Kijów pogrążony w ciemności, a na górze trwa wojna na słowa

Podczas gdy stolica Ukrainy znów zmaga się z masowymi wyłączeniami prądu, prezydent Wołodymyr Zełenski i mer Kijowa Witalij Kliczko publicznie przerzucają się oskarżeniami. Wieczorem 14 października znaczna część miasta ponownie została pozbawiona energii elektrycznej. Metro stanęło, ulice oświetlały jedynie reflektory samochodów, a tysiące mieszkańców utknęło w ciemności.

Zełenski zarzucił Kliczce, że nie zapewnił wystarczającej ochrony stołecznych dwóch elektrociepłowni TEC-5 i TEC-6 podczas ostatnich rosyjskich ataków. „Mógłbym teraz powiedzieć, co o tym wszystkim myślę, ale nie będę… Ci ludzie w ogóle nie są zdolni do zrobienia czegokolwiek.”– powiedział ukraiński prezydent, sugerując nieudolność władz Kijowa.

Kliczko kontratakuje: „Niech prezydent nie słucha dyletantów”

Mer Kijowa nie pozostał dłużny. W swoim wpisie w Telegramie ostro odpowiedział Zełenskiemu, nazywając jego słowa „opinią dyletantów”. Kliczko podkreślił, że wszystkie działania obronne prowadzone były zgodnie z zaleceniami Sztabu Generalnego i decyzjami Rady Obrony Miasta, w której uczestniczą przedstawiciele armii, SBU, MSW i prokuratury.

„Uderzenia spadły na obiekty w całym kraju. Czy to też Kliczko miał ich bronić?” – dodał ironicznie mer. Według komentatorów ten otwarty konflikt między Zełenskim a Kliczką pokazuje coraz głębsze pęknięcia w ukraińskich elitach, które do tej pory starały się utrzymywać pozory jedności.

ikona lupy />
Pożar w Kijowie / Forsal.pl

Kijów bez prądu, bez wody i… bez planu

Tymczasem sytuacja w stolicy staje się coraz trudniejsza. Kolejne ataki na infrastrukturę energetyczną doprowadziły do wielogodzinnych przerw w dostawie prądu i wody, a w niektórych dzielnicach metro przestało kursować. Ministerstwo Energetyki Ukrainy wprowadziło awaryjne wyłączenia w siedmiu obwodach, w tym kijowskim, charkowskim, sumskim i połtawskim.

Eksperci ostrzegają, że jeśli ataków nie uda się powstrzymać, zima w Kijowie może być wyjątkowo ciężka. Coraz częściej pojawiają się głosy, że część mieszkańców powinna rozważyć wyjazd do mniejszych miast i miejscowości, mniej narażonych na zniszczenia i przerwy w dostawach energii.

Czy stolica opustoszeje?

Kijów, dotąd symbol oporu i wytrwałości, zaczyna się kurczyć. Część mieszkańców już opuszcza miasto, szukając schronienia w zachodnich regionach. W internecie coraz częściej pojawiają się porady, jak przetrwać zimę bez prądu i ogrzewania, a lokalne sklepy notują wzrost sprzedaży generatorów, powerbanków i świec.

Wszystko to dzieje się, gdy władze zamiast szukać wspólnego rozwiązania, toczą spór o to, kto jest winny zniszczeniom. Dla zwykłych kijowian nie ma to jednak większego znaczenia – dla nich liczy się jedno: przetrwać kolejną noc w ciemności.

Pół Ukrainy bez prądu?

