Pewnego dnia zrezygnował z pracy, która go nie satysfakcjonowała. Przejechał na rowerze z prowincji Syczuan do Tybetu 1 300 mil. Źródło utrzymania znalazł w dorywczych zajęciach. Miesięcznie pobierał ze swoich oszczędności 60 dolarów. Styl życia, którego stał się reprezentantem, nazwał “leżeniem na płasko” – to historia byłego pracownika jednej z chińskich fabryk. W kwietniu 2021 roku Luo Huazhong swoim pomysłem na życie postanowił podzielić się w internecie – informuje “The Economic Times”. I chociaż cenzura szybko dopadła wpis, przesłanie Huazhonga zdążyło dotrzeć do sporego grona młodych osób w Państwie Środka. Tak narodził się tang ping, czyli ruch “leżenia na płasko”.
Sposób życia Huazhonga pokolenie Z i millenialsi w Chinach odczytali jako bunt wobec trwającego od lat “wyścigu szczurów”. Ktoś pokazał im, że praca nie musi być najważniejsza. Dostali “wirtualne błogosławieństwo” na to, by w życiu pójść własną ścieżką.
– W Chinach jest blisko 990 milionów internautów, z czego 86 procent to użytkownicy mobile. Taka skala zdecydowanie ma wpływ na życie w offline – wyjaśnia Piotr Chodak, autor bloga “Chiny to lubię”.
Jaki wpływ na obywateli Państwa Środka mają media społecznościowe? – Tak jak i u nas są jednym z głównych narzędzi informacyjnych. To tam podglądamy, co robią inni i realizujemy swoją potrzebę socjalizacji – opisuje bloger. – Skoro Instagram wpływa na naszą samoocenę, tak serwisy w Chinach również mają ogromną siłę. Wpływają na zachowania, czy pomagają budować opinie. Widok Chińczyka z telefonem w ręce jest bardzo częsty.
W ostatnich miesiącach ruch “leżenia na płasko” sprawił, że system pracy 996 w Chinach stał się jednym z gorących tematów dyskusji w mediach społecznościowych. – Jack Ma – twórca Alibaby – wprowadził do opinii publicznej pojęcie, które możemy tłumaczyć jako praca od 9:00 do 21:00 przez 6 dni w tygodniu – tłumaczy autor bloga o Państwie Środka. – Chińczycy krytykują ten model, pokazując jak długo są zmuszeni pracować.
Grupa ważniejsza od jednostki
Czy w Chinach można odnieść wrażenie, że bierzemy udział w jakichś “zawodach” podczas pracy? – Osobiście nie miałam takiego poczucia. Jednak myślę, że to ze względu na to, że jestem obcokrajowcem i mam wrażenie, że obcokrajowców te “zawody” nie obowiązują w takim stopniu jak Chińczyków. Znajomi Chińczycy często wspominali o niesamowicie dużej presji na dobre wyniki – zarówno w nauce, jak i w pracy. Wielu z nich, mając świetne wykształcenie i przysłowiową “głowę na karku”, musiało decydować się na bardzo nisko płatne stanowiska, ze względu na brak kwalifikacji czy doświadczenia. Zresztą te “zawody” trwają dla niemal każdego Chińczyka od jego najmłodszych lat życia, zaczynają się często już w przedszkolu – opowiada sinolożka Kaja Rehmus, autorka profilu na Instagramie “Chiny i podróże”, która miała okazję pracować w Państwie Środka.
Praca ponad życie prywatne – to zasada, do której Chińczycy muszą podporządkować swoją codzienność. Sinolożka przypomina, że to wynik kształtowania przez długie lata “kultury pracy – kultury, która wymaga tego, aby siedzieć w biurze, aż przełożony z niego nie wyjdzie, kultury, która nadgodziny postrzega jako coś normalnego, a nie jako dodatkowe starania pracownika, za które powinien być doceniony”.
