Najpierw o zawieszeniu broni poinformowały RSF. "Potwierdzamy nasze pełne zaangażowanie w całkowite zawieszenie broni i mamy nadzieję, że druga strona będzie tego przestrzegać zgodnie z ogłoszonym terminem" – podały paramilitarne siły w komunikacie.

Doba dla rannych

Następnie na rozejm zgodziła się armia rządowa. "Rozejm rozpocznie się o godzinie 18.00 i potrwa do 18.00 następnego dnia, aby ułatwić realizację działań humanitarnych, pod warunkiem, że druga strona będzie go przestrzegać" – napisano w komunikacie.

Reklama

Wcześniej zawieszenie broni zapowiadano już trzykrotnie - najpierw w niedzielę, następnie w poniedziałek, a potem we wtorek, jednak działania zbrojne nie zostały przerwane.

Walki w okolicach Chartumu

W środę lokalne media informowały, że walki koncentrują się wokół siedziby dowództwa armii i międzynarodowego lotniska w Chartumie. Stolicę postanowiły opuścić tysiące mieszkańców tego miasta, niektórzy wyjeżdżali samochodami, inni szli pieszo, były wśród nich kobiety i dzieci.

Z opieką nad rannymi nie radzą sobie nieliczne działające w Chartumie szpitale, w których panują fatalne warunki - często brak jest prądu i wody. Na łóżkach leżą niepochowane ciała, kule przebijają okna, a przerażeni medycy trzymają się z daleka, gdy w pobliżu słychać odgłosy artylerii.

Brak szpitali i lekarzy

"Szpitale leczące rannych są nieliczne, z ograniczoną liczbą lekarzy, więc są przepełnione – powiedział Esraa Abou Shama, lekarz z ministerstwa zdrowia Sudanu - Poza tym nie wszyscy ranni mogą dotrzeć do szpitala pod ostrzałem... Naprawdę potrzebujemy otwarcia wszystkich szpitali publicznych i prywatnych, aby świadczyć usługi medyczne dla wszystkich rannych i dla innych pacjentów".

320 żołnierzy uciekło do Czadu

Minister obrony sąsiadującego z Sudanem Czadu Daoud Yaya Brahim poinformował w środę, że 320 sudańskich żołnierzy uciekających przed walkami przekroczyło w niedzielę granicę i poddało się czadyjskiej armii.

"Wkroczyli na nasze terytorium, wszyscy zostali rozbrojeni i aresztowani" – powiedział Brahim na konferencji prasowej - To 320 członków armii sudańskiej – żandarmi, policjanci i żołnierze – którzy boją się śmierci z rąk RSF i którzy poddali się naszym siłom".

Walki między siłami rządowymi SAF a paramilitarnymi RSF wybuchły w sobotę. W ramach proponowanych przez rząd zmian RSF miały zostać wcielone do regularnych sił zbrojnych. Generałowie nie mogli jednak zgodzić się co do terminu, w jakim miałoby to nastąpić, a polityczny spór przerodził się w starcia zbrojne.

Do tej pory w walkach zginęło co najmniej 270 osób, a ponad 2,6 tys. zostało rannych.

zm/ tebe/