Prezydent Macron, wybrany ponownie na swój urząd półtora roku temu, ma coraz większe trudności z realizowaniem swoich planów, zwłaszcza, że jego centrowa koalicja straciła większość w parlamencie. Tymczasem Marine Le Pen i jej populistyczne ugrupowanie cieszą się rosnącym poparciem, mają też największą w swej historii liczbę deputowanych w Zgromadzeniu Narodowym - pisze brytyjski dziennik.

Wprawdzie Macron pozostanie jeszcze prezydentem przez ponad trzy lata, ale w jego gabinecie zaczyna dominować poczucie, że realizacja planów i obietnic wyborczych staje się coraz pilniejsza, bowiem w przeciwnym razie Francuzi zaczną uważać, że rząd jest nieskuteczny, co utoruje drogę do władzy "partiom protestu", takim jak Zjednoczenie Narodowe - wyjaśnia "FT", powołując się na rozmowy z politykami i członkami administracji.

Senator prezydenckiej partii Renesans, Francois Patriat, mówi w wywiadzie dla brytyjskiej gazety, że prezydent "dobrze wie, że jeśli ona go zastąpi, to wszyscy potępią go za to, że nic nie zrobił i tym samym utorował drogę Marine Le Pen".

Reklama

Taka metoda rządzenia przez Macrona "wyczerpała się"

Koalicji Macrona brakuje 40 miejsc w parlamencie, by dysponować większością głosów, co sprawia, że bardzo wiele inicjatyw rządu, przede wszystkim dotyczących budżetu, uzyskuje status ustawy na mocy artykułu 49.3 francuskiej konstytucji, pozwalającego na przyjęcie ich bez poddawania pod głosowanie w Zgromadzeniu Narodowym, izbie niższej parlamentu.

Gabinet premier Elisabeth Borne wykorzystał tę klauzulę już 22 razy, i tyleż razy przetrwał głosowanie nad wotum nieufności. Francuskie prawo stanowi bowiem, że głosowanie takie jest niemal automatyczne, a projekt ustawy zostaje przyjęty, o ile opozycja go nie wygra.

Jednak zdaniem profesora politologii z Uniwersytetu w Nicei, Vincenta Martigny, taka metoda rządzenia przez Macrona "wyczerpała się", nie przysparza rządowi popularności i kiedyś może skończyć się przegraniem głosowania.

Sukces Marine Le Pen?

Tymczasem - jak przypomina "FT" - popularność partii Le Pen okazuje się bardzo trwała dzięki temu, że postawiła ona na elektorat na prowincji i dobrze rozgrywa kwestie związane z imigracją, kryzysem publicznej służby zdrowia, czy rosnącymi kosztami życia.

W wyborach prezydenckich w 2017 r. Macron wyprzedził Le Pen o 33 punkty procentowe, ale w ostatnim głosowaniu (2022) różnica ta zmalała do 17 punktów. Co więcej, "Marine Le Pen i jej 28-letni przyboczny Jordan Bardella, obecny szef Zjednoczenia Narodowego, znaleźli się na trzecim i czwartym miejscu w sondażach dotyczących najpopularniejszych postaci w polityce" - pisze "FT". W sondażu wykonanym dla dziennika "Le Monde" po raz pierwszy od dekady Francuzi ocenili, że Zjednoczenie Narodowe jest w stanie rządzić, a nie tylko być opozycją.