z Marią Boratyńską rozmawia Emilia Świętochowska
Czy strach lekarzy przed odpowiedzialnością karną za usunięcie ciąży z powodu zagrożenia życia lub zdrowia kobiety jest uzasadniony?

Nie. W żadnym razie.

Dlaczego?
Reklama

W kodeksie karnym jest jasno napisane, że nie popełnia przestępstwa lekarz, który ratuje kobietę kosztem płodu. To wystarczy.

A jeśli lekarz stwierdza „jedynie” ryzyko dla zdrowia ciężarnej pacjentki? Czy ustawa o planowaniu rodziny przesądza, co ma w takim przypadku priorytet: zdrowie kobiety czy życie płodu?

Tak, przesądza: zdrowie kobiety. Pani redaktor, to jest stara ustawa, weszła w życie w 1993 r., kiedy badania prenatalne były jeszcze w powijakach. W każdym z trzech przypadków, w których dopuszczała wtedy aborcję, chodziło o to, by chronić dobro kobiety. Jeśli np. ciąża była wynikiem czynu zabronionego, to chodziło o zapobieżenie wtórnej wiktymizacji. Tak samo wystarczy zagrożenie dla zdrowia kobiety, aby aborcja była uzasadniona. Medycyna nie jest wszechmocna. Nie jest w stanie odpowiedzieć na pytanie, czy zagrożenie na pewno się ziści – choć mamy aż za dużo przypadków, w których tak się stało. Należy więc działać z ostrożnością wyprzedzającą, a nie brać kobiety na przeczekanie. Ustawa o planowaniu rodziny jest w gruncie rzeczy napisana bardzo prostym językiem. Doktor Gizela Jagielska (ginekolożka ze szpitala w Oleśnicy, która jako jedna z niewielu lekarzy publicznie mówi o tym, że wykonuje aborcje – red.) świetnie sobie z nią radzi. Przypuszczam, że po prostu do niej zajrzała i dzięki temu jest pewna tego, co robi. Polecam to wszystkim lekarzom (czytaj także: „Medycyna defensywna”, DGP Magazyn na Weekend z 30 czerwca 2023 r.).

Wśród dużej części lekarzy panuje jednak przekonanie, że przesłanka medyczna aborcji dotyczy sytuacji, kiedy zagrożenie dla zdrowia kobiety jest poważne i bezpośrednie.

W ustawie niczego takiego nie ma. Lekarze zwyczajnie jej nie czytają. Łatwo przez to o przekłamania, zniekształcenia i mity. Jest ich mnóstwo, jak np. ten, że nie można przerwać ciąży, dopóki bije serce płodu. To koresponduje z przekonaniem, że powyżej 22. tygodnia ciąży nie można legalnie dokonać aborcji ze wskazań medycznych. Przepisy o niczym takim nie mówią. Ustawa nie przewiduje ograniczeń czasowych dla przerwania ciąży w takich przypadkach. Nawiasem mówiąc, 22 tygodnie ciąży dają płodowi znikome szanse przeżycia – wie o tym każdy perinatolog. Wystarczy sprawdzić w standardach opieki neonatologicznej.

Skąd się biorą te przekłamania? Lekarze mają na studiach zajęcia z prawa medycznego, szkolą się…

Ale prawdopodobnie nie mieli nic o przerywaniu ciąży. Prawo medyczne dopiero od pewnego czasu jest w programie zajęć na kierunku lekarskim. Prowadzę seminaria na Warszawskim Uniwersytecie Medycznym i z tego, co mi opowiadano, wcześniej elementy prawa były porozrzucane w ramach rozmaitych wykładów. A więc np. na zajęciach z chirurgii profesor medycyny przekazywał wiedzę, która jego zdaniem odpowiadała prawu. Mam podejrzenia opierające się na socjologicznych obserwacjach, że wykładowcy czerpali te informacje z drugiej czy nawet trzeciej ręki. Ktoś coś powiedział jednej osobie, drugi – trzeciej i czwartej itd. Na wyjściu uzyskiwaliśmy przekłamanie. Sami studenci mówili mi, iż uczono ich, że trzeba czekać do ostatniego momentu z przerwaniem ciąży pozamacicznej (ektopowej). Zdumiało mnie to. Prostowałam, sprzątałam, jak mogłam, ale na ile mi się udało – nie wiem.

CAŁY TEKST W WEEKENDOWYM MAGAZYNIE DZIENNIKA GAZETY PRAWNEJ ORAZ NA E-DGP

Maria Boratyńska

doktor habilitowany nauk prawnych, specjalistka w zakresie prawa cywilnego i prawa medycznego. Pracuje na Wydziale Prawa i Administracji UW i wykłada na Warszawskim Uniwersytecie Medycznym