"Martwię się o losy milionów Ukraińców, zniszczone, okaleczone życia. I to nie patos. Wszyscy mamy przyjaciół albo krewnych w Odessie, Dnieprze, Zaporożu czy Charkowie. Miastach i regionach, o kontroli nad którymi rozmawiają w rosyjskim sztabie generalnym od 2009 roku" - pisze Hrycak.

"Kreml chce odebrać nasz brzeg nad Morzem Czarnym i industrialne serce, a pozostałą część kraju przekształcić w rosyjski wariant Vichy - małego i słabego państwa z kolaboracjonistycznym rządem w Kijowie" - kontynuuje historyk, oceniając, że zachodnia Ukraina nie jest obiektem zainteresowania dla Kremla. Pisze przy tym, że jest to "słabszy wariant" możliwego rozwoju wydarzeń.

"Od kryzysu karaibskiego świat jeszcze nigdy nie zbliżał się tak do ryzyka trzeciej wojny światowej jak teraz" - ocenia, twierdząc, że jest to ten "ostrzejszy" wariant.

"Nie będę tworzyć prognoz. Ale chcę pożegnać się z iluzjami, które podzielałem razem z wieloma analitykami" - dodaje.

Reklama

"Iluzja pierwsza: jak tylko Ukraina odejdzie od Rosji, Rosja przestanie być imperium. Nie przestała i nie przestanie. Wszystkie imperia wcześniej czy później upadają. Ale, by to się stało, nie wystarczy tylko utrata terytoriów na peryferiach, powinien wydarzyć się duży kryzys w samym centrum" - kontynuuje historyk.

"Iluzja druga: Ukrainie przeciwstawia się Kreml, a nie cała Rosja. Jeśli by tak było, obserwowalibyśmy antywojenne mityngi w Moskwie, Petersburgu, Nowosybirsku i innych miastach. Nawet w czasach sowieckiej interwencji w Pradze w 1968 roku odbywały się podobne manifestacje. Teraz ich nie widzimy" - czytamy.

"Iluzja trzecia: Rosję można reformować. Okazuje się, że nie. Przynajmniej nie w obecnym stanie i nie w obecnych rozmiarach" - pisze.

"Tak, wielu z nas nie chce wojny. Ale nie my ją wybieramy. I jeśli nie mamy wyboru, to postarajmy się przekształcić to zagrożenie w jeszcze jedno potwierdzenie tego, że Ukraina to nie Rosja i kroczy inną ścieżką rozwoju" - konkluduje historyk.