17 czerwca 1936 r. w Trybunale Rzeszy znajduje finał sprawa Żyda zwolnionego ze stanowiska kierownika planu filmowego. Wytwórnia wyrzuciła go, uzasadniając to zapisem umowy: jej rozwiązanie mogło nastąpić w przypadku choroby, śmierci lub podobnych uniemożliwiających wykonywanie obowiązków przyczyn. Trybunał orzekł, iż pracodawca mógł posłużyć się tym zapisem, bo cechy rasowe zwolnionego są tożsame z chorobą lub śmiercią. „W oczach najwyższych sędziów Niemiec Żydzi nie byli już żywymi organizmami, byli martwi i nie byli już w stanie przyczynić się do rozwoju gospodarczego Niemiec” – podsumował Raul Hilberg, który opisał tę historię w pierwszym tomie fundamentalnej rozprawy „Zagłada Żydów Europejskich”.
Jest 1936 r. – od trzech lat w Dachau działa pierwszy niemiecki obóz koncentracyjny. Za dwa zostanie podpisany układ monachijski, za trzy wybuchnie II wojna światowa. Za cztery Francja podpisze rozejm w Compiègne, a w powietrze wzniosą się samoloty RAF-u. Za pięć lat niemieccy żołnierze dokonają mordu w Babim Jarze, a w Chełmnie nad Nerem rozpocznie się proces masowej eksterminacji Żydów, Romów i Sinti. Za sześć Niemcy wymordują dorosłych mieszkańców wsi Ležáky, gdzie ukryta była radiostacja, z której korzystał czeski ruch oporu.
Za 69 lat Władimir Putin powie, że największą katastrofą geopolityczną XX w. był rozpad ZSRR. Za 85 lat odmówi Ukrainie prawa do istnienia. Zaś realiści będą nawoływać Kijów do ustępstw na rzecz Kremla.
Reklama