W rejestrach ZUS w maju widniało 628 tys. obcokrajowców, za których opłacane są składki emerytalne i rentowe. To aż o jedną piątą więcej niż rok wcześniej.

Przy tym dane zakładu obejmują tylko osoby zatrudnione w formach, od których odprowadzane są składki. Nie są więc w nich ujęci ci, którzy pracują np. na umowę o dzieło lub wręcz na czarno. Dane resortu pracy, dotyczące zezwoleń i oświadczeń o zatrudnianiu obcokrajowców, potwierdzają ich rosnącą liczbę. „Do kwietnia zarejestrowano ponad 570 tys. oświadczeń (wzrost o 23 proc. w porównaniu z analogicznym okresem w 2018 r.), wydano ok. 100 tys. zezwoleń na pracę (wzrost o 46 proc.) oraz ok. 13 tys. zezwoleń na pracę sezonową (wzrost o 26 proc.)” – poinformował nas resort.

– Z tych danych wynika, że w roku 2019 możemy mieć rekordową liczbę cudzoziemców pracujących w Polsce, choć tempo wzrostu nie będzie tak szybkie, jak w latach 2015–2016 – komentuje dr hab. Paweł Kaczmarczyk, dyrektor Ośrodka Badań nad Migracjami na Uniwersytecie Warszawskim. Ten wzrost to efekt coraz lepszej sytuacji na rynku pracy. – W urzędach pracy na koniec czerwca było 84 tys. wolnych ofert. To dwukrotnie więcej niż w czerwcu 2012 r., gdy był dołek cyklu koniunkturalnego. Dlatego pracownicy spoza Polski są potrzebni – mówi główny ekonomista Crédit Agricole Jakub Borowski.

Szczególnie ważna jest liczba tych, od których odprowadzane są składki na ZUS. Oni dają największe korzyści finansom publicznym. Jeszcze rok temu stanowili 3 proc. ogółu ubezpieczonych, a obecnie już 4 proc. Wciąż gros imigrantów zarobkowych to Ukraińcy – w rejestrach ZUS stanowią oni trzy czwarte ubezpieczonych cudzoziemców.

Co ciekawe, wzrost liczby pracujących obcokrajowców następuje, mimo że rząd zastopował ułatwienia w polityce migracyjnej. Ustawa o instytucjach rynku pracy, która miała np. wydłużyć do 12 miesięcy możliwość pracy w prostej procedurze oświadczenia, trafiła do rządowej zamrażarki. PiS obawia się bowiem, że poluzowanie zasad imigracji dałoby paliwo jego konkurentom z prawej strony politycznej sceny.

Reklama

Nasza polityka migracyjna to brak polityki

– W ciągu roku przebywa w Polsce maksymalnie półtora do dwóch milionów cudzoziemskich pracowników – szacuje dr hab. Paweł Kaczmarczyk, dyrektor Ośrodka Badań nad Migracjami Uniwersytetu Warszawskiego. I tłumaczy, że nie jest tak, że tylu ich przebywa przez cały czas, gdyż wyjeżdżają na kilka miesięcy do siebie i wracają. Średniorocznie to liczba o około połowy niższa. Dane ZUS pokazują pewne fluktuacje. Sezonowość wynika nie tylko z rocznego cyklu koniunktury na rynku pracy, lecz także sposobu rejestracji pracowników z zagranicy.

Obecnie istnieją trzy możliwości zatrudnienia cudzoziemca. Oświadczenia dają możliwość półrocznej pracy dla obywateli sześciu państw z byłego Związku Radzieckiego, w tym Ukrainy i Białorusi. Obok nich funkcjonują oświadczenia na pracę sezonową na 9 miesięcy. Wreszcie najbardziej stabilna forma to zezwolenia na pracę. Dane resortu pracy pokazują, że przeważają oświadczenia – zezwoleń wydano w Polsce w zeszłym roku 328 tys., a oświadczeń zarejestrowano 1,5 mln. Ale od kilku lat szybciej rośnie liczba zezwoleń. To pozytywny trend, który pokazuje stabilizację zatrudnienia cudzoziemców. Zezwolenie na pracę jest bowiem dla nich furtką do zdobycia karty stałego pobytu i osiedlenia się w Polsce.

