"Białe Miasteczko 2.0" w pobliżu Kancelarii Prezesa Rady Ministrów rozstawiono 11 września, po manifestacji pracowników ochrony zdrowia. Forma protestu nawiązuje do "białego miasteczka" pielęgniarek założonego w 2007 roku. Zgodnie z zapowiedziami protestujących każdy dzień w "białym miasteczku" poświęcony jest innej problematyce ochrony zdrowia. W piątek to ratownictwo medyczne i SOR-y.

Na konferencji prasowej otwierającej siódmy dzień protestu ratownik medyczny Adam Piechnik tłumaczył, że obecność ratowników w "białym miasteczku" ma na celu zakończenie "chorej sytuacji", w której pracują 400 godzin w miesiącu kosztem swojego zdrowia i więzi społecznych.

"Wszyscy płacimy cenę trochę za dużą. Rozumiem, że społeczeństwo może odwracać wzrok od tego wszystkiego, bo to w pewnym sensie nasz wybór. Tak myślicie, że to jest nasz wybór. Tylko nam nikt nie przedstawiał możliwości zatrudnienia się na etacie. Większość z nas usłyszała: +chcesz pracować w ratownictwie medycznym, załóż jednoosobową działalność gospodarczą, przystąp do konkursu i pracuj+. Pracuj 400 godzin, 500 godzin w miesiącu, a potem się ocknij, być może na zgliszczach swojego życia. I temu chcemy powiedzieć dość, dlatego tu jesteśmy" - podkreślił ratownik medyczny.

Piotr Pisula z Porozumienia Rezydentów zaznaczył, że protestujący na pierwsze miejsce wśród postulatów wysuwają bezpieczeństwo pacjentów. "Ratownicy dzisiaj mówią: pracujemy za dużo i nikt nas nie szanuje. Mają rację, niestety. Polacy potrzebują dobrej medycyny ratunkowej" - powiedział. Żeby mogła się odbywać na najwyższym europejskim poziomie, jak mówił, potrzeba pilnych zmian i wsparcia szpitalnych oddziałów ratunkowych.

Reklama

Lekarz zwrócił uwagę, że personelu na SOR-ach jest najczęściej za mało, co prowadzi do przemęczenia. "Jeśli chodzi o bezpieczeństwo pacjentów, to właśnie ten przemęczony personel na szpitalnym oddziale ratunkowym - gdzie są najostrzejsze stany, wymagające najpilniejszych interwencji - najbardziej trzeba wesprzeć" - podkreślił.

W piątek w ramach dnia ratownictwa medycznego przewidziano m.in. debatę, w której postawiono pytanie, "czy zapaść w medycynie ratunkowej to fakt?", a także wystawę zdjęć "bez cenzury za zamkniętymi drzwiami" SOR-u. Na godz. 11 zaplanowano pokaz "Łańcuch przeżycia - każde ogniwo jest potrzebne". Adam Piechnik tłumaczył, że będzie to ścieżka edukacyjna pokazująca przede wszystkim rolę ratowników w systemie, ale na wstępie także społeczeństwa. Wyraził nadzieję, że ratownicy pokażą w ten sposób, jak ważną odgrywają rolę i na ile są niezbędni.

Przez cały dzień w "białym miasteczku" prowadzone są badania profilaktyczne. W piątek w planach jest też fizjoterapia geriatryczna. Medycy apelują równolegle o włączenie się do piątkowej dobroczynnej akcji "Niech poleje się krew". "Bardzo prosimy wszystkich, którzy chcą się zjednoczyć z mieszkańcami białego miasteczka, aby oddawali krew w swoich lokalnych centrach krwiodawstwa i krwiolecznictwa" - zachęcał w czwartek przewodniczący Porozumienia Rezydentów Wojciech Szaraniec.

Ogólnopolski Komitet Protestacyjno-Strajkowy Pracowników Ochrony Zdrowia ma osiem postulatów. Obejmują one m.in. podwyżki, realny wzrost wyceny świadczeń, ryczałtów i tzw. dobokaretki, a także zatrudnienie dodatkowych pracowników obsługi administracyjnej i personelu pomocniczego oraz wprowadzenia norm zatrudnienia związanych z liczbą pacjentów. Komitet postuluje także m.in. zapewnienie zawodom medycznym statusu funkcjonariusza publicznego i stworzenie systemu ochrony pracowników przed agresją słowną i fizyczną pacjentów; wprowadzenie urlopów zdrowotnych po 15 latach pracy zawodowej, a także uchwalenie ustaw o medycynie laboratoryjnej i zawodzie ratownika medycznego.

Lewica: premier nie może dalej ignorować protestu medyków, a ci muszą w pewnych sprawach się cofnąć

Premier nie może dalej ignorować "białego miasteczka" i protestu medyków – mówili w piątek parlamentarzyści Lewicy. Według nich, protestujący w niektórych sprawach muszą się jednak cofnąć, "ale muszą w ogóle mieć możliwość rzetelnych, wiarygodnych dla nich negocjacji".

