To nie kaprys, tylko konieczność, bo do tradycyjnych problemów Japonii, takich jak wciąż grożący destabilizacją regionu reżim północnokoreański czy stare spory terytorialne z ZSRR/Rosją, dochodzą nowe. Głównie te związane z polityką Pekinu, który nie tylko otwarcie grozi siłowym przyłączeniem Tajwanu, lecz także wchodzi w konflikt z Filipinami (na tle kontroli nad strategicznie położonymi archipelagami).

Coraz mniejsza jest przy tym pewność, że to tylko blef Chin, które stawiają na rywalizację i jednoczesną kooperację ekonomiczną. Owszem, na tej drugiej mogą zyskać więcej niż na otwartej wojnie, a przynajmniej tak się wydaje, ale Rosjanie stworzyli precedens, a Zachód jest coraz bardziej zajęty Ukrainą i Bliskim Wschodem. A Pekin ma swoje – społeczne i gospodarcze – problemy wewnętrzne, od których może chcieć odwrócić uwagę swoich obywateli. Rozsądni analitycy bezpieczeństwa i politycy muszą zaś zawsze zakładać realność także czarnych scenariuszy i budować zawczasu narzędzia, by się z nimi zmierzyć.

CAŁY TEKST W PAPIEROWYM WYDANIU DGP ORAZ W RAMACH SUBSKRYPCJI CYFROWEJ