Wygrana Finów (PS), partii znanej z antyunijnej i antyimigranckiej retoryki, „uczyniłaby z Finlandii zupełnie inny kraj”, o którym dzięki medialności premier Marin i wejściu do NATO mówi się obecnie więcej w świecie – pisze dziennik „Helsingin Sanomat”.

Obywatele będą wybierać między ograniczeniem wydatków budżetowych, a utrzymaniem tzw. państwa dobrobytu. Typowany na nowego premiera Petteri Orpo, lider liberalno-konserwatywnej Koalicji Narodowej (KOK) i były minister finansów, to przedstawiciel „starej dobrej szkoły cięć” w gospodarce.

Socjaldemokraci z SDP, rządzący „od kryzysu do kryzysu” (pandemii Covid-19, fali inflacji i rosyjskiej inwazji na Ukrainę) i których o gigantyczne zadłużenie oskarża opozycja, chcą wyższymi kosztami obciążyć przedsiębiorców i bardziej opodatkować zamożnych.

„Nasza i ich (SDP) polityka gospodarcza jest jak dzień i noc” – twierdzi Orpo.

Reklama

PS z kolei chce obniżyć VAT i uzależnić prawo do zasiłków od obywatelstwa.

Politycy nie spierają się już o politykę bezpieczeństwa. Tuż przed wyborami parlament zgodził się na przystąpienie Finlandii do Sojuszu Północnoatlantyckiego i w końcówce kampanii, w związku ze zbliżającym się formalnym ogłoszeniem członkostwa, flagi i emblematy NATO stały się dla niektórych kandydatów na deputowanych towarem pierwszej potrzeby, a popyt na nie stale rośnie.

W sobotę, w ostatnim dniu kampanii, aktywnie agitowano m.in. w kurortach zimowych, które ze względu na wyjątkowo doskonałe warunki do biegania na nartach, szczególnie jak na początek kwietnia, były tłumnie oblegane przez Finów.

Przewiduje się, że dla ostatecznego zwycięstwa i prawa do formowania rządu rozstrzygające będzie kilka lub kilkanaście tysięcy głosów. Podobnie było cztery lata temu, gdy SDP wygrała z PS, zdobywając o 0,2 pkt proc. więcej. Według ostatniego sondażu KOK może zebrać 19,8 proc. głosów; PS - 19,5 proc., a SDP - 18,7 proc.

Z Helsinek Przemysław Molik (PAP)