Trump chce zalać świat ropą
Niemiecki dziennik odwołuje się do wypowiedzi Trumpa z Davos, który nawoływał Arabię Saudyjską o zwiększenie produkcji ropy. „Gdy cena (ropy) spadnie, wojna rosyjsko-ukraińska natychmiast skończy się” – oświadczył Trump podczas corocznej ważnej gospodarczej imprezy.
Położenie nacisku na rynek energetyczny jako broń w geopolitycznej rozgrywce byłoby powtórką z historii. USA przeprowadziły podobny manewr w czasie zimnej wojny wobec ZSRR, co okazało się długoterminowym gwoździem do trumny dla największego wroga Stanów w XX wieku. W latach 1980-88 długotrwały spadek cen ropy naftowej doprowadził za rządów administracji prezydenta Ronalda Reagana do załamania się rosyjskiego systemu gospodarczego, który bazował na eksporcie surowca. Budżet dzisiejszej Rosji również jest w dużej mierze uzależniony od ceny węglowodorów.
Szanse na sukces planu Trumpa
Czy to może się udać? Zdaniem „Handelsblatt” zniszczy podstawy rosyjskiej machiny wojennej, jeśli zostanie konsekwentnie zrealizowane. System sankcji jest dziurawy, a Rosja obchodzi restrykcje nałożone przez państwa G7 za pomocą floty tankowców pływających pod obcą banderą. „Obejście rynków” będzie natomiast niemożliwe.
Rosja mocno skorzystała finansowo na wzroście cen ropy w pierwszym roku trwania wojny. O ile na początku 2022 roku cena surowca wynosiła ok. 75 dol., o tyle w marcu tego samego roku przekroczyła 125 dol. Przez kilka kolejnych miesięcy utrzymywała się powyżej 100 dol. za baryłkę. Od jesieni 2023 roku znajdujemy się jednak w wyraźnym długoterminowym spadkowym trendzie. Dziś cena wynosi 74,5 dol. (stan na 27. stycznia).
Niewiele wskazuje na wzrosty wyceny ropy w krótkim i średnim terminie. Największy konsument surowca, czyli Chiny, zmagają się z kryzysem gospodarczym i nie wykazują wysokiego popytu. USA zapowiadają znaczne zwiększenie mocy wydobywczych, a kraje OPEC będą zmuszone do co najmniej utrzymania wydobycia, by chronić swój rynkowy udział.