Dr Szułdrzyński podkreślił w rozmowie z PAP, że premier "chciał mieć inne spojrzenie na to, co się dzieje, a także w zakresie rozwoju sytuacji pandemicznej".

"Garnitur środków, które można zastosować, jest od dawna znany. Rozmawialiśmy o tym, jakie działania na świecie spowodowały poprawę w zakresie liczby osób skłonnych do szczepień. Wśród tematów były także nowe leki, które są dość skuteczne, ale ich dostępność jest na ten moment niewielka. Chodzi o to, jak je zastosować, aby to wszystko miało sens. Polska zakupiła takie leki w ramach mechanizmu UE i otrzyma proporcjonalnie do populacji jakąś ilość. Oczywiście na początek niewielką, bo moce produkcyjne firm, które te leki stworzyły, są na tę chwilę ograniczone. A nie są to leki tanie. Trzeba więc dobrze zastanowić się, gdzie i jak ich używać, aby pomóc jak największej grupie pacjentów. Dodatkowo trzeba uświadamiać ludziom, że te leki działają w pierwszej fazie choroby, więc ze zgłaszaniem się do lekarzy nie można czekać. Po 7 czy 10 dniach od wystąpienia objawów po prostu nie ma medykamentów, którymi można skutecznie walczyć z powikłaniami COVID-19" - dodał dr Szułdrzyński.

Podkreślił, że to nie z Radą Medyczną uzgadnia się politykę państwa w zakresie walki z epidemią, a jest to tylko ciało doradcze.

Reklama

"Premier nas wysłuchuje i tyle. Nie dzieje się w tym momencie w Polsce nic, co odbiegałoby od naszych przewidywań. Nie sądzę, aby w najbliższym czasie czekała nas głęboka zmiana polityki państwa w zakresie zwalczania epidemii. (...) Wszystko tak naprawdę omawialiśmy wcześniej. Nasze rekomendacje ws. obowiązku szczepień dla medyków czy nauczycieli są znane" - wyjaśnił ekspert.

W komunikacji Rady z premierem pojawił się także wątek ekonomiczny. Rozmawiano o tym, że trzeba społeczeństwu wyjaśnić zależność między szczepieniami a gospodarką. "Im dłużej bowiem ta epidemia będzie trwała, tym sytuacja ekonomiczna kraju, jak i np. poszczególnych przedsiębiorstw i wielu gospodarstw domowych, będzie gorsza" - dodał dr Szułdrzyński.