W piątek minister zdrowia Adam Niedzielski wskazał, że piątkowa liczba nowych zakażeń jest mniejsza o 13 proc. od zanotowanej tydzień temu. To, jego zdaniem, kolejny sygnał – po malejącej liczbie zleceń POZ na testy – wskazujący na odwrócenie tendencji w trzeciej fali.

Odnosząc się do tego, wirusolog z Małopolskiego Centrum Biotechnologii UJ powiedział PAP, że "nadzieję mieć można, ale poczekajmy na spadki notowane kilka dni z rzędu. Pojedyncza zmiana może mieć wiele przyczyn, łączenie z nadchodzącymi Świętami Wielkanocnymi".

"Mam szczerą nadzieję, że tak jest, ale musimy poczekać jeszcze kilka dni, żeby faktycznie zacząć się cieszyć" – podkreślił.

Prof. Pyrć przypomniał jednocześnie, że jednym z hamulców dla epidemii są obostrzenia. Wyraził nadzieję, że te, które obowiązują obecnie wpłyną na zatrzymanie lub nawet – wskazał – cofanie się epidemii.

Reklama

"Ale jeżeli nawet teraz zacznie się zatrzymywać, to w nadchodzących tygodniach sytuacja dalej będzie bardzo poważna" -podkreślił.

Zwrócił również uwagę, że "w nadchodzących dniach będziemy obserwować wzrost liczby ciężkich przypadków i ofiar śmiertelnych, wynikający z bardzo dużej liczby osób, które obecnie zaczynają chorować".

"Tak naprawdę cały czas przewija się pytanie, czy te wprowadzone restrykcje są wystarczające, czy będzie konieczność wprowadzenia dalszych" – dodał prof. Pyrć.

Zwrócił też uwagę na to, jak ważkie jest przeprowadzanie szczepień. "Szczepienia są kluczowe jeżeli nie chcemy mieć powtórki z rozrywki w kolejnych sezonach. Jeżeli nie zaprzestaniemy szczepień w okresie wiosennym i letnim, a wirus nie nauczy się blokować naszego układu odpornościowego, to jesienią może będzie można świętować" – przekonywał i przestrzegł: "jeżeli zaniedbamy szczepienia, epidemia będzie wracać".

W Polsce zdiagnozowano ostatniej doby 30 546 nowych przypadków zakażenia koronawirusem. Zmarło 497 osób. W ubiegły piątek (26 marca) resort zdrowia informował o 35 143 nowych przypadkach i o śmierci 443 chorych.