– Dlaczego to robię? Bo nikt nie wywoła trzeciej wojny światowej z powodu Krynek.

– Ale jak to?

– To proste. Właśnie wleciała nad Polskę rakieta. Jeśli Ukraińcy nie powstrzymają tej ruskiej swołoczy, coś takiego będziemy mieli cały czas. A ja mieszkam bardzo blisko wschodniej granicy, w pobliżu miejscowości Krynki. Jak tutaj zaczną spadać pociski, to może być tak, że nikt się tym specjalnie na Zachodzie nie będzie przejmować – mówi mi Mateusz „Exen” Wodziński, który właśnie dowiózł ukraińskim żołnierzom na front dwusetny samochód.

Ruszyliśmy rano spod Krynek. Trzy auta, reszta konwoju czeka już koło Lwowa. Kilka godzin po wąskich drogach Podlasia i jesteśmy na przejściu w Zosinie. Polskim pogranicznikom nie warto się chwalić, że auta jadą na front, bo biurokracja potrafi zająć dodatkowy dzień lub nawet dwa.

Reklama

Treść całego artykułu przeczytasz w Magazynie Dziennika Gazety Prawnej i na e-DGP.