Według Rehmus “grupa w chińskim społeczeństwie jest ważniejsza od jednostki”. Jak dodaje, w przypadku, kiedy większość godzi się na określone warunki pracy, później stają się one “czymś normalnym, z czym raczej się nie dyskutuje”.
Kapitalizm, walka i nepotyzm
– Od połowy lat 80. Chiny zaczęły przypominać coraz bardziej społeczeństwo kapitalistyczne. Wówczas powstało wiele biznesów, miliony ludzi pracowało od rana do wieczora za bardzo małe pieniądze w fabrykach – mówi sinolog dr hab. Marcin Jacoby, profesor Uniwersytetu SWPS. – Do tego ta walka o dobrobyt – to był taki powolny proces, gdzie bardzo biedne Chiny w takim systemie zaczęły się bogacić i osiągnęły obecne stadium rozwoju.
Zdaniem eksperta obywatele Państwa Środka tworzą “bardzo konkurencyjne społeczeństwo”. – Ludzie ciężko walczą, by mieć dobrą pracę. Z jednej strony jest duża konkurencja, ponieważ jest sporo ludzi na rynku, a z drugiej wiele intratnych pozycji jest rozdawanych w takim nepotycznym trybie, czyli po znajomości. Układy są bardzo ważne w Chinach – twierdzi Jacoby.
Tylko pięć dni wolnego na rok
Dyscyplina, organizacja i sztywne zasady – takie cechy “kręcą cały chiński rynek pracy” – opisuje Kaja Rehmus. – Zawsze dopinają wszystkie deadline’y na ostatni guzik, są punktualni i zawsze na danym stanowisku znajduje się osoba kompetentna (według CV, które musi pasować do oferty pracy).
Co okazało się cennym doświadczeniem zdobytym w Państwie Środka? – Z pewnością doceniłam szeroko pojęty europejski rynek pracy, a nawet ten polski. W porównaniu z Chinami mamy w Polsce bardzo dużo udogodnień jako pracownicy, których często nie doceniamy. Po pobycie w Chinach doceniłam chociażby mój polski wymiar urlopu. W Państwie Środka do dziesięciu lat na rynku pracy pracownikowi przypada tylko pięć dni wolnego na rok – odpowiada sinolożka.
Jej zdaniem kultura pracy w Polsce “zdecydowanie jest luźniejsza niż ta chińska”. – Jedną z ważniejszych i bardziej cennych rzeczy, których nauczyła mnie praca w Chinach, jest punktualność. Chociaż to pewnie jest mocno powiązane ze wspomnianymi przeze mnie surowymi zasadami, gdzie za pięć minut spóźnienia miałam obcinaną wypłatę, a kilka takich spóźnień w miesiącu mogło skutkować nawet zmniejszeniem wypłaty o połowę – zaznacza Rehmus.
Chiny przechodzą transformację
Marcin Jacoby podkreśla, że tang ping – czyli ruch “leżenia na płasko” – przypomina przewartościowanie, które miało miejsce w Japonii około lat 90. XX wieku. Wówczas pokolenie ludzi ciężko pracujących od rana do wieczora w wielkich korporacjach, usłyszało od swoich dzieci: “Mamy dość, nie chcemy takiego życia jak wy”. – Młodzi zapragnęli podróżować po świecie albo na przykład grać w zespole heavy metalowym. To był rodzaj takiego pokoleniowego buntu. Moim zdaniem to zjawisko w Chinach jest trochę podobne. Niektórzy ludzie mają już dosyć tej codziennej walki o pieniądze, coraz lepszą pracę… Nie chcą już wspinać się po tej drabinie społecznej – tłumaczy sinolog.