Wszystko zaczęło się w nocy z 9 na 10 października ukraińskie władze potwierdziły, że celem ataków było co najmniej 14 dużych obiektów energetycznych – zarówno elektrociepłownie, jak i hydroelektrownie. Wśród nich znalazły się m.in. kijowskie TEC-5 i TEC-6, a także Kremenczucka, Zaporoska i Pridnieprowska elektrownia. Uderzenia trafiły również w kaskadę dnieprzańskich hydroelektrowni: Kaniowską i Średniodnieprowską. Wszystko to pokazuje, że Rosja stara się "zgasić światło" we wschodniej Ukrainę. Utrudni to logistykę (pociągi elektryczne i metro) i zmniejszy ukraińską produkcję na tym terenie. Konieczność korzystania z spalinowych generatorów prądu to także dodatkowe obciążenie dla Ukrainy.

ikona lupy />
Lista zaatakowanych obiektów energetycznych z ukraińskich mediów / Telegram

„To dopiero początek” – fala ataków na infrastrukturę

Eksperci ostrzegają, że rosyjska ofensywa na sektor energetyczny Ukrainy może mieć charakter systemowy. Od początku października ataki powtarzają się niemal każdej nocy, co według obserwatorów ma być odpowiedzią Moskwy na wcześniejsze uderzenia sił ukraińskich w rosyjskie rafinerie i zakłady przemysłowe.

Według doniesień, Rosjanie zastosowali kombinowany atak – najpierw drony, potem rakiety typu „Kindżał”. Skala zniszczeń jest duża, a naprawy – jak przyznają przedstawiciele ukraińskiego ministerstwa energetyki – mogą potrwać tygodniami. W części regionów nadal obowiązują awaryjne odłączenia prądu, a w Kremenczuku i na lewym brzegu Kijowa wciąż nie przywrócono wody.

Groźby Zełenskiego: „Jeśli Kijów pogrąży się w ciemności – Moskwa też zgaśnie”

Jeszcze na początku tego tygodnia Wołodymyr Zełenski ostrzegał, że jeśli Rosja uderzy w ukraińską energetykę, odpowiedzią będzie blackout w Moskwie. Podczas jednego z wystąpień przywódca Ukrainy zapowiedział, że „jeśli w Kijowie zgaśnie światło, to w stolicy Rosji również zapanuje ciemność”. Słowa te, szeroko komentowane w rosyjskich i ukraińskich mediach, miały być przestrogą wobec dalszych ataków na infrastrukturę krytyczną.

Jednak zaledwie kilka dni po tej zapowiedzi, to właśnie Kijów pogrążył się w mroku po zmasowanym ataku rosyjskich rakiet i dronów. Teraz zamiast Moskwy, to ukraińska stolica musiała zmierzyć się z prawdziwym blackoutem.

„Moskwa też może pogrążyć się w ciemności”

Obecna sytuacja doprowadziła do ostrych reakcji władz w Kijowie. Szef kancelarii prezydenta Ukrainy, Andrij Jermak, zapowiedział odwetowe ataki na rosyjską infrastrukturę. „Rosja powinna zrozumieć, że za uderzenia w naszą energetykę poniesie konsekwencje – ich infrastruktura również zostanie zniszczona” – napisał w mediach społecznościowych.

ikona lupy />
Prezydent Wołodymyr Zełenski i szef jego biura Andrij Jermak / EPA/PAP / fot. Alessandro Della Valle/Keystone EDA Pool/EPA/PAP

Ukraina przygotowuje się na zimę bez światła

Mimo dramatycznej sytuacji, ukraińskie władze starają się uspokajać obywateli. „Zapas stabilności jeszcze mamy, ale nie jest on nieskończony” – ostrzegają eksperci energetyczni. Kolejne ataki mogą doprowadzić do długotrwałych przerw w dostawie prądu i gazu, szczególnie w centralnej i wschodniej części kraju.

Władze apelują o oszczędzanie energii, gromadzenie zapasów i przygotowanie się na możliwe black­outy. Tymczasem w Kijowie mieszkańcy już przyzwyczajają się do widoku ciemnych ulic, wyłączonych sygnalizacji i zimnych kaloryferów. Dla wielu to przypomnienie, że wojna toczy się nie tylko na froncie – ale i w gniazdkach.