Francja podjęła decyzję o wycofaniu swoich wojsk z Mali. Od 2013 r. walczyła tam na prośbę rządu w Bamako z grupami dżihadystów. Interwencja, o której podjęciu zdecydował ówczesny prezydent François Hollande, miała potrwać wyłącznie kilka tygodni. W rękach ekstremistów znajdowała się wtedy północna część kraju, a celem było zapobieżenie rozszerzaniu się strefy ich wpływów do centralnej i południowej części Mali.
Na początku Francuzi skutecznie powstrzymali sukcesy rebeliantów, przywracając pod kontrolę rządu kluczowe miasta, jak np. Timbuktu. Ekstremiści szybko się jednak przegrupowali. Przejęli znaczne części terytorium byłej francuskiej kolonii, wykorzystując zamieszania polityczne, ubóstwo i słabość lokalnych władz. – Dzisiaj widzimy, że to właśnie centralne i południowe obszary kraju są najbardziej objęte wpływami dżihadystów – tłumaczy dr Jędrzej Czerep z Polskiego Instytutu Spraw Między narodowych.
W 2017 r. cztery ugrupowania dżihadystyczne utworzyły, zresztą powiązaną z Al-Kaidą, koalicję Jama’at Nasr al-Islam wal Muslimin, która dąży do narzucenia społeczeństwu swojej ultrakonserwatywnej interpretacji islamu. – Pomimo ciągłych prób zabójstwa jego liderów, ruch ten ewoluował i zdobył nowych sojuszników – mówi Czerep. Pierwotnie w jego działalność zaangażowani byli Arabowie, ale obecnie skupia przede wszystkim ludy z Afryki i z południa kraju. To sprawia, że działalność koalicji rozszerza się na kolejne państwa regionu, jak Burkina Faso czy Benin.
Reklama