Pod koniec września prezydent Kostaryki Rodrigo Chaves ogłosił w kraju stan wyjątkowy, tłumacząc, że tylko tak drastycznymi środkami rząd będzie sobie w stanie poradzić z bezprecedensową rzeszą migrantów, która sunie od południa w kierunku USA przez 160-kilometrowy przesmyk Darién. To górzysty, niemal bezludny, usłany gęstymi tropikalnymi lasami i rozległymi bagnami teren, który łączy ze sobą dwa amerykańskie kontynenty.

Jeszcze całkiem niedawno uważano, że przyroda stwarza tam dla człowieka tyle niebezpieczeństw, że forsowanie tego terenu na piechotę jest straceńczą misją. Zmieniło się to, gdy grupy przestępcze – na czele z Clan del Golfo, największym kartelem narkotykowym w Kolumbii – uznały, że Darién stwarza dla nich nowe, atrakcyjne możliwości.

Cały tekst przeczytasz w Magazynie Dziennika Gazety Prawnej i na e-DGP