"Ten plan nie ma ambicji zapanowania nad falami migracyjnymi ani ich osłabienia, a co najwyżej przedstawia zamiar +obsługiwania+ tych fal" – pisze w piątkowym "Le Figaro" szef konserwatywnego think tanku Institut Thomas More, Jean-Thomas Lesueur.

"Komisja Europejska wykazała odwagę, biorąc się za bardzo trudną i powodującą rozłamy kwestię, jaką jest migracja" – zauważył w wywiadzie dla radia RFI dyrektor Instytutu Jacques'a Delorsa "Nasza Europa", Sebastien Maillard.

Jego zdaniem zalety planu to przyspieszenie rozpatrywania wniosków o przyznanie azylu i urzeczywistnienie odsyłania do kraju pochodzenia osób niemających do azylu prawa. Maillard pochwala również "realizm polityczny", czyli rezygnację z - jak to ujął - autorytarnych prób rozmieszczania uchodźców w krajach członkowskich.

Jako wadę planu wskazuje to, że jedynie nieznacznie usprawnia on rozporządzenie dublińskie, według którego za uchodźców odpowiedzialny jest pierwszy kraj UE, do którego przybyli; jest to rozporządzenie bardzo krytykowane, szczególnie przez Grecję i Włochy.

Reklama

Według brukselskiego korespondenta dziennika "Le Monde" w przedstawionym przez KE tekście chodzi o "zamknięcie jednej z najboleśniejszych stron najnowszej historii Unii i uniknięcie rozbudowy takich obozów (dla uchodźców) jak Moria" w Grecji.

Jak napisała w oświadczeniu dyrektorka biura Amnesty International przy instytucjach europejskich Eve Geddie, "pakt ten, przestawiany jako nowy start, jest w rzeczywistości opracowany po to, by podwyższyć mury i wzmocnić bariery". Sugeruje, że w projekcie "chodzi tylko o poprawę wizerunku od lat niedziałającego systemu".

Lesueur również zarzuca planowi KE, że zamiast rozwiązywać zasadnicze problemy imigracji, raczej ich unika. Przedstawia on plan paktu imigracyjnego jako "doskonałą ilustrację politycznej niedorzeczności UE - Unia, niezdolna do politycznego spojrzenia na imigrację i jej skutki, mnoży narzędzia biurokratyczne".

Przypominając, że we Francji odesłano do krajów pochodzenia jedynie 4 proc. migrantów, którym odmówiono prawa azylu, politolog sceptycznie ocenia zawartą w projekcie zapowiedź podwyższenia tego odsetka do 70 proc. "Problem migracyjny nie jest zmienną polityki gospodarczej i społecznej. To kwestia egzystencjalna, która dotyczy tożsamości i przyszłości narodów i kultur. I tego Komisja nie może i nie chce pojąć. A czas jest najwyższy" – konkluduje politolog.