Wśród zatrzymanych jest założyciel krytycznego wobec władz tabloidu „Pinggwo Yatbou” („Apple Daily”) Jimmy Lai oraz weteran hongkońskiego ruchu demokratycznego Lee Cheuk-yan, obecnie wiceprezes opozycyjnej Partii Pracy. Trzeci aresztowany to były szef Partii Demokratycznej Yeung Sum.

Lai usłyszał dodatkowo zarzut związany z incydentem z 2017 roku, gdy miał rzekomo zastraszyć dziennikarza pracującego dla innej gazety – podały hongkońskie media.

Wszyscy trzej działacze zostali zatrzymani rano i zwolnieni za kaucją około południa. Mają się pojawić w sądzie 5 maja.

Aresztowania potępiła opozycja demokratyczna i obrońcy praw człowieka. Dyrektor hongkońskiego oddziału Amnesty International Tam Man-ki określił je jako „bezwstydną próbę prześladowania i uciszenia ruchu demokratycznego w Hongkongu”. Zarzuty wobec zatrzymanych ocenił jako motywowane politycznie.

Reklama

Manifestacja z 31 sierpnia ub.r. była jedną z wielu masowych demonstracji w toku wielomiesięcznych protestów przeciwko planom umożliwienia ekstradycji podejrzanych do Chin kontynentalnych. Protesty odbywały się niemal codziennie i paraliżowały praktycznie całe miasto.

Demonstrację planował Obywatelski Front Praw Człowieka (CHRF), który organizował szereg największych antyrządowych protestów z ubiegłego roku. W związku z brakiem zezwolenia od policji CHRF odwołał marsz. Mimo to na ulice wyszły tysiące osób.

Pokojowy początkowo marsz przerodził się w chaotyczne starcia pomiędzy policjantami a radykalnymi grupami protestujących. Niektórzy rzucali w stronę funkcjonariuszy koktajle Mołotowa, a policja odpowiadała granatami z gazem łzawiącym i armatkami wodnymi.

W nocy z 31 sierpnia na 1 września krytykowany za brutalność specjalny oddział taktyczny policji wtargnął na stację metra Prince Edward, gdzie rzekomo ukrywali się radykalni demonstranci. Funkcjonariusze bili tam ludzi pałkami, traktowali ich gazem pieprzowym i zatrzymali wiele osób.

Z Kantonu Andrzej Borowiak (PAP)