Według MSZ Szwecji państwo szwedzkie ma obowiązek przyjąć deportowane osoby, następnie zajmą się nimi organy ścigania. Kobiety po wylądowaniu na sztokholmskim lotnisku Arlanda zostały przewiezione na przesłuchanie przez policję, a ich sześciorgiem dzieci zajęły się służby socjalne.

W Szwecji członkostwo w organizacji terrorystycznej nie jest niezgodne z prawem, co według ekspertów utrudnia ściganie osób wspierających IS. Problemem jest zebranie dowodów, gdy podejrzani pozbywają się telefonów komórkowych. Jednak minister spraw wewnętrznych Mikael Damberg uważa, że kobiety mogą zostać oskarżone o "zbrodnie wojenne".

Szwedzka prokuratura wydała w poniedziałek komunikat, w którym oświadczyła, że wszczęto wstępne śledztwo wobec osób powracających z terenów kontrolowanych przez IS.

Według szwedzkich służb specjalnych SAPO ze Szwecji od 2012 roku na Bliski Wschód, aby wspierać IS, wyjechało ok. 300 osób, z czego jedna trzecia to kobiety. Wiele z nich wraz ze swoimi dziećmi przebywa obecnie w trudnych warunkach sanitarnych w obozach w północnej Syrii, gdzie trafiły po odwrocie dżihadystów.

Reklama

Jak podała szwedzka agencja TT, kobiety zostały wydalone z Syrii z obozu z regionu kontrolowanego przez Kurdów z powodu zagrożenia dla bezpieczeństwa. Miały one próbować rekrutować kolejne osoby ze Szwecji.

Do tej pory Szwecja jako jedyne państwo skandynawskie odmawiała sprowadzenia zradykalizowanych kobiet.