Ekspert przypomina, że pomimo tego, iż Chiny są bardzo bogate, większość obywateli walczy tam o przetrwanie. Klasa średnia, do której należy dużo osób, nadal jest drobnym elementem społeczeństwa. Nie wszyscy mogą sobie pozwolić na przyjęcie takich norm, które reprezentuje tang ping. – Natomiast wśród inteligencji w Chinach już od bardzo dawna widoczne jest przewartościowanie i bunt przeciwko ślepemu dążeniu do materialnego sukcesu (...). Tam zaczyna się myśl, że pieniądze to nie wszystko. Ten ruch (“leżenia na płasko” – red.) jest właśnie kolejną odsłoną tego sprzeciwu – ocenia Jacoby.
Z kolei Kaja Rehmus sądzi, że ruch taki jak tang ping musiał się pojawić w chińskim społeczeństwie prędzej czy później. – Nowa generacja Chińczyków, wychowana w duchu konkurencji, wyścigu po najlepsze oceny, najlepsze wyniki i najwięcej zajęć dodatkowych, obudziła się i zauważyła, że przecież tak wcale nie musi być. Ruch tang ping jest swoistym protestem przeciwko systemowi. Jest protestem przeciwko pracoholizmowi, który w Chinach nie jest uważany za coś złego. Osoby żyjące w duchu tang ping nie mają wygórowanych ambicji, dążą do ułatwienia sobie życia i odjęcia stresu związanego z “wyścigiem szczurów”. Jestem osobiście całym sercem za protestem i mam nadzieję, że zmieni coś w chińskim systemie pracy, natomiast znając realia domyślam się, że niestety nie nastąpi to szybko – podkreśla Rehmus.
Piotr Chodak uważa, że “Chiny przechodzą transformację”. – Już dziś nie jest to fabryka świata, a przynajmniej nie w takiej skali co kiedyś. Społeczeństwo bogaci się coraz bardziej i stąd pojawiają się takie ruchy jak walka z 996 czy “leżenie płasko”.
Z perspektywy obserwatora chińskiego społeczeństwa uznaje, że w Państwie Środka “konsumpcjonizm wciąż jest powszechny, ale kolejne pokolenia przynoszą zmiany”. – Młodzi nie pamiętają trudnych czasów, gdzie bez ciężkiej pracy, brakowało pieniędzy na obiad. Dziś pokolenie Y oraz Z zaczynają wprowadzać do życia takie wartości jak slow life czy harmonia. Warto jednak podkreślić, że to trend, a nie wszechobecne podejście.
WHO: Nadmiar pracy prowadzi do chorób i śmierci
Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) i Międzynarodowa Organizacja Pracy (ILO) poinformowały, że w 2016 roku nadmiar pracy doprowadził do około 745 000 zgonów z powodu udaru mózgu i choroby niedokrwiennej serca (to stanowi wzrost o 29 proc. od 2000 roku). Wyniki pierwszej globalnej analizy, dotyczącej utraty życia i zdrowia w związku z nadmiarem godzin pracy, zostały opublikowane w maju 2021 roku w piśmie “Environment International”.
72 proc. zgonów dotyczyło mężczyzn, byli to m.in. mieszkańcy Azji Południowo-Wschodniej, ludzie w średnim lub starszym wieku, którzy mając od 45 do 74 lat przepracowali co najmniej 55 godzin tygodniowo.
Jak pokazuje badanie przedstawione przez WHO i ILO, praca w wymiarze co najmniej 55 godzin tygodniowo zwiększa o 35 proc. ryzyko udaru mózgu i wiąże się z o 17 proc. wyższym ryzykiem zgonu spowodowanym chorobą niedokrwienną serca.
Standardowy dzień pracy – zgodnie prawem w Państwie Środka – trwa 8 godzin. Tygodniowo maksymalnie około 44 godzin. Kilka miesięcy temu doszło do śmierci dwóch pracowników chińskiej platformy e-commerce Pinduoduo. Po tych tragicznych zdarzeniach pojawiły się informacje, iż miesięczny wymiar pracy przekraczał tam 300 godzin – podaje serwis BBC.
