W tym tygodniu w Toronto rozpoczęła się zorganizowana przez mieszkańców kampania #BlockSidewalk, której celem jest zablokowanie budowy kontrowersyjnego "smart city", projektowanego przez Sidewalk Labs, siostrzaną spółkę Google.

Założeniem tej ogłoszonej w 2017 roku inwestycji jest przeobrażenie terenów nad jeziorem Ontario, w południowo–wschodniej części śródmieścia, nazywanych Quayside, w „inteligentne miasteczko” dla ok. 5 tys. osób, gdzie zbierane byłyby duże ilości danych o mieszkańcach, ich przemieszczaniu się, zwyczajach itp. Gromadzenie danych dotyczyłoby jednak także osób niemieszkających na terenie Quayside, a tylko tam przebywających. Nie wiadomo do czego Sidewalk Labs używałoby tak pozyskanych danych.

Radni Toronto przyjęli we wtorek jednomyślnie uchwałę w sprawie „zarządzania danymi i inteligentnych miast”. Urzędnicy miejscy mają opracować zasady funkcjonowania miasta przyszłości z uwzględnieniem „cyfrowej infrastruktury”, ochrony danych osobowych i prywatności, „ochrony interesu publicznego”, „równości i praw człowieka”. Miejskie rozwiązania mają zostać skonsultowane z władzami prowincji Ontario i porównane z istniejącymi już przepisami, a także innymi miastami. Wniosek zobowiązuje też władze Toronto do publicznych konsultacji z mieszkańcami i zastosowania przyjętych rozwiązań do „Quayside i innych projektów inteligentnych miast”.

>>> Czytaj też: Kanada to największy „kłusownik” talentów w OECD

Reklama

W uzasadnieniu do projektu uchwały radni podkreślili, że dane pochodzące z kamer, aplikacji, smartfonów „są zbierane i sprzedawane, czasem bez wiedzy zainteresowanych” i istnieje ryzyko, że będzie to wywierać negatywny wpływ na życie mieszkańców Toronto.

Z kolei rząd prowincji Ontario rozpoczął w lutym pierwszą fazę publicznych konsultacji w sprawie przyszłych założeń przetwarzania dostępnych danych o mieszkańcach. Władze twierdzą w swoich materiałach, że chcą „stworzyć warunki, w których firmy w Ontario będą rozwijać modele biznesowe oparte na wykorzystaniu danych i komercjalizujące wartość danych”, ale jednocześnie chce stworzyć „wiodące, światowej klasy rozwiązania” chroniące mieszkańców Ontario.

Wątpliwości w sprawie pozyskiwania danych w miastach, w „inteligentnych” projektach miejskich, narastają od dawna. Zajmujący się dziennikarstwem śledczym internetowy magazyn „The Intercept” pisał w listopadzie 2018 roku o rosnących wątpliwościach w sprawie Quayside. W Toronto powstała wówczas organizacja łącząca specjalistów i mieszkańców w próbie dyskusji na temat ryzyka traktowania danych osobowych jako towaru na sprzedaż, zaś z udziału w pracach nad projektem zrezygnowała Ann Cavoukian, była szefowa nadzoru nad ochroną danych osobowych w prowincji. „Sądziłam, że będziemy tworzyć inteligentne miasto prywatności, a nie inteligentne miasto nadzoru” - podkreśliła.

W lutym dziennik „Toronto Star” napisał o dokumentach, z których wynika, że Sidewalk Labs ma znacznie większe plany niż kilka hektarów w centrum. Spółka chciałaby rozbudować swój projekt na obszarze kilkuset hektarów w sąsiedztwie początkowego „inteligentnego miasteczka”. Mieszkańców Toronto obserwujących rozwój projektu oburzyło, że firma domaga się ulg podatkowych w wysokości 6 mld dolarów kanadyjskich. Informacje gazety potwierdziła sama spółka publikując założenia rozszerzonego projektu.

>>> Czytaj też: "Rząd Trudeau powinien upaść". Afera w Kanadzie zatacza coraz szersze kręgi