Instytut Strat Wojennych im. Jana Karskiego został powołany na początku grudnia 2021 r. zarządzeniem prezesa Rady Ministrów. Jego zadaniem jest przede wszystkim - jak czytamy w statucie - "inicjowanie oraz prowadzenie badań naukowych zmierzających do kompleksowego ustalenia i opisania skutków II wojny światowej dla Rzeczypospolitej Polskiej, a także dla Europy Środkowo-Wschodniej". Stanowisko dyrektora Instytutu sprawuje obecnie historyk dr hab. Bogdan Musiał.

Statut przewiduje również utworzenie Rady Instytutu, organu opiniodawczego i doradczego, do którego zadań należy m.in. inicjowanie projektów badawczych, edukacyjnych, popularyzatorskich i wydawniczych, a także opiniowanie przedsięwzięć edukacyjno-popularyzatorskich, propozycji wydawniczych czy wniosków ws. współpracy z innymi podmiotami.

"Rada Instytutu się ukonstytuowała, zostałem jednogłośnie, jako kandydat wskazany przez marszałka Sejmu, wybrany przewodniczącym tej rady. To daje nam możliwość rozpoczęcia formalnej działalności Instytutu" - powiedział w środę w rozmowie z PAP Mularczyk. Jak poinformował, w skład Rady weszli eksperci - profesorowie odpowiedzialni za powstawanie raportu ws. strat wojennych w Polsce, a także reprezentanci wskazani przez prezydenta RP, marszałka Sejmu, Ministerstwa Spraw Zagranicznych oraz Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego. "Na dzień dzisiejszy rada jest stosunkowo niewielka, liczy bowiem 13 osób" - dodał.

Mularczyk podkreślił, że podstawowym zadaniem Instytutu będzie m.in. praca badawcza nad II wojną światową i jej skutkami, działalność wydawnicza i dokumentacyjna, a także współpraca zagraniczna, działania popularyzatorskie oraz edukacyjne. Przyznał, że powoływanie tego typu instytucji z przyczyn organizacyjnych i administracyjno-technicznych trwa przynajmniej pół roku, ale można się spodziewać, że Instytut w najbliższym czasie rozpocznie działalność.

Reklama

"Takiej instytucji badawczej nie było dotychczas w współczesnej Polsce, a jest niezwykle potrzebna, bo jak widzimy problematyka skutków i konsekwencji II wojny światowej oraz strat wojennych była po prostu przez lata zaniedbana, co jest wielką historyczną niesprawiedliwością, bo przynosi do dziś negatywne konsekwencje - poprzez fakt zapóźnień w wielu obszarach życia gospodarczego i społecznego, a także poprzez utratę wielu milionów obywateli, w tym warstw przywódczych i inteligencji" - mówił Mularczyk.

Polityk poinformował również, że Instytut Spraw Wojennych będzie kontynuatorem prac nad raportem o polskich stratach wojennych, który przygotowany jest przez kierowany przez Mularczyka Zespół Parlamentarny ds. Reparacji. "Tak, by Instytut był podmiotem, który opublikuje ten raport, ale jednocześnie dalej będzie prowadził badania szczegółowe - ponieważ raport zawiera, choćby ze względu na objętość, najbardziej ogólne i podstawowe informacje dotyczące strat wojennych i ich wycenę" - tłumaczył w rozmowie z PAP. Polityk podkreślił, że opisane straty "były bardzo znaczne, a jednocześnie zadawane nie tylko przez Niemcy, ale i przez Rosję".

Jak wskazał, badania nad stratami podczas II wojny światowej muszą także opisywać i uwzględnić straty ludzkie wynikłe z okupacji sowieckiej, czy m.in. działalności ukraińskich nacjonalistów na Wołyniu. "Oczywiście odpowiedzialność za wywołanie wojny de iure i de facto spada na Niemców i to Niemcy są podmiotem odpowiedzialnym za całość strat na obszarze którym zarządzali. Także raport zawiera opis nie tylko strat zadanych faktycznie przez Niemców, ale także straty, które wynikały z działań wojennych na ziemiach polskich" - zaznaczył Mularczyk.

Mularczyk zapytany, jak widziałby dalsze kroki strony polskiej po zakończeniu prac nad raportem ocenił, że jego zdaniem "najistotniejsze byłoby uzyskanie konsensusu politycznego w Polsce i przyjęcie odpowiedniej formuły zgody politycznej - na przykład poprzez uchwałę Sejmu - i zobligowanie rządu do działań dyplomatycznych, prawnych i politycznych w tej sprawie, podobnie jak to miało miejsce na przykład w Grecji", podkreślił jednak, że decyzje polityczne w tym zakresie będą należały do premiera Mateusza Morawieckiego i prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego.

Polityk dodał, że została podjęta decyzja, by raport poszerzyć o dokumentację zdjęciową oraz indeks miejscowości w których dochodziło do zbrodni wojennych. "To duże, kompleksowe opracowania, które starają się objąć pięć lat wojny i okupacji oraz dokonać przeliczeń wszystkich strat, dlatego to praca, która po prostu wymaga znacznego zaangażowania i czasu. Należy podkreślić, że od zakończenia wojny do tak naprawdę dnia dzisiejszego - mimo podjęcia kilku prób przez różne rządy, za czasów komunistycznych i później - nie udało się tych prac doprowadzić nigdy do końca. My naprawdę jesteśmy już na samym finiszu i ten raport już niedługo będzie do dyspozycji władz naszego państwa, obywateli i opinii światowej" - oświadczył, szacując, że prace mogą potrwać jeszcze kilka miesięcy.

Raport o stratach wojennych został zaprezentowany premierowi pod koniec grudnia 2021 r. Jak informował wtedy Mularczyk, spotkał się on z pozytywnym odbiorem. W środę podczas konferencji w Boronowie na Śląsku premier pytany o tę kwestię poinformował, że trzytomowy raport jest obecnie tłumaczony na kilka języków obcych.(PAP)

autor: Mikołaj Małecki