Odkąd prezydent Joe Biden nakazał amerykańskim agencjom wywiadowczym zwiększenie wysiłków i sprawdzenie, czy koronawirus SARS-CoV-2 mógł wydostać się z laboratorium, wielu komentatorów zaczęło argumentować, że nawet jeśli okaże się to prawdą, to niewiele to zmieni.

Tymczasem odpowiedź na pytanie o źródła wirusa ma znaczenie. Odkrycie, że wirus powstał w wyniku celowej działalności człowieka, dopełniłoby sagę o pandemii o brakujący element: o to, kto jest czarnym charakterem.

I tu jest problem. Jeśli bowiem okazałoby się, że wirus, który uśmiercił prawie 600 tys. osób w USA oraz prawie 4 mln istnień na świecie, wydostał się z chińskiego laboratorium, to bezkształtny lęk, który unieruchomił większość świata w ciągu ostatniego roku, mógłby przekształcić się w wycelowaną w Chiny furię. A furia, jeśli jest powszechna, to trudno ją kontrolować.

Reklama

Nie chcę być źle zrozumiany. Ważne jest, aby poznać prawdę i pewna doza złości i gniewu może być dla nas dobra. Jedną z wielu tragicznych cech pandemii był sposób, w jaki zaprzepaszczono publiczną dyskusję na temat przyczyn, rozwiązań oraz tego, czy wirus mógł być efektem celowej działalności człowieka.

Oczywiście bardzo próbowaliśmy odnaleźć winowajców: całe zamieszanie miało być winą Donalda Trumpa, lockdowny miały być winą elit, które chciały w ten sposób zwiększyć swoją władzę, a prawdziwym problemem miała być źle działająca biurokracja. To wszystko było sposobem radzenia sobie z bólem, ale bez posiadania adekwatnej informacji. Do tej kategorii możemy również zaliczyć udawanie, jakoby naukowcy byli pewni, że Covid-19 nie powstał w wyniku celowej działalności człowieka, a ci, którzy twierdzili inaczej, mieli być niebezpiecznymi wariatami.

Fantazje te rozwiał naukowy weteran Nicholas Wade w opublikowanym w maju artykule na łamach „Bulletin of the Atomic Scientists”. Badacz ten w przekonujący sposób wskazuje, że wirus uciekł z laboratorium wirusologii w Wuhan, które prowadziło badania nad taką modyfikacją patogenu, aby ten łatwiej mógł przenosić się ze zwierząt na ludzi. Tekst otworzył debatę, którą powinniśmy byli prowadzić od samego początku. Polecenie wydane przez Joe Bidena, aby służby zbadały pochodzenie koronawirusa, wydaje się tego konsekwencją.

Pełna gniewu reakcja może być niebezpieczna

Ale to jest też ten moment, w którym można się zacząć martwić. Otóż badania nad postrzeganiem ryzyka wskazują, ze mamy tendencję do większego lęku przed szkodami wyrządzonymi przez człowieka niż przed szkodami wyrządzonymi przez naturę – i to nawet wtedy, gdy katastrofy naturalne powodują większe szkody i są bardziej prawdopodobne. Z niektórych badań wynika również, że szkody powstałe na skutek działalności człowieka powodują też w nas większą złość.

Rozróżnienie takie rzeczywiście ma sens. Łatwo jest bowiem czuć nienawiść na przykład do grupy terrorystycznej ISIS niż do trzęsienia ziemi.

Ale z drugiej strony złość generalnie nie daje nam żadnych korzyści. Niektórzy ludzie myślą lepiej, gdy popadają w złość, ale większość z nas myśli wtedy gorzej. Co więcej, istnieje dobrze znane odkrycie w naukach społecznych, że złość i gniew prowadzą nas do postawy irracjonalnego optymizmu jeśli chodzi o naszą zdolność do rozwiązywania problemu.

Może być tak – jak zasugerował Ross Douthat – że potwierdzenie o pochodzeniu koronawirusa z laboratorium w Wuhan stworzy główną przewagę propagandową w geopolitycznej walce o serca i umysły. Takie zwycięstwa mają znaczenie. Ale prawdopodobnie nie zaspokoją nazbyt dosłownego amerykańskiego umysłu, który wiedziony przez gniew, będzie domagał się konkretnych działań: inwazji, regulacji, wsadzenia do więzienia, etc. Gniew i złość szukają katharsis, często w pragnieniu, aby „coś zrobić”. Duża część złych polityk powstaje w taki właśnie sposób.

Doświadczenie z 11 września 2001 roku umożliwiło osiągnięcie katharsis, ponieważ Amerykanie mieli możliwość przeprowadzenia odwetu. Z drugiej strony intensywność narodowego lęku i gniewu stworzyła atmosferę, w której trudno było o poważną debatę publiczną na temat zasadności inwazji USA na Afganistan i Irak.

A co z regulacjami? Być może dowody na to, że Covid-19 powstał w wyniku celowej działalności człowieka, mogą doprowadzić do międzynarodowej zgody, że wszystkie eksperymenty nad wirusami, które mogą „przeskakiwać” na człowieka, powinny być prowadzone przy wyższym poziomie bezpieczeństwa biologicznego. Jak jednak wskazuje Nicholas Wade, problemem w mniejszym stopniu są zasady i regulacje, a bardziej chodzi o to, co jest wygodne dla naukowców (to nie jest tak, że śmiercionośne wirusu nigdy nie uciekały z laboratoriów na Zachodzie).

Poza tym brytyjski astrofizyk Martin Rees przypominał nam w swojej książce z 2003 roku pt.: „Our Final Hour”, że zasady nie są powszechnie przestrzegane. Nie jest ważne, jak drobiazgowo uregulujemy obchodzenie się z niebezpiecznymi mikrobami, szanse na efektywne egzekwowanie prawa nie będą większe niż obecne regulacje dotyczące nielegalnych narkotyków – zaznacza Rees. I dodaje: pojedyncze złamanie zasad może pociągnąć za sobą katastrofę na szeroką skalę.

Oznacza to, że nawet jeśli Covid-19 nie uciekł z niewłaściwie zabezpieczonego laboratorium, to prędzej czy później jakiś mikrob ucieknie.

To prowadzi nas do finalnych wniosków.

Polecenie Joe Bidena, aby zbadać pochodzenie koronawirusa, było właściwie. Ale 90-dniowy deadline wygląda już na polityczny teatr. USA potrzebowały dwóch dekad, aby ustalić, co poszło nie tak w Pearl Harbor. Mieliśmy problem z odnalezieniem Osamy bin Ladena w miejscu, w którym podobno przebywał przez pięć lat. Założenie, że uda nam się ustalić prawdę jeśli chodzi o źródła pandemii koronawirusa w ciągu trzech miesięcy, wydaje się mało prawdopodobne.

Jeśli okaże się, że Covid-19 „uciekł” z laboratorium w Wuhan, nawet przez przypadek, wtedy świat ogarnie furia. Presja na to, aby „coś zrobić” i znaleźć sposób na ukaranie Chin, które tuszowały sprawę, będzie bardzo silna. Dlatego tutaj moja skromna sugestia, gdyby pojawiła się taka nieszczęśliwa sytuacja: bez względu na to, co postanowimy zrobić, dajmy sobie czas na przemyślenie, a nie działanie pod wpływem nierozsądnego gniewu.