– Potrzebujemy Grenlandii. Potrzebujemy jej dla naszego, a nawet międzynarodowej, bezpieczeństwa. Pracujemy ze wszystkimi zainteresowanymi stronami, by spróbować ją przejąć. (…) Tak czy inaczej będziemy ją mieli – mówił Trump w wystąpieniu przed Kongresem w ubiegłym miesiącu.
Trump zaprzągł kilka departamentów waszyngtońskiej administracji w prace nad tym projektem. Efektem jest plan, którego fragmenty ujawnił amerykański dziennik "The New York Times", powołując się na swoje źródła w administracji prezydenta. Chociaż nie jest on jasny, to jedno jest pewne – wbrew zapowiedziom, nie ma w nim mowy o użyciu siły.
Od reklamy do przekupstwa. Sposób Trumpa na Grenlandię
Według informatorów gazety Rada Bezpieczeństwa Narodowego USA spotykała się kilkakrotnie, by omówić sprawę przejęcia Grenlandii. A niedawno rozesłała do różnych agend rządowych stosowne instrukcje w tej sprawie. Co z nich wynika?
USA chcą przekonać 57 tys. Grenlandczyków, by sami poprosili o możliwość przyłączenia się do Stanów Zjednoczonych. Elementem tego ma być szeroko zakrojona kampania PR-owa, z wykorzystaniem reklam i mediów społecznościowych.
Ma być w niej wykorzystany m.in. argument, że grenlandzcy Inuici to "kulturowi krewni" rdzennych mieszkańców Alaski. Nie można mu zresztą odmówić racji, ponieważ tamtejsza populacja Inuitów wywodzi się od ludzi, którzy migrowali z Alaski setki lat temu.
Ponadto amerykańska propaganda ma przekonywać Grenlandczyków, że Dania jest marnym opiekunem wyspy. Trump i jego ludzie już mówią, że tylko parasol ochronny rozpostarty przez USA może ją uchronić przed zakusami Rosji i Chin. W ubiegłym miesiącu Trump opublikował 90-sekundowe nagranie, w którym przypomniano, że amerykańscy żołnierze pojawili się na Grenlandii podczas II wojny światowej. Wedle przekazu klipu zapobiegli oni inwazji Niemiec na wyspę, po tym jak zajęły one Danię w 1940 r.
Wreszcie ludzie prezydenta zastanawiają się, czy mieszkańców wyspy dałoby się zwyczajnie przekupić. Jedna z koncepcji mówi, że po przyłączeniu do USA można by wypłacać każdemu z nich po około 10 tys. dolarów rocznie (obecnie Dania co roku wspomaga wyspę 600 mln dolarów dotacji). Zwolennicy tego rozwiązania wskazują, iż dałoby się to sfinansować dzięki zyskom z wydobycia zasobów naturalnych Grenlandii: minerałów ziem rzadkich, miedzi, złota, uranu i ropy naftowej.
Grenlandia nie da się łatwo przekonać USA
Grenlandia to największa wyspa na ziemi (2166 tys. km kwadratowych). Jest siedem razy większa od Polski i w 80 proc. pokrywa ją lądolód. Póki co jest to terytorium zależne Danii.
W marcu 2025 r. odbyły się tam wybory, w których zwyciężyła partii demokratyczna, opowiadająca się za niepodległością wyspy (30 proc. głosów). Zwolennicy zbliżenia Grenlandii do USA zajęli drugie miejsce (niecałe 25 proc.). Także Waszyngton ma jeszcze dużo pracy do wykonania, by osiągnąć zamierzony cel.
Grenlandia znalazła się na celowniku Trumpa ze względu na strategiczne położenie, a także zasoby naturalne. W związku z topnieniem lądolodu, w wyniku ocieplenia klimatu, są one coraz łatwiej dostępne.