Prezydent Białorusi Alaksandr Łukaszenka oburzył się na zarzuty, jakoby Rosja musiała utrzymywać Białoruś. „Trzeba policzyć, ile nas kosztuje ochrona wspólnej granicy” – powiedział Łukaszenka podczas narady z szefami służb granicznych i Rady Bezpieczeństwa.

„(…) Ciągle nam zarzucają: +My niemalże utrzymujemy Białoruś. Ona się zawali bez naszych dotacji i wsparcia+. Trzeba policzyć, ile nas kosztuje ochrona wspólnej granicy. Przypomnieć o systemie obrony przeciwlotniczej” – powiedział białoruski przywódca podczas narady z szefem Państwowego Komitetu Granicznego Anatolem Łapo oraz sekretarzem Rady Bezpieczeństwa Stanisłauem Zasiem. Spotkanie dotyczyło białorusko-rosyjskiej współpracy na granicy.

„Długo mnie prosili, żebyśmy stworzyli wspólny system (obrony przeciwlotniczej). Od Bałtyku po Morze Czarne pracujemy dzisiaj na rzecz Federacji Rosyjskiej. To też kosztuje, i nie tylko pieniądze. A mimo to ciągle jesteśmy +darmozjadami+” – dodał Łukaszenka.

Według białoruskiego lidera wojska graniczne jego kraju pracują na wspólnej granicy o wiele efektywniej niż rosyjskie.

Od 1995 r. Białoruś i Rosja są związane umową o wspólnych działaniach na rzecz ochrony granic państwa związkowego. Umowa jest przedłużana co pięć lat i wkrótce oczekiwane jest właśnie podpisanie takiego dokumentu.

Reklama

Nawiązując do trwających między obu państwami rozmów na temat „pogłębienia integracji”, Łukaszenka oświadczył, że należy wszystkie sprawy „zestawić, położyć na stół i pokazać”. „Starsi bracia Rosjanie, spójrzcie, jakie usługi wam świadczymy, to nie jest tanie” – wskazał.

Zwrócił uwagę, że Białoruś kupiła za własne środki samoloty Su-30SM. „My już realizujemy na tym kierunku także działania w zakresie ochrony Rosji, jej społeczeństwa. Dlaczego by więc nam nie pomóc? Dostarczyć nowoczesną broń?” – pytał.

Wcześniej w mediach sekretarz RB Stanisłau Zaś mówił, że Rosja kilka lat temu odmówiła pomocy w sfinansowaniu tego zakupu, oferując stworzenie na Białorusi własnej bazy lotniczej.

Łukaszenka dodał, że „nie trzeba w mediach i nawet na poziomie państwowym +pleść+, że Białorusini to kula u nogi”.

„Jeśli rosyjski rząd jest gotów działać w tym kierunku, to podpiszmy nowe porozumienie o obronie granic. Jeśli tego nie chcą, to musimy być gotowi, tak jak teraz, działać, broniąc swoich interesów w imieniu Białorusi, samodzielnie” – dodał. Nawiązał do problemów, na które na lądowej granicy Białorusi i Rosji napotykają obywatele krajów trzecich.

„Jeśli obywatel zagraniczny wjechał na Białoruś pod Brześciem, to pod Smoleńskiem mogą go nie przepuścić, nawet jeśli ma wizę rosyjską. Odsyłają go i każą jechać przez granicę łotewsko-rosyjską lub ukraińsko-rosyjską. Co to jest? Niby wszystko dobrze, ale oto pytanie” – powiedział Łukaszenka, określając tę sytuację jako „absurd”.

Od 2016 r. Rosja zamknęła swoją granicę lądową z Białorusią dla obywateli państw trzecich, twierdząc, że przejście w Krasnej Górce (w okolicach Smoleńska, na trasie M1 Brześć-Moskwa) nie ma statusu przejścia międzynarodowego. Jednostronna decyzja Moskwy spowodowała wiele utrudnień dla zwykłych podróżnych i transportu międzynarodowego.

Łukaszenka wyraził również niezadowolenie z powodu wielokilometrowych kolejek tirów na granicy białorusko-rosyjskiej, które są spowodowane kontrolami strony rosyjskiej.

„Dlaczego tak jest? Mamy wspólną granicę, umawialiśmy się. Pod Brześciem samochód dokładnie sprawdzili, a oni znowu zatrzymują i kontrolują pod Smoleńskiem, Pskowem, Briańskiem i znowu kontrolują. To nie jest normalne. My wytrzymamy, oczywiście, ale nie trzeba w takiej sytuacji od nas niczego żądać” – oświadczył.

>>> Czytaj też: Zachód zawiódł Ukrainę? "NYT": Oligarcha Ihor Kołomojski chce poprawy relacji z Rosją