Tuż przed wizytą prezydenta USA Joego Bidena w Irlandii Północnej tamtejsza policja poinformowała o znalezieniu na cmentarzu opodal Londonderry czterech prymitywnych bomb rurowych. Bardzo podobnych do tych, jakimi niegdyś chętnie posługiwali się terroryści z IRA. To przypomniało, że porozumienie wielkopiątkowe, które ćwierć wieku temu zakończyło najostrzejszą fazę konfliktu pomiędzy katolickimi separatystami a protestanckimi lojalistami, wcale niekoniecznie musi obowiązywać już zawsze. Zresztą już w marcu, na wniosek głównej brytyjskiej agencji kontrwywiadowczej MI-5, podniesiono w Irlandii Północnej poziom zagrożenia tzw. terroryzmem krajowym do „poważnego”.

Procedury bezpieczeństwa skokowo zaostrzyła też Japonia – w tym przypadku to efekt nieudanego zamachu na premiera Fumio Kishidę. Podczas odwiedzin w porcie rybackim na zachodzie kraju został on zaatakowany przez młodego człowieka wyposażonego w bombę dymną, ładunek wybuchowy oraz nóż. Obeszło się bez ofiar śmiertelnych, jeden z policjantów został tylko lekko ranny, sprawcę zaś obezwładniono i zatrzymano. Wciąż nie ma jednak pewności, czy był to akt szaleństwa, indywidualny protest polityczny czy może starannie zakamuflowany test sprawności służb bezpieczeństwa przed planowanymi spotkaniami czołowych polityków grupy G7 albo efekt celowego podgrzania emocji w mediach społecznościowych. Tak czy owak, do Kraju Kwitnącej Wiśni powróciły upiory, zwłaszcza że w lipcu zeszłego roku zamachowiec zabił byłego premiera Shinzō Abe.

To tylko dwa przykładowe incydenty z ostatnich dni. A mamy też porwanie tankowca w Zatoce Gwinejskiej (na szczęście marynarka wojenna Wybrzeża Kości Słoniowej we współpracy z francuskim lotnictwem załatwiła problem). I kolejną masową strzelaninę w USA – w Dadeville w Alabamie – na przyjęciu urodzinowym (cztery ofiary śmiertelne, wielu rannych). Niewiele wcześniej w Kentucky w szkolnej strzelaninie zginęło sześć osób (w tym trójka dzieci), a pracownik banku zastrzelił pięciu swoich kolegów i zranił dziewięć innych osób. Według danych Gun Violence Archive w 2023 r. w Stanach Zjednoczonych doszło już do 163 masowych strzelanin, czyli takich, w których co najmniej cztery osoby, nie licząc strzelca, zostają zabite lub ranne. Z kolei w Meksyku kilka dni temu grupa uzbrojonych mężczyzn zaatakowała kurort Cortazar w stanie Guanajuato, zabijając siedem osób, w tym dziecko. Wiele wskazuje na to, że była to akcja mająca zastraszyć turystów korzystających z „przykrywkowych” turystycznych usług konkurencyjnych karteli.

Reklama

Gra w strach

Specjaliści mogą się spierać, które z przywołanych epizodów wypełniają akademickie definicje terroryzmu. Jest ich zresztą niemal tyle, ilu specjalistów, a chaos pogłębiają politycy cynicznie lub z niewiedzy nazywający terrorystą każdego, któremu akurat chcą dołożyć.

Sednem różnych sposobów definiowania terroryzmu jako metody działania jest jego pośredniość i odwołanie do strachu. Terrorysta zazwyczaj nie uderza wprost w osobę, osoby lub instytucje, do których adresuje swój przekaz czy wobec których formułuje żądania. Celem bezpośrednim są ofiary w mniejszym lub większym stopniu przypadkowe. Ich dramat ma wywołać panikę i dopiero w jej efekcie wymuszenie decyzji pożądanych przez napastnika. W przypadku terrorystów irlandzkich tradycyjnie chodziło o zastraszenie swoich pobratymców o odmiennych poglądach religijno-politycznych. W Japonii najprawdopodobniej o przekaz pod adresem całej klasy politycznej, acz niewykluczony jest także wariant, że chodzi np. o inspirowaną z zewnątrz próbę destabilizacji kraju. W Zatoce Gwinejskiej celem napastników mogła być zwyczajna kradzież, ale coraz częściej uznaje się, że tamtejsi piraci działają już nie tylko dla okupu. W tle może być zlecenie od potężnych sponsorów zainteresowanych destabilizacją regionu i ograniczeniem eksportu ropy, zwłaszcza z Nigerii. Coraz częstsze porwania mają zaś proste przełożenie na drastyczny wzrost kosztów, zwłaszcza ubezpieczeniowych. W grę wchodzi tu więc zastosowanie metody terrorystycznej w celach biznesowych, jak w przywołanym kasusie meksykańskim, ale zapewne także z tłem politycznym. Przynajmniej 20–25 proc. masowych strzelanin w USA, wedle szacunków FBI, ma natomiast na celu zastraszenie określonych grup społecznych lub zwrócenie uwagi na problem uważany przez napastnika za istotny politycznie. Ta wyliczanka pokazuje, jak zróżnicowane formy, tło i cele mogą mieć działania wrzucane do wspólnego, wielkiego worka z napisem „terroryzm”.

Treść całego artykułu przeczytasz w Magazynie Dziennika Gazety Prawnej i na e-DGP.