Z przyszłorocznego projektu budżetu Rosji wynika, iż państwo to zamierza drastycznie zwiększyć wydatki na obronność. Wzrost planowany jest na poziomie nawet 30 proc., a Rosja zamierza na zbrojenia przeznaczyć aż 6,3 proc. PKB. I kiedy na papierze założenia te wyglądają bardzo optymistycznie i poważnie, diabeł tkwi w szczegółach.
Rosja się zbroi, a pracowników brak
Do nich zaś dokopali się dziennikarze BBC, którzy postanowili przyjrzeć się rosyjskiemu rynkowi pracy. A chociaż większość informacji na temat rosyjskiego przemysłu zbrojeniowego jest utajniona, to jednak udało się podejrzeć, jak wygląda zapotrzebowanie na pracowników. To zaś w ostatnich tygodniach poszybowało w górę, a firmy zbrojeniowe oraz cywilne, produkujące na potrzeby wojska, rozpoczęły prawdziwą wojnę o fachowców.
Tylko w ciągu miesiąca na trzech największych portalach pośrednictwa pracy znalazło się 90 tys. ofert zatrudnienia, a wśród szukających jest wiele przedsiębiorstw obronnych. Gołym okiem widoczny jest wzrost zapotrzebowania na inżynierów różnych kategorii, tokarzy, czy operatorów sprzętu high-tech.
„Co więcej, fabryki często szukają ludzi, którzy potrafią pracować na zachodnim sprzęcie, na przykład Siemensa lub Heidenhaina” – zwraca uwagę BBC.
Różnice pomiędzy liczbą chętnych do podjęcia pracy w danym zawodzie, a ofertami niekiedy porażają. Na jednym tylko portalu Avito pracy w zawodzie tokarza poszukiwały 2 tys. osób, a wakatów było aż 60 tys.
Płacą krocie za produkcję broni
Czując tak kolosalny niedobór siły roboczej, firmy starają się sięgać po przeróżne rozwiązania, by zachęcić ludzi do podjęcia pracy akurat w ich przedsiębiorstwach. Pomaga w tym państwo, reklamując w telewizjach, po głównych programach informacyjnych, zalety pracy w konkretnych firmach obronnych, ale i tak największą zachętą są pieniądze. Te zaś rosną w zastraszającym tempie, ale tylko w konkretnych, wymaganych przez przemysł obronny, branżach.
Jako przykład BBC podaje pracę tokarzy, którzy zarobić mogą nawet 200 tys. rubli (ok 8,1 tys. zł), co jest kwotą porównywalną z tym, ile zarabia kadra kierownicza w innych, cywilnych branżach. Łącznie mediana wynagrodzeń w tym sektorze rosyjskiej gospodarki wzrosła w ciągu pierwszego półrocza 2024 roku o 30 proc., co jest wynikiem dotychczas niespotykanym.
Gdy jednak pieniądze nie spełniają swej roli i nie są w stanie zapewnić odpowiedniej liczby pracowników, państwo sięga po stare, sprawdzone w czasach ZSRR metody. Oferuje albo przeniesienie z regionów Rosji, gdzie jest większe bezrobocie do miejsc, gdzie szuka się pracowników, albo nawet zmusza do pracowania przez 7 dni w tygodniu. A na coś takiego pozwala już rosyjskie prawo.
„Zgodnie z dekretem rządu pracodawcy wykonujący polecenia obronne państwa mają prawo angażować swoich pracowników w codzienną pracę w godzinach nadliczbowych bez ich zgody – pod warunkiem aby dzień pracy nie przekraczał 12 godzin” – informuje w rozmowie z Nową Izwiestią przewodniczący Rosyjskiego Związku Zawodowego Pracowników Przemysłu Andriej Czekmieniew.
I dlatego często pracownicy zatrudniani są na zmianach, trwających bez przerwy na przykład 60 dni, po kilkanaście godzin dziennie. Oferowane wówczas zarobki są wręcz gigantyczne i są w stanie przekroczyć 200 tys. rubli miesięcznie.
Coraz bardziej popularna robi się też możliwość odbycia zastępczej służby wojskowej w fabrykach pracujących na rzecz obronności kraju.