Tym razem oczy rosyjskich władz zwróciły się na Armenię. Przez lata kraj ten blisko współpracował z Kremlem i utrzymywał ścisłe więzi polityczne. Dziś jednak Erywań zmienia kurs, stawiając na Zachód, co wywołuje frustrację Rosjan.
Armenia już nie chce być pod butem Rosjan
W ostatnich miesiącach Armenia podjęła zdecydowane kroki, aby uniezależnić się od rosyjskich wpływów, które przez dekady definiowały jej politykę zagraniczną. Na początku roku kraj ten nawiązał współpracę wojskową z USA, skąd od razu uzyskał obietnicę wsparcia w postaci szkoleń oraz sprzętu.
Sekretarz stanu Antony Blinken i armeński minister spraw zagranicznych Ararat Mirzojan podpisali porozumienie, które otwiera drzwi do szerszej współpracy w gospodarce, bezpieczeństwie, obronności i zarządzaniu. Blinken nie krył wsparcia dla suwerenności Armenii, co w Moskwie odebrano jako policzek.
Zwrot w Armenii wywołał wściekłość na Kremlu
Kreml nie pozostał obojętny. Rzecznik Dmitrij Pieskow oskarżył USA o destabilizację regionu, a rosyjska propaganda zaczęła bić na alarm, ostrzegając przed "zachodnią intrygą" na Kaukazie. Kolejnym ciosem dla Moskwy był ruch Armenii w stronę Unii Europejskiej. 9 stycznia armeński rząd zatwierdził projekt ustawy o akcesji do UE, co wywołało gwałtowną reakcję rosyjskich władz – zauważają eksperci z ISW.
Wicepremier Aleksiej Owierczuk i minister spraw zagranicznych Siergiej Ławrow stwierdzili, że członkostwo w UE jest "niezgodne" z udziałem Armenii w Eurazjatyckiej Unii Gospodarczej (EAEU), której liderem jest Rosja. W ich narracji projekt akcesji do UE to niemal zdrada sojuszu z Moskwą.
Polityka Rosji wobec Armenii przypomina sytuację z Ukrainy
Choć Kreml podkreśla, że Armenia ma prawo do własnych decyzji, słowa rosyjskich polityków brzmią jak groźby. To schemat dobrze znany z Gruzji, Mołdawii czy Ukrainy – tam, gdzie Rosja czuje się zagrożona, najpierw stosuje nacisk, a potem nie waha się sięgać po ostrzejsze środki. ISW wskazuje, że Moskwa od lat stosuje tę samą taktykę.
"Reakcje Kremla na pogłębiające się więzi Armenii z Zachodem ukazują szerszą rosyjską strategię podkopywania suwerenności sąsiednich i wcześniej skolonizowanych krajów poprzez początkowe ultimatum i zawoalowaną presję, często eskalującą do bezpośrednich działań i przemocy militarnej, gdy wpływy Rosji są kwestionowane, jak ma to miejsce w Gruzji, Mołdawii i na Ukrainie" – czytamy w raporcie ISW.