Od początku kryzysu w Ukrainie rządzący w Polsce zapewniają, że przygotowują kraj na przyjęcie wszystkich, którzy będą u nas szukać schronienia. – Mamy gotowe scenariusze na dość dużą grupę ewentualnych uchodźców – deklarował w środę wiceszef MSWiA Paweł Szefernaker na Komisji Wspólnej Rządu i Samorządu Terytorialnego. Również unijna komisarz ds. wewnętrznych Ylva Johansson w czasie wtorkowej wizyty w Warszawie oceniła, że „Polska jest dość dobrze przygotowana na przyjęcie dużej liczby Ukraińców w razie potrzeby”. Dodała, że nasz kraj może liczyć na pomoc unijnej Agencji ds. Azylu (EASO) przy rozpatrywaniu wniosków o ochronę międzynarodową, a także wsparcie Fronteksu i Europolu.
Szczegóły planu zarządzania kryzysowego nie są jednak znane. Szefernaker zaznaczył jedynie, że został on sporządzony we współpracy z województwami przygranicznymi, które będą najbardziej zaangażowane w udzielanie pomocy. To tam będą tworzone ośrodki recepcyjne na wypadek dużego napływu uciekających przed wojną Ukraińców. Dwa tygodnie temu wojewodowie zwrócili się do burmistrzów i prezydentów miast o przesłanie w ciągu 48 godz. m.in. listy budynków, w których można by zakwaterować uchodźców (hoteli, akademików, schronisk młodzieżowych, hal sportowych itp.), a także wskazanie, ile osób byliby w stanie przyjąć.

Deklaracje i realia

Eksperci są jednak zdania, że te uspokajające zapewnienia przedstawicieli rządu i UE są oderwane od realiów na miejscu. – Polska nie poradzi sobie samodzielnie z dużą falą migracyjną z Ukrainy – nie ma wątpliwości prof. UW Maciej Duszczyk, specjalista od polityki migracyjnej. – Powinniśmy się przygotowywać na napływ dużej liczby uchodźców co najmniej od paru lat: mieć gotowe scenariusze, podzielone zadania. Powinniśmy przeprowadzać raz w roku ćwiczenia na wypadek kryzysu migracyjnego, które sprawdzałyby m.in. koordynację służb. A takich ćwiczeń nie było. Niestety polityka migracyjna tak naprawdę nigdy nie była w zainteresowaniu rządzących – mówi.
Reklama