Zaostrzająca się w Niemczech polityczna wojna skupia się już nie tylko na pomysłach rozwiązania problemu z nielegalnymi migrantami, ale ma też swoją kulinarną odsłonę. Politykom pewnego niemieckiego miasteczka z Badenii-Wirtembergii nie spodobało się ulubione przez Niemców, choć również „migracyjne”, danie.

Niemcy na wojnie z kebabem

Kebab znalazł się na celowniku polityków CDU z miasteczka Heilbronn w Zachodnich Niemczech. Gdy przyjrzeli się oni, jak wygląda centrum ich miasta, widok ten bardzo im się nie spodobał. Jak informuje Bild, zaczęło kłuć ich w oczy, iż w samym centrum miasta działa aż 20 lokali, serwujących jedynie kebaby. Na narzekaniu jednak się nie skończyło i politycy postanowili sprawdzić, czy da się coś z tym fantem zrobić. Zamówili analizę prawną, której wyniki przytacza niemiecki dziennik.

- Nasz raport pokazuje, że istnieje wiele środków prawnych umożliwiających specyficzną kontrolę struktury handlowo-restauracyjnej w centrum miasta. Władze miejskie takie jak Heilbronn mogłyby podjąć konkretne kroki poprzez koncepcje i specyfikacje rozwoju obszarów miejskich dla podobszarów miasta – mówi Thomas Kessler z PwC, firmy audytorskiej, która przygotowała raport.

Wyniki raportu ucieszyły polityków CDU, a mając już podstawę prawną, będą starać się wprowadzić takie rozwiązania, by liczba budek z kebabami, zamiast rosnąć, malała. W ocenie Christopha Troßbacha z miejscowej CDU, w ten sposób uda się zadbać o „zróżnicowane centrum miasta z szeroką ofertą”. A choć deklaracje takie brzmią niewinnie, w tle jest pewien polityczny, a nawet międzynarodowy, konflikt.

Turcy bronią swojego dania

Ten popularny również w Polsce posiłek, w Niemczech znalazł się na celowniku służb żywnościowych, po tym, jak pretensje do nazwy zgłosiła Turcja. Turkom, którzy przecież zaszczepili tę potrawę w Niemczech, nie spodobało się, że pod nazwą tą kryje się już niemal wszystko, a nie to, co oni uznają za swój tradycyjny kebab. Postanowili interweniować w Komisji Europejskiej.

„Produkt z kebaba donerowego przygotowywany jest poprzez ułożenie cienkich plasterków mięsa wołowego, baraniego lub kurczaka warstwami na pionowym szpikulcu do kebaba ze stali nierdzewnej i gotowanie przed źródłem ciepła poprzez obracanie go wokół własnej osi. Używane mięso to duże kawałki wołowiny lub baraniny, mielona wołowina lub baranina albo ich mieszanka, albo mięso z kurczaka” – twierdza Turcy, domagając się od UE zarezerwowania nazwy „kebab” dla właśnie takich produktów.

W całych Niemczech rozpoczęły się zatem kontrole, by sprawdzić, co serwuje się ludziom, a wytyczne są takie, że w sprzedawanych kebabach znajdować może się maksymalnie 60 proc. mięsa mielonego. Jeśli zaś w oczach unijnych urzędników znajdzie uznanie turecka propozycja, wiele punktów sprzedających kebaby stanie się w świetle unijnego prawa nielegalnych.