pamiętajmy, że mogłoby to być prawo martwe, trudne do wyegzekwowania” – powiedział ekspert.

Pytany o ewentualne zamknięcie kościołów dla wiernych Wysocki powiedział, że „nikt tak drastycznych decyzji nie chce, bo zdajemy sobie sprawę, że jest to dla wielu ludzi bardzo bolesne”. Ocenił jednocześnie, że należy spróbować znaleźć rozwiązania, które spowodują, że wierni będą mogli odwiedzać kościoły w bezpieczny sposób.

Jako przykład podał internetowe zapisy wśród parafian na uroczystości kościelne. „Każdy bezpiecznie może sobie któryś dzień wybrać i będzie mógł pójść do kościoła, i będzie tam bezpieczny” – powiedział ekspert.

Lekarz wskazał, że wprowadzenie w najbliższych dniach nowych obostrzeń czy rekomendacji da pierwsze efekty w postaci zmniejszenia liczby zakażonych po mniej więcej dwóch tygodniach. „Mniej więcej po trzech tygodniach możemy czuć, że jest lżej w szpitalach” – powiedział.

Pytany o powody zwiększonej liczby zachorowań i hospitalizacji osób w wieku 30-50 lat ocenił, że może ona być związana z aktywnością zawodową i kontaktami międzyludzkimi. „Może być tak, że ludzie starsi, zwłaszcza emeryci, żyją bardziej izolowani. Ci ludzie, niezależenie, że się szczepią w tej chwili, starają się mieć jak najmniej kontaktów” – wskazał.

"Intensywność szczepień, może tę sytuację zahamować. Patrzę na to, co dzieje się w Wielkiej Brytanii. Tam w ostatnich dniach jest bardzo duży spadek zachorowań. Oni zaszczepili ponad 11 mln swoich mieszkańców" – zaznaczył.

"Nas ciągle strasznie niepokoi dosyć wysoki wskaźnik zgonów w Polsce" - podkreślił. Dodał, że obecnie wynosi on obecnie prawie 3 proc. Jak wskazał, obniżyła się też średnia wieku osób, które umierają z powodu COVID-19. "Jesienią to byli 80-latkowie, 70-latkowie, schorowani, tak dzisiaj mamy zdrowych 50-latków. I to jest pytanie, dlaczego tak się dzieje" - mówił, oceniając, że przyczynia się do tego większa zaraźliwość brytyjskiej mutacji SARS-CoV-2.

Pytany o to, kiedy pacjent powinien zgłaszać się do lekarza lub szpitala Wysocki wskazał, że na pewno przy utrzymującej się kilka dni wysokiej gorączce. Jak dodał, bezwzględnym sygnałem o możliwym zarażeniu koronawirusem jest narastanie objawów duszności. "Co jest ciekawe, chorzy na COVID-19 często tej duszności nie czują. Lekarz widzi, że oni oddychają gorzej, że mówiąc przerywają swoją wypowiedź, a na pytanie, czy pan/pani ma duszność mówią, że nie. Dlatego tak bardzo promujemy mierzenie saturacji krwi, pulsoksymetry" - podkreślił lekarz.