– Czas, abyśmy wszyscy – rządy, pracodawcy i pracownicy – uświadomili sobie, że długie godziny pracy mogą prowadzić do przedwczesnej śmierci – alarmowała w maju 2021 roku po publikacji raportu WHO i ILO dr Maria Neira, dyrektor Departamentu Zdrowia Publicznego, Środowiska i Społecznych Uwarunkowań Zdrowia.
W Polsce od 1 stycznia 2022 roku wypalenie zawodowe będzie uznawane za chorobę, co oznacza, że pacjenci zmagający się z tym problemem, będą mogli otrzymać L4.
Z badania Kronos Incorporated i Future Workplace wynika, że wypalenia zawodowego mogą przyczynić się następujące czynniki: nieadekwatne wynagrodzenie (41 proc.), przeciążenie pracą (31 proc.), nadgodziny (32 proc.), nieefektywne zarządzanie w firmie (30 proc.), brak związku między rolą pracownika, a strategią firmy (29 proc.) oraz niska kultura pracy (26 proc.).
Czas na dyskusje o rynku pracy
U psychologa biznesu Magdaleny Popek, kiedy pierwszy raz usłyszała o “ruchu leżenia na płasko”, pojawiło się pytanie: “Czy ten styl życia nie ma coś wspólnego z hikikomori ( zjawisko, które zostało rozpowszechnione w latach 90. XX wieku w Japonii. U osób, których dotyczy ten syndrom, objawia się m.in. odcięciem od rodziny i bliskich, a także rezygnacją z życia w społeczeństwie – red.) i czy nie idziemy w stronę alienacji?”. Jak przyznaje specjalistka, to był jednak błędny trop.
– Mocną stroną tego nowego ruchu jest to, co też możemy zaobserwować w trendach typu slow-life – czyli koncentracja na jakości; możemy zwolnić, żyć bardziej świadomie, realizujemy nasze cele, ale nie bierzmy udziału w tym codziennym biegu. Te zasady mogą się okazać bardzo atrakcyjne dla młodych ludzi – zauważa Popek.
Według specjalistki tang ping udowadnia młodemu pokoleniu, że można żyć z różnych zawodów, nie należy się ograniczać jedynie do tego, by być lekarzem czy adwokatem. – Moim zdaniem tang ping może “chwycić” w środowisku młodych osób jak na przykład niedawno styl hygge (koncepcja pochodząca z Danii kojarzona z radością, szczęściem, komfortem, cieszeniem się z pozornie prostych rzeczy i chwilą w gronie bliskich – red.). Mam nadzieję, że ruch (“leżenia na płasko” – red.) pojawi się u nas i będzie takim dobrym początkiem dyskusji w sprawie jakości naszej pracy i tego, jaką funkcję ona pełni tak naprawdę w naszym życiu – mówi ekspertka.
“Co chcę osiągnąć tą zmianą w życiu?”
– Decyzja o takiej zmianie w duchu tang ping, nie powinna być podjęta pochopnie. Po pierwsze przed podjęciem jakichkolwiek zmian doradziłabym takiej osobie kilka dni urlopu, by miała czas na spokojne przemyślenie tego pomysłu. Kiedy nasz umysł jest zmęczony codzienną pracą, staje się “złym doradcą”. Często zdarza się przecież, że żałujemy jakichś decyzji podjętych pod wpływem emocji – przypomina psycholog. – A krok drugi to etap planowania. Decydując się na zwolnienie, musimy się do tego przygotować. Czasami mamy rodzinę, jakieś kredyty… Zdecydowanie potrzebne jest nam wtedy zaplecze finansowe.
Magdalena Popek zaznacza, że w sytuacji, kiedy myślimy o odejściu z pracy, dobrze jest odpowiedzieć sobie na pytanie: “Co chcę osiągnąć tą zmianą w swoim życiu?” – Warto pamiętać, że każdy styl życia ma jakieś swoje minusy – ostrzega specjalistka.