Niedzielne przemówienie Donalda Trumpa było niezwykle ważne z perspektywy nie tylko Ukrainy, ale także Europy oraz wszystkich strony pośrednio i bezpośrednio zaangażowanych w tę wojnę. Przede wszystkim prezydent USA skrytykował Władimira Putina za ciągłe ataki bombowe i brak realnej woli nawiązania dialogu.
Padła też niezwykle ważna deklaracja związana z dalszymi dostawami broni dla Sił Zbrojnych Ukrainy. Rząd w Kijowie może się spodziewać dalszych dostaw, a Amerykanie planują na tym wszystkim jeszcze zarobić.
Europa zapłaci za broń dla Ukrainy
Prezydent USA zadeklarował, że Ukraina otrzyma nieokreśloną dokładnie liczbę Patriotów, jednak nie doprecyzował, czy chodzi o systemy obrony powietrznej, czy same rakiety. Nie jest też jasne, jak duże to będzie wsparcie, bo w tej kwestii wypowiedź Donalda Trumpa była wyjątkowo lakoniczna.
Tym jednak, co zostało dobitnie podkreślone, jest kwestia zapłaty za ten sprzęt. Tutaj 47. Prezydent Stanów Zjednoczonych stwierdził, że „zapłaci za tym Unia Europejska”. Polityk zaznaczył także, że cała transakcja będzie zyskowna dla jego kraju i zrobi na tym „biznes”.
- Zapłacą nam za to 100 procent. (...) My daliśmy Ukrainie wsparcie za 350 mld dolarów, Europa za 100 mld. To też duża suma, ale powinni zapłacić więcej. Więc będziemy wysyłać broń, a oni (Europejczycy) będą nam zwracać pieniądze za ten sprzęt. Czy to nie brzmi dobrze? – dodał Donald Trump.
Jest to o tyle ciekawe, że w ubiegłym tygodniu pojawiła się informacja, że zawarta została umowa, na mocy której USA wyślą Ukrainie za sprawą NATO i to właśnie sojusz poniesie koszty tej transakcji.
Broń ofensywna dla Ukrainy kwestią czasu?
Na tym jednak amerykańska pomoc dla Ukrainy ma się nie skończyć. Według informacji przekazywanych przez portal Axios, podczas spotkania Donalda Trumpa z sekretarzem NATO Markiem Ruttem, ma zostać przedstawiony plan dalszego wsparcia dla rządu w Kijowie.
Zgodnie z pojawiającymi się przeciekami, w planach jest wysłanie na Ukrainę także broni ofensywnej, w tym rakiet dalekiego zasięgu. Te mogłyby atakować i skutecznie razić cele znajdujące się głęboko w granicach Rosji. Gdyby tak się stało, to byłby to niewątpliwy przełom, bo do tej pory Donald Trump i jego administracja niespecjalnie wyrażali poparcie dla takich pomysłów.
Pentagon nalega, aby najpierw przeciwdziałać wzrostowi Chin
Ciekawym uzupełnieniem tej sytuacji jest stanowisko Pentagonu, a dokładniej Elbridge’a Colby’ego. Twierdzi on, że USA powinny ponownie skoncentrować się na rejonie Pacyfiku i przygotowywać się do potencjalnej konfrontacji z Chinami.
Jest to drugi z teatrów, gdzie Stany Zjednoczone nie tylko muszą być aktywne, ale przede wszystkim muszą bronić swojego prymatu. Nie od dziś wiadomo, że rząd w Pekinie chce dokonać „zjednoczenia” z Tajwanem, co zresztą stało się ambicją aktualnego prezydenta ChRLD – Xi Jing Pinga.
W interesie USA jest za to zachowanie aktualnego statusu tegoż państwa, bo nie jest to tylko kwestia składanych przez lata deklaracji i obietnic, ale także tego, iż właśnie tam znajduje się najwięcej fabryk produkujących półprzewodniki, które są podstawowym elementem praktycznie całej światowej gospodarki.
W obliczu tych doniesień kwestia dalszego wsparcia USA dla Ukrainy staje się jeszcze bardziej zawiła. Wiele tutaj będzie zależeć nie tylko od Rosji czy Ukrainy, ale też Chin. Jeśli rząd w Pekinie zacznie coraz aktywniej działać na rzecz przejęcia Tajwanu, to uwaga Stanów Zjednoczonych może w pełni skupić się właśnie na Pacyfiku i odbędzie się to kosztem konfliktu Kijowa z Moskwą.