Ostatnią wizytę prezydenta Zełenskiego w USA i przedstawienie prezydentowi Joe Bidenowi oraz zachodnim przywódcom planu zakończenia wojny z Rosją trudno nazwać sukcesem, a reakcje na ów projekt, delikatnie mówiąc, okazały się dosyć chłodne. Minorowe nastroje przeniosły się również do ukraińskich okopów.

Smutne nastroje w ukraińskich okopach

Na trudną sytuację międzynarodową Ukrainy uwagę zwrócił w najnowszej publikacji „Financial Times”, którego dziennikarze nie tylko przeanalizowali ostatnie wydarzenia, ale też wybrali się na wschód Ukrainy. Rozmawiając z walczącymi w okolicy Pokrowska żołnierzami zauważyli, że i oni nie mają już takiej nadziei na zwycięstwo, jak jeszcze kilka miesięcy temu. Wielu ma żal do Zachodu, iż nie zgodził się na przekazanie Ukrainie broni dalekiego zasięgu.

Reklama

- Gdybyśmy mogli walczyć obiema rękami, a nie jedną związaną za plecami, mielibyśmy szansę w starciu z potężniejszą armią rosyjską – mówi jeden z cytowanych przez gazetę żołnierzy.

Z kolei dowódca jednego z ukraińskich batalionów, Mychajło Temper, wyraźnie dał do zrozumienia, że nie wierzy już, by Ukraina mogła powrócić do granic z 1991 roku, a jedyne na czym teraz mu zależy, to ocalenie życia jego żołnierzy. Wielu wojskowych ma też skłaniać się do rozpoczęcia negocjacji z Rosją, o czym jeszcze kilka miesięcy temu nie chcieli słyszeć. Wskazują, że w przeciwnym wypadku wojna zostanie przegrana.

Na Ukrainie boją się klęski

Obawy wśród ukraińskich wojskowych, jak pisze „FT” wzbudzać ma możliwość zwycięstwa Donalda Trumpa w listopadowych wyborach prezydenckich. Wiedzą oni, że gdyby został on prezydentem USA, Ukraina nie miałaby co liczyć na dalszą pomoc militarną i zmuszona by była do zawarcia niekorzystnego pokoju. Podobne nastroje zmęczenia wojną gazeta zauważa też wśród elit wielu europejskich państw, a te z krajów, które nadal chcą kontynuowania wojny z Rosją, nie mają wystarczającego potencjału, by służyć militarną pomocą.

Gazeta zauważa, że nawet ukraińscy urzędnicy nie najlepiej oceniają wynik ubiegłotygodniowej wizyty prezydenta Zełenskiego w Waszyngtonie. Powtarzając te same prośby o dostawy broni i własne oczekiwania, nie uwiódł amerykańskich polityków.

- To nie był triumf. To nie była katastrofa. Naiwnością byłoby oczekiwać takiego aplauzu, jaki otrzymaliśmy dwa lata temu – skomentował w rozmowie z „FT” waszyngtońską eskapadę jeden z wysokich rangą urzędników ukraińskich.

Rosja nawołuje do zamachu stanu

Na pesymistyczną dla Ukrainy publikację „Financial Times” od razu zareagowali Rosjanie, a tamtejsze portale z lubością cytują informacje o przygnębieniu, jakie panować ma w ukraińskich okopach. W rozmowie z portalem „topwar.ru” członek prezydium ogólnorosyjskiej organizacji „Oficerowie Rosji”, weteran sił specjalnych, pułkownik Timur Syrtłanow jasno stwierdził, iż nadszedł najwyższy czas, aby władze ukraińskie zasiadły do stołu rozmów. Uważa on, że jeśli władze cywilne nie będą chciały ich prowadzić, to wśród wojskowych powinni znaleźć się chętni, aby wziąć odpowiedzialność za losy kraju.

„Syrtłanow jest przekonany, że w przypadku wojskowego zamachu stanu na Ukrainie do władzy dojdą rozsądni ludzie, którzy w imię pokoju nie tylko zaakceptują warunki Moskwy, ale nadal będą gotowi rządzić krajem w oparciu o zrozumienie dobrego sąsiedztwa i wspólność naszych narodów” – cieszą się rosyjscy publicyści z topwar.ru.

Podobne nawoływania do obalenia legalnych władz Ukrainy to nie nowość, a Rosjanie od dawna używają argumentu, że jedynie władze stoją na drodze do porozumienia między obydwoma krajami. Koniecznością ich obalenia argumentowali między innymi rozpoczęcie w lutym 2022 r. wojny, którą sami nazwali „specjalną operacją wojskową”. Operacją, zamienioną przez Rosjan w rzeź ukraińskich cywili, z którymi niby to napastnik chce żyć w pokoju.