Popyt zgłaszany przez polskich pracodawców jest coraz większy. – Pytanie, na ile wynika to z faktu, że coraz trudniej jest znaleźć polskich pracowników, a na ile z tego, że część firm założyła zatrudnianie cudzoziemców jako podstawową strategię biznesową – zastanawia się Paweł Kaczmarczyk. Jednak gdyby ten drugi wariant się upowszechnił, byłoby to niekorzystne, gdyż oznaczałby, że firmy sprowadzają cudzoziemców, zamiast szkolić polskich pracowników czy inwestować w innowacje. Może to prowadzić do wzrostu resentymentów wobec pracowników z zagranicy.

Tak duża liczba obcokrajowców wywiera istotny wpływ na gospodarkę. – Polska ma najwyższy udział obcokrajowców w relacji do ogółu pracujących w regionie. To jeden z czynników tłumaczących brak eksplozji płac czy silnego przyspieszenia inflacji mimo szybkiego spadku bezrobocia – podkreśla Jakub Borowski, główny ekonomista Crédit Agricole.

Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej zwraca uwagę, że to obywatele Ukrainy pozostają wciąż najczęściej zatrudnianymi cudzoziemcami w Polsce. „Wydaje się dla nich ponad 70 proc. zezwoleń na pracę, ponad 90 proc. oświadczeń o powierzeniu wykonywania pracy cudzoziemcowi oraz znacznie powyżej 90 proc. zezwoleń na pracę sezonową” – informuje resort.

Wydawało się, że napływ pracowników z tego kierunku zaczyna hamować, powodem miała być konkurencja Niemiec jako rynku pracy oraz wyczerpywania się możliwości sprowadzania z tego kierunku pracowników. Ale zdaniem prof. Kaczmarczyka to obawy na wyrost. – Sami badacze ukraińscy oceniają, że potencjał migracyjny tego kraju utrzyma się jeszcze przez kilkanaście lat i celem numer jeden będzie Polska. Decydują o tym uwarunkowania kulturowe, w tym język, niskie koszty transportu i niski poziom ryzyka oraz dobrze rozwinięte sieci powiązań między Polską a Ukrainą. Do listy tej ja osobiście dodałbym także bardzo dużą aktywność pośredników – podkreśla Kaczmarczyk.

W perspektywie ostatnich lat widać, że największym kłopotem jest to, że polityka nie nadąża za rzeczywistością. – Polska to kraj, w którym wciąż nie ma dokumentu strategicznego dotyczącego migracji. W sposób bardzo liberalny traktujemy napływ pracowników sezonowych, a nie akceptujemy imigrantów z obszarów odległych kulturowo – podkreśla prof. Kaczmarczyk.

Eksperci postulują wprowadzenie rozwiązań ułatwiających życiową stabilizację imigrantów zarobkowych oraz zmianę modelu migracji z krótko- na długookresową. Miałoby to być realizowane przez upowszechnianie zezwoleń na pracę, łatwiejszą drogę od oświadczenia do zezwolenia i od zezwolenia do karty stałego pobytu łącznie z rozwiązaniami ułatwiającymi sprowadzenie rodziny przez imigranta. Przynajmniej częściowo takie rozwiązania znalazły się w ustawie o instytucjach rynku pracy przygotowanej w tej kadencji, ale prace nad nią zostały zastopowane. PiS, który grał kartą antyimigrancką w wyborach 2015 r., boi się, że teraz zaczną jej używać jego rywale po prawej stronie, czyli Konfederacja. Dlatego stopuje pracę nad takimi rozwiązaniami czy strategią migracyjną.

>>> Czytaj też: Ukraina chce iść śladem Polski i Węgier. Szykują się wielkie reformy