Relaks nie jest przeciwieństwem pracy. Jest jej integralną częścią, jej partnerem, bez którego najwyższej klasy aktywność intelektualna nie jest możliwa. Tak twierdzi Alex Soojung-Kim Pang w książce Rest. Why You Get More Done When You Work Less (Odpoczywaj: dlaczego możesz zrobić więcej, pracując mniej).

W rozdziale zatytułowanym „Problem odpoczynku” („The problem of rest”) Alex Pang przytacza spostrzeżenie amerykańskiego ekonomisty i filozofa Nassima Nicholasa Taleba, że „dopiero niedawno ciężka praca stała się powodem do dumy, a nie do wstydu” i analizuje przykład Karola Darwina, twórcy teorii ewolucji.

Wszyscy uważamy Darwina za wielkiego naukowca, jednak gdyby oceniano go przez pryzmat tego, ile pracował, to żadna współczesna renomowana uczelnia nie zatrudniłaby go na etat, uznałaby bowiem, że się leni. Jak podaje autor recenzowanej publikacji, Darwin wykonywał swoją pracę, polegającą głównie na pisaniu i przeprowadzaniu eksperymentów, w domu. Zaczynał około ósmej rano, po śniadaniu oraz spacerze, i dzielił pracę na trzy części trwające po 90 minut. Okresy intensywnego wysiłku umysłowego przerywał m.in. długimi posiłkami, drzemką i spacerami.

Według dzisiejszych standardów jeden z najwybitniejszych naukowców w historii pracował ledwie na pół etatu (4,5 godziny dziennie). Bynajmniej nie wynikało to z tego, że nie był pracowity. Stosując taki rozkład dnia, został autorem m.in. 19 książek naukowych, w tym legendarnej pozycji O powstawaniu gatunków.

Reklama

W czasie podróży dookoła świata na HMS Beagle napisał do swojej siostry, że „człowiek, który odważy się zmarnować godzinę, nie odkrył wartości życia”. Darwin tak cenił swój czas, że poważnie rozważał, czy się ożenić, ponieważ obawiał się, iż jako małżonek nie będzie mógł się poświęcić wieczornemu czytaniu. Pracował więc 4,5 godziny dziennie nie z powodu lenistwa, lecz dlatego że uznał, iż przy takiej ilości pracy jego wydajność jest maksymalna. Jak zauważa Alex Pang, Darwin nie był pod tym względem wyjątkiem.

Darwin pracował 4,5 godziny dziennie nie z powodu lenistwa, lecz dlatego, że wówczas jego wydajność była maksymalna.

Z życiorysów najbardziej twórczych ludzi na świecie (m.in. pisarza Charlesa Dickensa, reżysera Ingmara Bergmana czy fizyka i matematyka Henri Poincarégo) wynika, że nie harowali od rana do wieczora ani po nocach. Intensywnej pracy poświęcali ledwie kilka godzin dziennie. Resztę wykorzystywali m.in. na drzemki, chodzenie po górach, spotykanie się z przyjaciółmi albo po prostu na siedzenie i myślenie.

Godfrey Harold Hardy, jeden z największych brytyjskich matematyków z pierwszej połowy XX w., pracował tylko od 9 do 13, a po lunchu spacerował i grał w tenisa. „Cztery godziny kreatywnej pracy dziennie to maksimum dla matematyka” – powiedział swojemu przyjacielowi Charlesowi Percy’emu Snow, także profesorowi Oksfordu.

Ktoś mógłby zarzucić, że to tylko anegdoty. Jednak zależność między czasem pracy naukowców a ich produktywnością (mierzoną liczbą opublikowanych artykułów) badali już na początku lat 50. Raymond Van Zelst i Willard Kerr z Illinois Institute of Technology. Co ciekawe, okazało się, że ta zależność nie miała kształtu wznoszącej się linii, ale litery „M”. Najpierw szybko rosła, a największą wydajność naukowcy osiągali, pracując od 10 do 20 godzin tygodniowo. Najmniej produktywni byli ci, którzy pracowali ponad 65 godzin tygodniowo.

Autor podaje wiele innych przykładów tego, że mistrzowie kreatywności pracują około czterech godzin dziennie. Wymaga to jednak dodatkowego komentarza. Zdaniem Panga ci wszyscy twórcy byli w stanie w ciągu czterech godzin pracy dziennie funkcjonować na najwyższym poziomie intelektualnym dlatego, że nauczyli się odpoczywać.

Drzemki, mecze tenisa, spotkania z przyjaciółmi czy długie spacery to nie strata czasu, nie „podatek” od naszej aktywności, tylko inwestycja w nią. „Odpoczynek nie jest przeciwieństwem pracy, jest jej integralną częścią. Nie jest wrogiem pracy, jest jej partnerem. One się uzupełniają i dopełniają” – zauważa autor. Odpoczynek nie jest więc wrogiem pracy, tyko innym punktem „na fali życia”, a nie można być na szczycie tej fali, jeżeli wcześniej nie było się na jej najniższym poziomie.

Aby wzbić się na wyżyny swoich możliwości, trzeba zatem poświęcić odpoczynkowi równie dużo pasji i zaangażowania jak pracy. Taki odpoczynek Pang nazywa „głębokim”, przez analogię do najbardziej twórczej pracy, zwanej „głęboką”. Nie jest przypadkiem, że wiele najbardziej przełomowych pomysłów powstało w czasie spacerów, pod prysznicem czy podczas innej aktywności związanej z relaksem.

Aby wzbić się na wyżyny swoich możliwości, trzeba poświęcić odpoczynkowi równie dużo pasji i zaangażowania jak pracy.

Kiedy w pełni odpoczywamy, nasza podświadomość pracuje nad największymi problemami, z którymi nie możemy się uporać przy biurku. Jednak by mogła działać, musimy się naprawdę zrelaksować, a nie np. siedzieć na plaży i czytać maile z pracy. „To nie ciągły wysiłek przynosi najlepsze rezultaty, ale ciągła, cierpliwa, nieśpieszna koncentracja, która organizuje naszą uwagę, kiedy jesteśmy w pracy, i jest obecna oraz czujna, gdy mamy momenty luzu” – podsumowuje Alex Pang.

Rest. Why You Get More Done When You Work Less nie jest najnowszą książką, ale bardzo zyskała na aktualności ze względu na coraz powszechniejsze wykonywanie pracy w domu z powodu pandemii. Znajdziemy w niej wiele praktycznych rozwiązań, podpatrzonych u najbardziej kreatywnych ludzi na świecie, jak efektywnie pracować we własnych czterech ścianach (bo większość twórców nie chodzi do biura).

Polecam uwadze m.in. fragmenty o tym, dlaczego pracę wymagającą największej kreatywności warto rozpoczynać bardzo rano, nawet przed świtem, albo czemu warto ją przerywać, gdy nam dobrze idzie. Zapadło mi w pamięć także spostrzeżenie, że kontrolowanie tego, jak wykonujemy pracę, sprawia, iż czerpiemy z niej większą satysfakcję. Rest to książka bardzo przemyślana, oryginalna, praktyczna, wypełniona interesującymi przykładami i dobrze napisana. Zdecydowanie polecam!

Aleksander Piński