"Protest jest objawem ostrym i ostrej choroby, ale polska służba zdrowia choruje przewlekle i jeżeli ten protest zostanie spacyfikowany, zostanie wygrany przez rząd, to nie będzie tak, że medycy przegrają - przegrają niestety pacjenci, ponieważ te objawy zostaną zignorowane" - oświadczył senator Wojciech Konieczny podczas konferencji prasowej w Sejmie.

Konieczny zwrócił uwagę, że w piątek w Sejmie będą głosowane senackie poprawki Lewicy, zgodnie z którymi dojście do "wyższych stawek PKB na służbę zdrowia jest możliwe i konieczne".

"I rząd to zrobi. Nawet jeżeli teraz odrzuci te poprawki, to za rok, czy za pół roku, jeśli będzie jeszcze rządził, to zmieni plany finansowe NFZ, zmieni wszystko tak, że te poprawki właściwie wejdą w życie, bo taka jest konieczność, nie ma po co tego odkładać" - przekonywał. Dodał, że w senackich poprawkach uwzględniono także poprawę stanu finansowego szpitali, co spowoduje, że w związku z 4. falą epidemii COVID-19 nie trzeba będzie zamykać szpitalnych oddziałów.

9 września Senat poparł z poprawkami nowelizację ustawy o świadczeniach opieki zdrowotnej. Izba opowiedziała się za tym, by nakłady na ochronę zdrowia wzrosły do 7,2 proc. PKB na zdrowie, zamiast 7 proc., i by stało się to szybciej, niż zakłada ustawa uchwalona przez Sejm.

Według posła Marka Rutki, w systemie ratownictwa medycznego "od wielu lat trwa rzeczywisty, realny stan wyjątkowy", a żądania protestujących medyków nie dotyczą tylko kwestii płacowych, natomiast "władza jest głucha". Rutka przekonywał, że musi być "większy dopływ kadry" do ratownictwa medycznego oraz "rozwiązania systemowe, które gwarantują stabilne zatrudnienie, możliwość szkoleń i pewność pracy".

Według posła Zdzisława Wolskiego protestujący walczą także o "godność i prestiż zawodu", natomiast "nie do przyjęcia jest lekceważenie, aroganckie podejście do personelu ze strony władz naszego kraju". Wolski podkreślił, że chodzi o to, aby więcej było m.in. pielęgniarek, aby lekarze "przestali wyjeżdżać", a także nie odchodzili z pracy doświadczeni ratownicy, bo w innych zawodach "mogą czasami zarobić dwa razy więcej". "Jeżeli tego nie opanujemy, to niedobór personelu medycznego będzie się jeszcze bardziej nasilał" - zaznaczył.

Wolski przekonywał, że wszyscy powinni zmierzać teraz do tego, aby "obecną sytuację przerwać, żeby doszło do sensownych ustaleń, negocjacji". "Wiadomo, że protestujący w niektórych sprawach muszą się cofnąć, ale muszą w ogóle mieć możliwość rzetelnych, wiarygodnych dla nich negocjacji" - podkreślił poseł Wolski.

"Białe Miasteczko 2.0" powstało 11 września po manifestacji pracowników ochrony zdrowia. W pobliżu Kancelarii Prezesa Rady Ministrów w Alejach Ujazdowskich w Warszawie rozstawiono namioty i stoiska, w których stale przebywają protestujący medycy.

Przedstawiciele komitetu protestacyjno-strajkowego wcześniej przystąpienie do rozmów uzależniali od udziału w nich premiera Mateusza Morawieckiego. Nie przyszli we wtorek na spotkanie z ministrem zdrowia Adamem Niedzielskim, a także na środowe spotkanie w Pałacu Prezydenckim i czwartkowe posiedzenie Zespołu Trójstronnego. Jak mówił Piotr Pisula z Porozumienia Rezydentów na popołudniowej konferencji prasowej w białym miasteczku, czwartkowe porozumienie NSZZ Solidarność z Ministerstwem Zdrowia było już zawarte wcześniej i nie wnosi nic nowego. Prosimy o dialog z przedstawicielem premiera - podkreślił.

Ogólnopolski Komitet Protestacyjno-Strajkowy Pracowników Ochrony Zdrowia ma osiem postulatów. Obejmują one m.in. natychmiastową zmianę ustawy o sposobie ustalania najniższego wynagrodzenia; realny wzrost wyceny świadczeń, ryczałtów i tzw. dobokaretki, a także zatrudnienie dodatkowych pracowników obsługi administracyjnej i personelu pomocniczego oraz wprowadzenia norm zatrudnienia związanych z liczbą pacjentów. Komitet postuluje także m.in. zapewnienie zawodom medycznym statusu funkcjonariusza publicznego i stworzenie systemu ochrony pracowników przed agresją słowną i fizyczną pacjentów; wprowadzenie urlopów zdrowotnych po 15 latach pracy zawodowej, a także uchwalenie ustaw o medycynie laboratoryjnej i zawodzie ratownika medycznego. Według resortu zdrowia łączny koszty realizacji postulatów byłyby ogromny.

Przedstawiciele rządu mówią, że realizacja postulatów płacowych protestujących medyków jest nie do udźwignięcia w przyszłorocznym budżecie. Proponują jednak rozmowy o ewentualnych realnych podwyżkach i mapie drogowej podwyżek na przyszłe lata.