Skala problemu jest poważna. W 2023 roku Bundeswehrę opuściło 1537 żołnierzy, redukując jej liczebność do 181,5 tys. personelu. Francja odnotowuje skrócenie średniego czasu służby - żołnierze rezygnują po krótszym okresie niż kiedyś. Wielka Brytania zmaga się z rocznym deficytem rekrutacji na poziomie 1100 żołnierzy, co odpowiada dwóm batalionom piechoty.

Reakcja Sojuszu

W odpowiedzi na te wyzwania, NATO rozważa wprowadzenie poboru lub służby narodowej. Kraje takie jak Chorwacja i Dania planują przywrócenie lub rozszerzenie zasadniczej służby wojskowej, obejmując nią również kobiety. Niemcy, które zniosły pobór w 2011 roku, debatują nad jego ponownym wprowadzeniem.

Reklama

Jednakże kraje NATO powinny skupić się nie tylko na rekrutacji, ale także na utrzymaniu obecnego stanu. Francja wprowadziła plan "TalentRetention", mający na celu ułatwienie żołnierzom dostępu do mieszkania, opieki zdrowotnej i opieki nad dziećmi. Pary, w których obie osoby pracują w ministerstwie sił zbrojnych, będą mogły przenosić się razem na inne stanowiska.

W Holandii rząd planuje zwiększenie liczby żołnierzy o 3000, ale napotyka na problemy z rekrutacją. W sąsiedniej Belgii minister obrony Ludivine Dedonder ostrzegł, że ​​armia staje się "wydrążoną skorupą".

Polska ogłosiła podwyżki płac o 20 proc. dla żołnierzy, aby tylko zatrzymać ich w służbie. Minimalna miesięczna pensja wzrośnie z 4960 zł do 6000 zł. Nasz kraj jednak nie musi chyba obawiać się o braki kadrowe. W odpowiedzi na rosnące zagrożenie ze strony Rosji, polska armia wzrosła z 95 tys. w 2015 roku do 215 tys. w tym roku.

Dlaczego żołnierze odchodzą?

Problemy z zatrzymaniem ludzi w armii są złożone. Oprócz niskiego bezrobocia i konkurencji ze strony sektora prywatnego, żołnierze skarżą się na brak infrastruktury, a nawet rzeczy tak podstawowych, jak szafki czy nowoczesne koszary. Naprawa tych problemów pochłonie olbrzymie sumy. Według Evy Högl, specjalnej komisarz Bundestagu ds. sił zbrojnych, sama naprawa koszar i obiektów wojskowych może kosztować około 50 miliardów euro.

Co ciekawe, nie jest to jedynie problem europejski. W Stanach Zjednoczonych armia odnotowała spadek liczby rekrutów o 25 proc. w porównaniu z rokiem 2019. Australia ogłosiła plan zwiększenia liczebności sił zbrojnych aż o 30 tys. w ciągu najbliższych dekady, ale eksperci już dziś twierdzą, że rekrutacja okaże się trudna. Z kolei Japonia zmaga się z utrzymaniem sił zbrojnych w obliczu starzejącego się społeczeństwa. A Izrael, w którym obowiązkowy pobór obejmuje także kobiety, zauważa zjawisko spadku motywacji młodych ludzi do służby wojskowej.

A na Kremlu się cieszą…

Sytuacja jest poważna i wymaga kompleksowych rozwiązań. Fala rezygnacji żołnierzy stanowi wyzwanie dla NATO i jego członków, a nawet zagrożenie europejskiego bezpieczeństwa. Władimir Putin z pewnością bacznie śledzi informacje o kłopotach trapiących zachodnie armie. Sojusz i kraje członkowskie muszą działać wspólnie, aby zapewnić odpowiednią liczebność i siłę swoich sił zbrojnych.