"Nieżyjący już, wielki polski mąż stanu Władysław Bartoszewski porównywał stosunki polsko-niemieckie do jazdy samochodem: warto od czasu do czasu spojrzeć w lusterko, mówił, ale patrzeć trzeba przed siebie. Bartoszewski był dwukrotnym ministrem spraw zagranicznych, ocalałym z Auschwitz i autorytetem moralnym, który opowiadał się za pojednaniem między niespokojnymi sąsiadami. I przez jakiś czas Polacy wierzyli mu na słowo. Ale teraz to zbliżenie jest wystawiane na próbę, kiedy rządzący w Polsce rząd Prawa i Sprawiedliwości (PiS) twierdzi, że Berlin wciąż jest winien 1,3 bln dolarów za rzeź II wojny światowej" - wskazuje.

Jak podkreśla, Niemcy zignorowali te żądania, ogłaszając, że sprawa jest zamkniętą i choć prawnie może to być prawda, to moralnie Niemcy wciąż mają dług do spłacenia.

"Niemcy twierdzą, że kwestia reparacji została poruszona na konferencji poczdamskiej w 1945 r. i że doszło do formalnego zrzeczenia się reparacji przez polskie rządy w latach pięćdziesiątych i siedemdziesiątych, a także po upadku reżimu komunistycznego" - pisze Boyes.

Stwierdza jednak, że jeśli rząd kanclerza Niemiec Olafa Scholza chce zapobiec większym rozłamom w sercu Europy, "musi liczyć się z polskimi pretensjami".

Reklama

Z Brukseli Łukasz Osiński (PAP)